STRAJK
Związkowcy z łomżyńskiego PKS-u ogłosili strajk. Dziś od rana na kursowe trasy miał nie wyjechać żaden autobus z Łomży, Kolna i Grajewa. Gdy zamykaliśmy numer Bezcennej, na ewentualne zawieszenie strajku mógł wpłynąć tylko wojewoda podlaski Marek Strzaliński, ale do 20.00 nie wpłynął. Wieczorem zaapelował jedynie o "zaniechanie pochopnych działań, które mogą zdezorganizować pracę przedsiębiorstwa, funkcjonowanie komunikacji pasażerskiej oraz utrudnić prowadzenie dalszych rozmów dotyczących przyszłości Przedsiębiorstwa.”
Strajk jest reakcją pracowników PKS-u na przesłaną do związków zawodowych informację o zamiarze zwolnienia z pracy w trybie natychmiastowym Henryka Jurkowskiego – szefa Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w Łomży i szefa Komitetu Protestacyjno-Strajkowego trzech przeciwstawiających się prywatyzacji PKS-ów w Łomży, Zambrowie i Siemiatyczach. Zdaniem związkowców „to zemsta” za wystąpienia Jurkowskiego na poniedziałkowej Komisji Dialogu Społecznego. To tam prosto w twarz Strzalińskiego Jurkowski protestował przeciwko „traktowaniu przedsiębiorstw jak prywatnych folwarków prominentnych działaczy SLD”
W środę rano w siedzibie łomżyńskiego PKS spotkało się 30. związkowców z Łomży, Zambrowa i Siemiatycz. Przyjechali tu, by wyrazić swój protest przeciwko zamiarowi zwolnienia Henryka Jurkowskiego. Działająca przy tutejszym PKS-się Komisja Zakładowa „Solidarności” dzień wcześniej dostała pismo od zarządcy firmy Eugeniusza Ochryciuka, w którym poinformował o zamiarze natychmiastowego zwolnienia z pracy przewodniczącego związku w trybie art. 52 Kodeksu Pracy – czyli „z winy pracownika”. Pismo było zaskoczeniem dla związkowców i wywołało ich oburzenie. Dzień wcześniej - w poniedziałek – odbyło się posiedzenie tzw. Komisji Dialogu Społecznego. W obecności parlamentarzystów, wojewody, dyrektorów prywatyzowanych PKS-ów i przedstawicieli firmy Connex, związkowcy wyrazili sprzeciw przeciwko sposobowi prywatyzacji ich przedsiębiorstw. Wówczas to Henryk Jurkowski – który jest szefem wspólnego dla trzech przedsiębiorstw Komitetu Protestacyjno-Strajkowego - odczytał oświadczenie, w którym wyraził protest „przeciwko traktowaniu naszych przedsiębiorstw jak prywatnych folwarków prominentnych działaczy SLD(...) Jesteśmy zbulwersowani, że u schyłku lewicowych rządów są w dalszym ciągu ludzie, którzy chcą jeszcze zdążyć napełnić sobie kieszenie naszym kosztem.(...)” Jurkowski wezwał wojewodę, aby „wycofał się ze swojej decyzji, gdyż w przeciwnym razie skaże na bezrobocie setki ludzi, dla których praca w tych przedsiębiorstwach i skromne wynagrodzenie jest często jedynym źródłem dochodu(...)”
