Gazeta Bezcenna nr 106
Od niepamiętnych czasów ludzie sobie pogrywali. Prywatnie z kilkoma i publicznie z kilkoma milionami pogrywali sobie ludzie od czasów, kiedy zeszli z drzewa, a populacja naszego gatunku dobiła owych kilku milionów. Gry, podobnie jak i muzyka, literatura czy upodobania kulinarne, gry są naznaczone znakami czasu. Do gier najstarszych i politycznie poprawnych należą niewątpliwie szachy. Wszystko jest czarno białe, możemy opowiedzieć się jedynie po dwóch stronach konfliktu, pionek jest pionek i nie wstydzi się tego powiedzieć. Nawet czarny koń turnieju, porusza się od wieków ustaloną linią nie udając Wielkiej Pardubickiej, czego nie można powiedzieć o wielu politykach którzy nie pretendują nawet do określenia pionki.
W dzisiejszych czasach szachy jednak nie wystarczą, kiedy w wyborach do parlamentu startują rzesze obywateli. Kandydatów na jedno miejsce jest więcej niż na nawet najbardziej oblegane kierunki studiów. W sumie nie ma się co dziwić, bo nawet na kosmetologię stosowaną w Jeleniej Górze filia w Baranowie, potrzebna jest matura. Do parlamentu nie. Matury nie muszą też mieć kandydaci na prezydenta, chociaż mają, a przynajmniej tak twierdzą. A nawet jeżeli nie mają, to po wyborach dostaną honoris causa awansem. Warto więc przysposobić się do roli prezydenta już teraz. Niezależnie od wieku, wykształcenia, statusu społecznego i wielu innych czynników, które prezentujemy razem i każdy z osobna, żeby wygrać trzeba zagrać. W sukurs niedoszłym marzycielom o władzy, przychodzą pomysłodawcy gier. I ty możesz zostać prezydentem – to gra, która niedawno ukazała się na rynku, i o której od razu zrobiło się głośno. Żeby wszystko było jasne, nie biorę za wspomnienie tego wydawnictwa ani grosza i nie oczekuję tantiem za wspomniane pomysły. Zrobiłem to dwa razy w życiu. Pierwszy i ostatni! Wracając do gry. Jej przebieg jest w miarę prosty. Gracze dostają talie symbolizujące ich obóz polityczny. Sam przebieg imituje dyskusje przedwyborcze, których pełno co cztery lata w mediach. Po to, by taką dyskusję przeprowadzić potrzebne są oczywiście argumenty. I tych nie brakuje. Tematy rozkładamy obok na stole i po wylosowaniu np.: “Bezrobocia”, “Lustracji” czy “Unii Europejskiej”, walczymy. Podobnie jak w starożytnej Grecji i u Harrego Pottera ważne są punkty retoryki. Dzięki temu jedna karta, np. “Andrzej Lepper”, przegrywa z inną np. “jakakolwiek inna karta”. Można dołożyć przeciwnikowi za pomocą kart zatytułowanych: “Spieprzaj dziadu”, “Dawaj moje 100 milionów”, “Pan jest zerem!” Jest w tej grze pare problemów, które jednak można nadrobić z biegiem czasu. Są mianowicie tylko dwa obozy polityczne, lewica i prawica. Zabrakło miejsca na lewicę prawicy i prawicę lewicy, na konserwatywnych liberałów i liberalne konserwy. Na chirurgów, elektryków i niedoszłych magistrów. Na orlenowców i UOP-owców oraz wiele innych. Problem jest jednak do rozwiązania bo życie dopisuje coraz to nowe karty historii do tej gry. Czekamy na asa z napisem “Pokaż swoje 17-ste oświadczenie majątkowe”.
Mariusz Rytel