Klapa warta miliony
To może być największa „unijna” klapa Łomży. Chodzi o warty około 6,5 miliona złotych projekt „Stop wykluczeniu cyfrowemu w mieście Łomża”. Głównym jego celem było podłączenie internetu dla pół tysiąca „wykluczonych” mieszkańców miasta, a przy okazji zbudowano kilkanaście kilometrów sieci światłowodowej łączącej większość miejskich szkół i placówek. Problem polega na tym, że na trzy miesiące przed ostatecznym – kilkakrotnie już wydłużanym - terminem zamknięcia i rozliczenia projektu leży on dokumentnie. Zaangażowani w jego realizację kłócą się już chyba o wszystko. O pieniądze za dodatkowe prace, o jakość zainstalowanych urządzeń, a nawet o definicję pojęć. Efekt jest taki, że do zbudowanej sieci podłączono zaledwie około 370 beneficjentów, po czym w maju cała sieć została wyłączona i od tamtej pory, poza pismami, praktycznie nic się nie dzieje. Rozczarowani, teoretycznie podłączeni do darmowego internetu, łomżanie chcą się wycofać z projektu, a zarządzający unijnymi środkami, za które wybudowano sieć grozi, że Łomża będzie musiała oddać całą pozyskaną pulę środków wraz z odsetkami.
Projekt „Stop wykluczeniu cyfrowemu w mieście Łomża” realizowany jest formalnie od września 2011 roku – wówczas została podpisana umowa na jego dofinansowanie w ramach działania 8.3. Przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka na lata 2007-2013. Projekt warty prawie 6,5 mln zł i miał być w 100% finansowany ze środków zewnętrznych - w 85% przez Unię Europejską a w 15% z dotacji celowej Skarbu Państwa.
O kłopotach z realizacją tego – jak przekazywano, „darmowego dla miasta” projektu pisaliśmy już wielokrotnie. Chodziło m.in. o naliczane kary (formalnie korekty finansowe) za naruszenie ustawy Prawo Zamówień Publicznych przy przetargu na zaprojektowanie i wybudowanie sieci szerokopasmowej, czy kwalifikowalność wydatków poniesionych na rzecz personelu zatrudnionego do jego realizacji. W sumie kary wyniosły około 400 tysięcy złotych. Miasto wówczas winą za nie obarczyło ówczesnego swojego „Partnera projektu” i ostatecznie wyrzuciło go. Okazuje się, że najwyraźniej nie było to najsłabsze ogniwo. Projekt mimo oficjalnych zapewnień, że odrabia straty, ostatnio także, że dzięki jego realizacji mieście od lipca ruszy 15 hotspotów, w dalszym ciągu szwankował, a odpychane problemy skumulowały się. Udało nam się dotrzeć do prowadzonej od końca ubiegłego roku korespondencji pomiędzy miastem a realizującymi projekt firmami. Obrazuje ona jak wielki jest między nimi konflikt i jak realną staje się groźba, że za trzy miesiące okaże się, że miasto będzie musiało oddać wydane już unijne miliony na budowę sieci.
Nie tylko o pieniądze
Płaszczyzn sporu jest kilka. Miasto nie chce płacić kilkusettysięcznych rachunków za, według firm, zlecone prace dodatkowe, jak choćby „trzecią rurę”, którą ułożono obok dwóch za które płacone jest z unijnego projektu, czy dodatkowe podłączenia do starostwa czy budynku oświaty przy Polowej. Kwestionuje także jakość urządzeń zastosowanych choćby do nadawania sygnału internetowego drogą radiową, a nawet częstotliwość na jakiej pracują urządzenia – choć wykonawca twierdzi, że wcześniej na te wszystkie zmiany miejscy urzędnicy wyrazili zgodę, prace odbierano i za nie płacono.
