Zwycięska bitwa Adama Kalinowskiego
Adam Kalinowski przeszedł do kolejnego etapu 11. edycji programu „The Voice of Poland”. Pokonał w bitwie Przemysława Pajdaka, śpiewając z nim w duecie „Legendary” amerykańskiego zespołu Welshly Arms. – Będzie ogień, będzie heavy metal! – zapowiadał Adam Kalinowski i potwierdziło się to na scenie. Trenerzy komplementowali obu wokalistów za poziom i energię tego rockowego starcia, ale Tomson i Baron bez wahania wybrali pochodzącego z Łomży Adama, który już niebawem zaśpiewa w dalszej części programu, walcząc o wejście do odcinków na żywo.
Podzielone na trzy etapy bitwy mają bezlitosne reguły: każdy z trenerów dzieli swój zespół na pary i z tej bezpośredniej konfrontacji wyłaniani są zwycięzcy, przechodzący do nokautów.
Do tego nikt nie wie z kim przyjdzie mu rywalizować i czy będzie to przeciwnik w jego zasięgu oraz co przyjdzie im śpiewać, co przy ogromie dostępnego repertuaru też może być utrudnieniem.
– Ring jest po to, żeby walczyć! – podkreślał podczas pierwszej bitwy Michał Szpak. I chociaż każdy z uczestników ma tu dodatkową szansę, bo nawet jeśli przegra swoje starcie, może być ukradziony przez innego trenera, to jednak lepiej zapewnić sobie zwycięstwo od razu, bowiem z tych gorących krzeseł można spaść w każdej chwili, gdy tylko ktoś wywrze na danym trenerze większe wrażenie. Adamowi Kalinowskiemu przyszło rywalizować z Przemysławem Pajdakiem, marzącym o zawodowym śpiewaniu kierowcą ciężarówki i okazało się, że stworzyli ekscytujący, rockowy duet. – Chciałbym, aby to był zgrabnie wykonany duet, a nie wokalna walka na noże – zapowiadał Adam Kalinowski, wyznawaca zasady, że w muzyce nie ma rywalizacji, i dotrzymał słowa. „Legendary” zachwyciło nie tylko publiczność w studio, ale też wszystkich trenerów.
– Wy jesteście po prostu rewelacyjni, macie piękne wokale, świetny angielski – oceniła na gorąco Urszula Dudziak, jedna z najwybitniejszych wokalistek w historii światowego jazzu. Michał Szpak, który chciał mieć Adama w swojej drużynie, porównał jego wokal do karabinu maszynowego, bo gdy już zacznie śpiewać, to „jedzie i masakruje”. Stwierdził też, że był to bardzo wyrównany pojedynek, trudno byłoby mu więc dokonać wyboru. Edyta Górniak uznała, że było to piękne otwarcie programu, po czym komplementowała Adama za początek występu; zauważyła też, że później jakby się trochę wycofał, oddając przestrzeń rywalowi, podkreśliła jednak, że obaj uczestnicy mają fantastyczne wokale i ona osobiście wzięłaby Adama. Również trenerzy obu wokalistów nie szczędzili im wyrazów uznania, komplementując energetyczne wykonanie, doceniając najbardziej waleczny i charyzmatyczny duet. – Jesteśmy z was bardzo dumni, dziękujemy! – podkreślał Tomson, a Baron dodawał, że reprezentowali ich drużynę w wybitnym, rock and rollowym stylu. – W dalszą podróż pod naszą banderą zabieramy Adama! – ogłosił na koniec werdyktu, rozwiewając wszelkie wątpliwości.
Za tydzień odbędzie się jeszcze jeden etap bitew, a Adam Kalinowski musi już przygotowywać się do dalszej rywalizacji. Podczas nokautu będzie walczyć o jedno z czterech miejsc w drużynie Tomsona i Barona, zapewniających udział w odcinkach realizowanych na żywo.
– Program „Idol“ był kamieniem milowym na mojej muzycznej drodze, kolejny z nich to wydanie płyty z Black Jeans. Mam nadzieję, że „The Voice of Poland XI” będzie następnym – mówił nam niedawno, a sądząc z tego, jak wciąż rozwija się jako wokalista, ma spore szanse na realizację tych zamierzeń i warto mu w nich kibicować.
Wojciech Chamryk