Uwaga! Stop.
Miejsce startu. Tłum ludzi. Napięcie sięga zenitu. Zaciśnięte pieści. Płuca nabrzmiałe energicznym wdechem. Na twarzach napięcie, jakby zdziwienie z lekka. Czyżby pastuch podpięli do wysokiego napięcia?! Nie, to bierne prawo wyborcze wchodzi w decydującą fazę.
Na starcie powinni pojawić się biegacze. Ale, cóż to?! Nikt nie jest zainteresowany wyścigiem. Jeden wystartował wprawdzie piorunem. Obejrzał się. Nikt go nie goni. Zatrzymał się na poboczu i coś gmera w spodniach. Otwieracza szuka, chyba szampana będzie rozlewał. Zwycięstwo wprawdzie nie jest pewne, ale nawet gdyby, to i tak warto szybko wypić. Jak Stary wystartuje i zobaczy bąbelki, to dogoni i zabierze. Przecież on we wszystkich wyścigach startuje na tym paliwie już od lat i przekonuje, że jeszcze się nie zatarł. Jest też Młody. Niby wystartował, ale jakby w zaprzęgu. Ma minę jakby partia uczepiła mu rozrzutnik z gnojem. Zresztą, młody zawsze zdziwiony. Tak więc snują się w bliskiej okolicy startu, licząc na to, że meta sama do nich dojdzie. Kandydaci na radnych to jeszcze bardziej osobliwa trzódka. Ci to kupą mości panowie! Recydywiści startują, bo jedna kadencja to za mało. Silny nowicjat chce upuścić trochę starej krwi i wpuścić nowej. Inni startują, żeby coś komuś udowodnić. Na przykład: szefom swoich partii, że jeszcze mogą. Kolejni, bo mają w sobie coś z kamikadze. Znaczna część nie jest do końca przekonana, że startuje. Prosili, żeby coś tam podpisać, że płacić nie będzie trzeba, byle się było. Oczywiście, wszystkie te podzbiory są częścią zbioru wybitnych osobowości, z których każda nosi w plecaku marszałkowską buławę.
Rejestracja komitetów, list. Zgłoszenia, wnioski, umowy. Administracja jakoś im idzie. Przekonywanie do siebie wyborców już trudniej. Oczekiwanie na przyszłych prezydentów, wójtów na zagrodzie i burmistrzów oraz radnych upływa nam w iście piknikowym nastroju. Tylko grilla nie ma komu rozpalić. Na miesiąc z małym haczykiem przed oni szukają kiełbasy wyborczej. Jak kładli się spać, tak wstają do pracy. Za cholerę nie widać, że wybory jakieś. I nie chodzi mi wcale, żeby się zaraz za łby brali. Tylko niech chociaż spróbują nas do czegoś przekonać. Może chociaż publikacja skromnego testu zdań niedokończonych: kasę miasta uzupełnię z.... , MPEC sprzedam za..... Euro firmie.... itd.itp.
Odpowiedzieć na te i wiele innych pytań, to jest ich obowiązek. Bo po wyborach w tych, co wygrali, budzą się prawdziwie samcze odruchy. I to niezależnie od płci. Taki radny musi być spełniony. Kadencja to za mało. Trzeba przecież wybudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna. I nawet jak im się coś uda, to i tak później nie ma komu sprzątać, podlewać i spłodzić syna.
Mariusz Rytel