Problemy dotyczą także np. definicji ostatecznych beneficjantów, których musi być 500. Wykonawca sieci twierdzi, że są nimi ci, którym można podpiąć internet, a nie wszyscy – jak chce miasto - którzy spełniają wymagania formalne i się zgłoszą. Okazuje się bowiem, że zbudowana już sieć radiowa nie jest w stanie dostarczyć internetu do wszystkich zakątków Łomży. Wystarczy, że na drodze między anteną nadawczą a potencjalnym odbiorcą jest np. blok czy drzewo, a internet tam już nie będzie działał. Także w tym wypadku nie wiadomo kto jest bardziej winny. Wykonawca twierdzi, że na „liście 500”, przekazanej mu na trzy dni przed upływem terminu umowy, jest około stu lokalizacji do których nie sposób doprowadzić sygnału. Twierdzi, że miejscy urzędnicy doskonale o tym wiedzą a przyczyną takiego stanu rzeczy ma być to, że adresy potencjalnych beneficjantów miasto przedstawiło mu dopiero na samym końcu obowiązywania umowy, a nie na początku, gdy sieć była projektowana.
Na marginesie wychodzi na to, że umowa obowiązywała go tylko do końca marca tego roku, a od kwietnia jest już tylko wolna amerykanka. Gdy wiosną tego roku miasto wybrało swojego oficjalnego administratora sieci, który pod koniec maja usiłował przejąć nad nią kontrolę, miało dość do jej „zniszczenia” - twierdzi budowniczy, który przyznaje, że w konsekwencji „wyłączył sieć” i żąda aby ją „naprawiono”. Od tego czasu nikt w Łomży nie ma obiecanego darmowego internetu, a konflikt pomiędzy stronami się pogłębia. Budowniczy zarzuca miejskich urzędnikom zaangażowanym w jego realizację niekompetencję i złą wolę, ci zarzucają mu niewywiązywanie się z umowy. Strony kontaktują się ze sobą za pośrednictwem prawników i grożą sobie pozwami sądowymi.
Władze wiedzą, ale...
Problem z realizacją projektu „Stop wykluczeniu cyfrowemu w mieście Łomża” niepokoi radnych, którzy dopytają o jego realizację. Chodzi im głównie o to dlaczego nie ma darmowego internetu, choć miał już być. Podczas środowej sesji, na kolejne tego typu pytania, wiceprezydent Andrzej Garlicki przekazał kilka lakonicznych zdań. Powiedział że jest konflikt wykonawcy z podwykonawcą. Tłumaczył, że problemy to „kwestia zaszłości”, że obecne władze miasta robią wszystko co do nich należy i podejmują działania aby projekt zakończyć i rozliczyć. W tym kontekście wspomniał także o swoich spotkaniach w Centrum Projektów Polska Cyfrowa, które zapewniło finansowanie projektu i przed mim miasto musi się rozliczyć z wydatkowania środków i realizacji założonych celów.
- Określiliśmy niezbędne kalendarium działań – mówił wiceprezydent Garlicki dodając, że w środę mija termin ostateczny jaki miasto wyznaczyło wykonawcy na włączenie sieci i że jeśli to nie nastąpi trzeba będzie powołać zastępczego wykonawcę.
Do wczorajszego popołudnia to jednak nie nastąpiło i nic nie wskazywało, że miałoby nastąpić w najbliższym czasie. Tymczasem, według naszych informacji, podczas ubiegłotygodniowego spotkania w CPPC miano zapowiedzieć władzom miasta, że jeśli w ciągu najbliższych miesięcy nie uda im się projektu skończyć podłączeniem 500 mieszkańców do sieci internetowej, Łomża będzie musiała zwrócić całą otrzymaną dotację wraz odsetkami. Jeszcze w poniedziałek wysłaliśmy w tej sprawie pytania do ratusza. Do chwili publikacji nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.
Pytani przez nas eksperci zajmujących się administracją tego typu sieci, twierdzą, że przejęcie i dokończenie projektu przez inną firmę w czasie jaki pozostał Łomży do jego rozliczenia, jest niemalże niemożliwe. Jedynym wyjściem z kryzysowej sytuacji jest więc porozumienie trzech skonfliktowanych dziś stron. Inicjatywa musi wyjść z ratusza, bo Łomża może na tym stracić najwięcej.