Śmieci niezgody
Powołanie Zakładu Gospodarowania Odpadami, czyli czwartej miejskiej spółki Łomży, miało uchronić nas przed finansową katastrofą, jaką byłaby konieczność zamknięcia wysypiska śmieci w Czartorii koło Miastkowa. Groźba była ogromna, bo tam kilka lat temu, za ponad 37 mln zł, z wykorzystaniem unijnej dotacji, miasto wraz z 18 okolicznymi gminami wybudowało Zakład Przetwarzania i Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych, który stał się Regionalną Instalacja Przetwarzania Odpadów Komunalnych. Pod koniec stycznia na wniosek prezydenta Mariusza Chrzanowskiego, i po zarzutach o zaniedbania poprzedników, radni miasta podjęli uchwałę zezwalającą na powołanie spółki i przekazanie jej zakładu w Czartorii. Niedługo po tym prezydent Łomży ogłosił sukces, bo ZGO „Sp.z o.o. w organizacji” dostała od marszałka decyzję, umożliwiającą dalsze funkcjonowanie wysypiska śmieci. Okazuje się, że sukces oznajmiono jednak chyba przedwcześnie, bo katastrofa - i to nie tylko wizerunkowa - wisi na włosku.
Pełniący funkcję władz Zakładu Gospodarowania Odpadami „Sp.z o.o. w organizacji” pełnomocnik, Kazimierz Gwiazdowski – działacz PiS i urzędowy asystent prezydenta Mariusza Chrzanowskiego - aby uzyskać od marszałka województwa wymaganą do dalszego funkcjonowania wysypiska w Czartorii „instrukcję prowadzenia składowiska odpadów...” przedstawił uprawnienia byłego kierownika tego wysypiska Zbigniewa Szewczyka. Sęk w tym, że ten nie jest pracownikiem śmieciowej spółki, mniej więcej w tym samym czasie dostał wypowiedzenie z pracy w MPGKiM, pod które dotychczas podlegało wysypisko, to jeszcze – jak twierdzi – zrobiono to bez jego wiedzy i zgody. Szewczyk pozytywną dla spółki „w organizacji”, ale przede wszystkim nowych władz miasta, decyzję marszałka województwa zaskarżył do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Białymstoku domagając się stwierdzenia jej nieważności. To zaś oznaczałoby, że wysypisko straciłoby statut RIPOK, śmieci z Łomży i okolicznych gmin należałoby wozić do Czerwonego Boru, a w konsekwencji miasto zapewne musiałoby oddać całą unijną dotację i to wraz z odsetkami.
Gminy się opierają
Wniosek Szewczyka do SKO to nie jedyna przeszkoda na drodze do sukcesu śmieciowej spółki. Na zmiany nie godzą się także włodarze wszystkich okolicznych gmin. Przed miesiącem prezydent Łomży przedstawił im do podpisania aneksy do porozumień sprzed 6 lat, określające, że właścicielem majątku wspólnego śmieciowego projektu jest miasto Łomża i że przysługuje jej prawo wniesienia go do własnej spółki.
Jak się okazuje, gminy nie chcą tego podpisywać. Obawiają się, że po stworzeniu spółki ich mieszkańcy będą musieli płacić za śmieci jeszcze więcej niż dziś. Oficjalnie podobno to nie padło, ale miasto do podpisywania aneksów chce ich „zachęcić” sugerując, że opłaty za przywożone do Czartorii śmieci zdrożeją... dla tych, co nie podpiszą. Póki co, planowane na najbliższy piątek spotkanie z wójtami i burmistrzami 18 gmin, które wraz z Łomżą wykładały pieniądze na wybudowanie w Czartorii Zakład Przetwarzania i Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych, przełożono na drugą połowę miesiąca.
W spółce z...
Do tego czasu mają być już powołane pełne władze ZGO, tak by ze spółki „w organizacji” mogła się przeistoczyć w normalną. W ostatni piątek niespodziewanie prezydent Mariusz Chrzanowski powołał jej Radę Nadzorczą. Przewodniczącą została doktor nauk ekonomicznych Krystyna Backiel. Jednym z członków rady został Krzysztof Prokop, który posiada stopień naukowy doktora habilitowanego nauk prawnych, a drugim łomżyniak Radosław Żegalski, dziś też wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej Łomżyńskiego Funduszu Poręczeń Kapitałowych Sp z o.o.
Powołanie naukowców do spółki śmieciowej budzi zadziwienie i rodzi pytania o... kumoterstwo. Krystyna Backiel, przewodnicząca RN ZGO, w jesiennych wyborach samorządowych była kandydatką PiS (tak jak prezydent Łomży) na radną sejmiku województwa podlaskiego z okręgu białostocko-południowego. Krzysztof Prokop zaś, to adiunkt na Wydziale Prawa Uniwersytetu w Białymstoku, gdzie nowy prezydent Łomży robi doktorat.
Jeszcze w tym tygodniu ta Rada Nadzorcza ma wybrać zarząd spółki z prezesem. I choć nie było żadnego konkursu ani ogłoszeń o naborze, po mieście już krąży nazwisko... Atutem ponoć jest „świadectwo stwierdzające kwalifikacje w zakresie gospodarowania odpadami”. Po zarejestrowaniu spółki i jej władz w Krajowym Rejestrze Sądowym, ZGO już bez dopisku „w organizacji”, ponownie wystąpi do marszałka województwa podlaskiego o nową „instrukcję prowadzenia składowiska odpadów...”. Musi ją zdobyć, zanim prawomocnie zostanie uchylona ta „stara” wydana przed miesiącem na uprawnienia Zbigniewa Szewczyka.