POPiSowowy podział władz miasta
W środę, równo miesiąc po październikowych wyborach samorządowych na pierwszej sesji spotkali się nowi radni Łomży. Oni i prezydent Mariusz Chrzanowski złożyli ślubowanie i formalnie przejęli władzę w mieście na najbliższe pięć lat. Przewodniczącym Rady Miejskiej został Jan Olszewski z PiS, które jak się wydawało zbudowało rządzącą „12”. Olszewski, w tajnym głosowaniu radnych, większością 12 do 10, pokonał Macieja Borysewicza z PO, ewidentnie popieranego przez radnych z komitetu wyborczego Chrzanowskiego. Nim radni przystąpili do podziału władzy w Radzie, prezydent apelował: - Nie dzielmy społeczeństwa, nie dzielmy ludzi, nie dzielmy Łomży. (…) Ja również nie chcę, aby młode pokolenia spłacały weksle – zapewniał. Rada nie będzie przeciwnikiem prezydenta deklarował po wyborze Jan Olszewski: - Tylko będziemy krytycznie podochodzić do pewnych rzeczy, aby wypracowywać to, co będzie dobre dla Łomży, a jeśli dla Łomży, to również dla mieszkańców – podkreślał. PiS w koalicji z radnymi „Przyjaznej Łomży” trwałej większości nieantyprezydenckiej nie zbudował. Przy wyborze swoich wiceprzewodniczących mieli tylko 11 głosów... Obrady przerwano.
Problemów z podziałem władzy w nowej Radzie Miejskiej można było się spodziewać już po wyborach. Najwięcej miejsc w nowej Radzie Miejskiej Łomży obsadził komitet wyborczy Prawo i Sprawiedliwość. Mając 8 radnych w 23-osobowej radzie, do rządzenia potrzebują wsparcia 4 radnych wybranych z innej listy. Drugą siłą „polityczną” jest grupa prezydenta Mariusza Chrzanowskiego, z której list jest 6 radnych. Ci do przejęcia władzy w Radzie Miejskiej potrzebują co najmniej jeszcze 6 innych radnych. Teoretycznie najłatwiej byłoby skompletować stabilną większość, gdyby PiS dogadało się z kilka miesięcy temu wyrzucony z partii Chrzanowskim, ale póki co obie „główne siły” są wobec siebie wrogie i wsparcia do przejęcia władzy szukali u innych. Do Rady Miejskiej po czterech swoich radnych wprowadzili: Platforma Obywatelska (KKW Koalicja Obywatelska Platforma.Nowoczesna), oraz KWW „Przyjazna Łomża”, a jednego radnego „Bezpartyjni Samorządowcy”. Na dzień przed sesją miały być dwa równe obozy: jeden PiS i PŁ-1, drugi „prezydencki” i PO + 1 PŁ. W takiej sytuacji o władzy decydować miał głos jednego samorządowca. Problem był tak duży, że radni razem nie mogli się spotkać nawet na wspólnej modlitwie. Jedna opcja na środowy poranek zamówiła mszę świętą w Katedrze, a druga w tym samym czasie w kościele Ojców Kapucynów.
Ponad podziałami?
Jeszcze przed środową sesją zwolniony fotel radnego przez prezydenta Mariusza Chrzanowskiego, zgodnie z postanowieniem Komisarza Wyborczego w Łomży, objął Witold Chludziński, więc ślubowanie mogło składać 23 radnych. Treść przysięgi odczytała radna Hanka Gałązka, która jako najstarsza wiekiem radna przewodniczyła obradom do czasu wybory właściwego przewodniczącego. - Życzę (radnym – dop. red.) działań ponad podziałami, które będą służyły dobru naszego miasta – mówiła Gałązka, po tym, gdy każdy z radnych powiedział „ślubuję, tak mi dopomóż Bóg”. Po ślubowaniu radnych swoje ślubowanie tak samo zakończył prezydent Mariusz Chrzanowski. Po nim, w krótkim wystąpieniu apelował do radnych o współpracę. Mówił, że „kampania wyborcza się skończyła”, ale wyrzucał także, że „nie każdy potrafi zrozumieć, że wyboru już dokonano”. - Mógłbym podać mnóstwo przykładów nieuczciwości, pomówień, kłamstw, zachowań osób, co do których mamy społeczne zaufanie - tylko po co? (…) Apeluję do osób, być może zawiedzionych wyborem 15 tysięcy mieszkańców - nie dzielmy społeczeństwa, nie dzielmy ludzi, nie dzielmy Łomży, ale szanujmy siebie nawzajem i swoje poglądy.