Na reakcję na te słowa nie trzeba było długo czekać. Wojewoda był oburzony „niesłusznymi” zarzutami i polecił dyrektorom PKS-ów „dialog z załogą”, by wyjaśnić zawiłości prywatyzacyjne. W Łomży Eugeniusz Ochryciuk ów dialog rozpoczął od zwalniania z pracy szefa protestujących związkowców. W środę, gdy w Łomży zebrali się działacze związkowi protestujący w obronie wyrzucanego z pracy kolegi, Ochryciuka w firmie nie było - jak twierdził jego zastępca Władysław Lach - był w szpitalu. To właśnie dyrektor Lach odebrał od protestujących ich sprzeciw wobec zwalniania szefa związku i petycję trzech PKS-ów (Łomża, Zambrów, Siemiatycze) domagającą się wycofania pisma informującego o zamiarze zwolnienia Jurkowskiego. Związkowcy zarzucali Lachowi, że to próba zastraszenia pracowników, „zemsta polityczna” i podkreślali, że odrzucenie ich petycji doprowadzi do zaostrzenia konfliktu w zakładzie. Władysław Lach podkreślał, że „zamiar zwolnienia, to nie zwolnienie”. Dodał także, iż kierownictwo PKS-ów nie mogło inaczej postąpić, bo Jurkowski złamał prawo – poświadczył nieprawdę w dokumentach i „jest na to wyrok sądowy”. Związkowcy w odpowiedzi na ten zarzut pokazali postanowienie Sądu Okręgowego w Łomży z kwietnia br., w którym sąd na wniosek prokuratury sprawę przeciwko Jurkowskiemu umorzył, „ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu” i potocznie mówiąc - wzorowe dotychczasowe postępowanie. Jak wyjaśnia sam Jurkowski, chodziło o to, że przez pomyłkę w jednym z dokumentów wpisał jako „skarbnika” KZ NSZZ „Solidarność” osobę, która formalnie na skarbnika nie została wybrana, ale pełniła funkcję księgowego i „trzymała związkową kasę”. Po kilkudziesięciu minutach dalszej wymiany zdań dyr. Lach oświadczył, że sam nie może podejmować żadnej decyzji w sprawie Jurkowskiego i musi się skonsultować. Kilkugodzinne „konsultacje” zakończyły się tym czym zaczęły. W środę w południe Lach stwierdził, że nie wycofa pisma informującego o zamiarze zwolnienia z pracy Jurkowskiego, i że „teraz decyzja należy do związkowców”. Ci po krótkiej naradzie ogłosili, że w czwartek od czwartej rano z zajezdni PKS w Łomży, Kolnie i Grajewie nie wyjedzie żaden autobus PKS. Obecni związkowcy z Zambrowa i Siemiatycz poprali kolegów z Łomży, zadeklarowali też gotowość przystąpienia do strajku w najbliższych dniach.
Przebiegiem „rozmów” związkowców z kierownictwem PKS-u zdegustowany jest uczestniczący w nich przewodniczący łomżyńskiej „Solidarności” Henryk Piekarski. Kilkakrotnie wzywał dyrektora Lacha do „opamiętania się”. Dodawał także, że w 25. rocznicę powstania NSZZ „Solidarność” związkowi w Łomży ponownie przychodzi walczyć o prawa pracownicze z tymi samymi ludźmi i tą samą opcją polityczną co ćwierć wieku temu.
Wieczorem w imieniu wojewody do protestujących związkowców napisał Antoni Stokowski p.o. Dyrektora Wydziału Skarbu Państwa i Przekształceń Własnościowych PUW. W liście adresowanym do Komitetu Protestacyjno – Strajkowego w PPKS w Łomżu, a rozesłanym e-mailami do redakcji, Antoni Stokowski poinformował, że „Wojewoda Podlaski w trybie nadzoru rozpoznał sytuację zaistniałą w Przedsiębiorstwie PKS w Łomży” i uznał, iż „rozwiązywanie wszelkich problemów dotyczących zarządzania przedsiębiorstwem, m.in. polityki kadrowej należy do kompetencji zarządcy. Z otrzymanych informacji wynika, że powstały konflikt dotyczy sprawy personalnej i ostateczne decyzje nie zostały podjęte.”
Przypomnijmy
Wojewoda podlaski Marek Strzaliński chce sprywatyzować PKS-y w Łomży, Zambrowie, Siemiatyczach i Bielsku Podlaskim poprzez wniesienie ich do firm tworzonych z prywatną spółką Connex Polska. Takiej formie prywatyzacji sprzeciwiają się związkowcy. Twierdzą, że cała prywatyzacja odbywa się pospiesznie i po cichu, że zaniżane są wartości prywatyzowanych przedsiębiorstw i że spółka Connex jest niewiarygodna. Obawiają się przede wszystkim zwolnień, bo „narzucany” pakiet socjalny nie gwarantuje dotychczasowego zatrudnienia.