Prezydent zapewniał radnych, że los miasta leży mu na sercu „jak każdemu z Was” - Ja również nie chcę, aby młode pokolenia spłacały weksle – mówił nawiązując do głośnego kazania biskupa łomżyńskiego Janusza Stepnowskiego z 11 listopada (zobacz: Biskup poucza w 100-lecie odzyskania niepodległości). - Przed nami 5 lat ciężkiej pracy. Od nas zależy jak ta praca będzie wyglądała i na ile mieszkańcy na tym skorzystają – mówił Chrzanowski przekonując, że on swoją pracę traktuje poważnie i „chciałbym, aby każdy z Was odpowiedzialnie potraktował swoją pracę”.
(nie)Antyprezydencka koalicja w Radzie Miasta
Zgodnie z oczekiwaniami, kandydatów na stanowisko przewodniczącego Rady Miejskiej Łomży było dwóch. Marianna Jóskowiak, radna z PiS, zgłosiła na tę funkcję Jana Olszewskiego, a Piotr Seryński – Macieja Borysewicza z PO.
- Przyświeca mi pewna idea, cel – mówił Borysewicz, podkreślając, że radnych miasta czeka 5 lat pełnych wyzwań „przede wszystkim ze sprawami finansowymi, inwestycyjnymi, edukacji”. - Myślę, że dałbym radę pogodzić nas wszystkich. Jestem bardzo dobrze przygotowany do pełnienia tej funkcji – mówił, dodając, że jego wybór na przewodniczącego „to byłby jakiś gest w stosunku do” ponad 5 tysięcy mieszkańców, którzy głosowali na niego jako kandydata na prezydenta.
Jan Olszewski prezentując się radnym mówił, że wszędzie gdzie wcześniej pracował, był m.in. wójtem w Wiźnie czy radnym Sejmiku Wojewódzkiego, starał się reprezentować godnie „i udawało mi się osiągnąć duże efekty ekonomiczne i gospodarcze”. Oceniał, że w poprzedniej kadencji samorządu Łomży, jako przewodniczącemu komisji udawało mu się dobrze współpracować, bez oglądania się na partyjne szyldy. - Jeżeli mi zaufacie, to postaram się współpracować ze wszystkimi, dla dobra naszej małej ojczyzny, jaką jest Łomża – mówił.
W tajnym głosowaniu to jemu zaufało więcej radnych. Na Olszewskiego padło 12 głosów, a na Borysewicza 10. Po wyborze Olszewski dziękował, „nie tylko tym, którzy na mnie głosowali”. - Rada jest jedna, reprezentuje interesy wszystkich mieszkańców – mówił zaznaczając, że aby dobrze wypełnić oczekiwania mieszkańców „wymaga to wspólnego, mądrego, przemyślanego działania” - Nie jest rolą Rady i proszę nas tak nie traktować, że my będziemy przeciwnikami prezydenta, tylko będziemy krytycznie podchodzić do pewnych rzeczy, aby wypracowywać to, co będzie dobre dla Łomży, a jeżeli dla Łomży, to również dla mieszkańców. I takim przesłaniem będę się kierował – mówił Olszewski.
Na wiceprzewodniczących Rady Miejskiej PiS zgłosiło Mariannę Jóskowiak, a „Przyjazna Łomża” Dariusza Domasiewicza. Innych kandydatów nie było, a radni z pozostałych komitetów nawet nie chcieli być członkami komisji do liczenia głosów. W tajnym głosowaniu oboje uzyskali jednak tylko po 11 głosów poparcia, a więc o jeden za mało do wyboru. Po krótkiej konsternacji, co dalej zrobić - głosować ponownie czy przerwać sesję - ostatecznie radni zdecydowali się na to drugie rozwiązanie.
Zdrajcy?
W wyborczej przepychance do władzy słowo „zdrajcy” ma chyba inne znaczenie niż w życiu. Także na sali Rady Miejskiej było używane i to w kilku przypadkach. Jako pierwszego zdrajcę wskazywano radnego wybranego z list KWW „Przyjazna Łomża”, który poszedł w inną koalicję niż ta z PiS-em. Drugi raz „zdrajców” miało być dwóch. Jeden to 12. radny za wyborem Olszewskiego, a drugi to radny, który potajemnie wstrzymał się od głosu, choć miał wybrać Borysewicza. Kolejny „zdrajca” to ten, którego zabrakło przy odliczaniu do 12 przy wyborach wiceprzewodniczących.