Ale dziura...
1500 kg tzw. „masy na zimno” do łatania dziur w jezdniach zużyli we wtorek drogowcy na ulicach Łomży. Około tony tej masy dziennie wwalane było w drogowe dziury i wyrwy niemal od początku zimy. Tymczasem ciągle rosną nowe. Rekordowo wielkie mają po kilka metrów kwadratowych wielkości i po kilkanaście centymetrów głębokości.
Łatanie, nie dość że tymczasowe, to jeszcze kosztowne. Tona „masy na zimno” kosztuje od 800 do 1000 zł, do tego doliczyć trzeba choćby koszty pracowników. Dziennie w samej Łomży idzie na ten cel zatem do 2 tys. zł.
Dyrektor Łazarski, który odpowiada za drogi podlegające pod powiat łomżyński, a więc poza miastem podaje, że tej zimy zużył niemal dwa razy więcej masy do łatania dziur niż poprzedniej zimy. Podobne proporcje odnotowano także w mieście. A zima się przeciąga. Synoptycy po dwóch, trzech dniach ocieplenia znowu zapowiadają ochłodzenie i znowu zamarznięta woda porozsadza asfalt i ponownie trzeba będzie dziury łatać. Tymczasem w tegorocznym budżecie miasta na utrzymanie dróg jest o 400 tysięcy mniej niż w ubiegłym roku. Tymczasem Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej poza masą do zalepiania dziurawych jezdni musiało już dokupić także soli do ich posypywania. „Na ten cel przeznaczyliśmy około 20 tys. zł.” - Marek Olbryś wicedyrektor MPGKiM. W firmie, jak i ratuszu przyznają, że pieniędzy na drogi w tym roku trzeba będzie wydać więcej niż planowano. W 2004 roku zimowe utrzymanie dróg – czyli ich odśnieżanie, posypywanie solą i łatanie - kosztowało kasę miasta około 800 tysięcy złotych, w tegorocznym budżecie na ten cel zapisano jedynie 400 tysięcy.
Drogowy slalom
Jazda po dziurawym asfalcie może przysporzyć nie tylko stresów, ale także sporych kosztów. Wjechanie do dziury, której jeszcze wczoraj w tym miejscu nie było, może skończyć się na przykład urwaniem zawieszenia. Najczęściej jednak szybciej niż to być powinno wybijają się amortyzatory, niszczą opony czy gną felgi. Zazwyczaj kierowcy klną pod nosem, jadą do warsztatu mechanicznego i.... płacą. Tymczasem za dziury w jezdniach i za spowodowane przez nie szkody odpowiadać powinien właściciel drogi, i to on powinien ponosić koszty naprawy zniszczonego samochodu. Łomża na taką okoliczność jest ubezpieczona i odszkodowania kierowcom winno wypłacać Towarzystwo Ubezpieczeniowe Filar. Powinno, ale wypłaca z rzadka, bo łomżyńscy kierowcy raczej nie wnoszą żadnych roszczeń z tego tytułu. Jak podkreśla Anna Lewicka dyrektorka łomżyńskiego biura TU Filar, od marca ubiegłego roku, gdy to Towarzystwo przejęło ubezpieczenie łomżyńskich dróg, zgłosiło się tylko kilku – dwóch, może trzech - kierowców, którzy domagali się zwrotu kosztów naprawy samochodu zniszczonego.
Jak uzyskać zwrot kosztów naprawy pojazdu uszkodzonego w miejskiej dziurze?
To także jest kolizja
Niektórzy kierowcy w takiej sytuacji sami robią zdjęcia uszkodzonego samochodu oraz dziury i drogi, na której się to stało, niemniej ubezpieczyciele zalecają wezwanie policji drogowej. Policyjna notatka będzie jednym z podstawowych dokumentów, których będzie wymagał ubezpieczyciel.
Dobrze jest mieć też świadka, który widział całe zdarzenie i będzie w stanie potwierdzić, że samochód został uszkodzony właśnie przez tę konkretną dziurę.
Teraz do zarządcy drogi
Jeśli już wezwaliśmy policję, która odnotowała zdarzenie, możemy pokusić się o dochodzenie swoich praw u zarządcy drogi, który odpowiada za jej stan. Za drogi miejskie odpowiedzialny jest Urząd Miasta, za powiatowe - Starostwo, za gminne - urzędy gmin, a krajowe - Rejon Dróg Krajowych. Jeżeli zarządca drogi się ubezpieczył – w przypadku Łomży jest to wspomniane wyżej „TU Filar” - kierowcy z roszczeniami zostaną tam skierowani.
Naprawa i zwrot kosztów od ubezpieczyciela
W przypadku, gdy będziemy chcieli uzyskać zwrot kosztów naprawy od zarządcy drogi bądź firmy, w której on się ubezpieczył, będziemy musieli udowodnić, że zarządca wiedział o dziurze w jezdni zanim my do niej wpadliśmy... Nie jest to zadanie łatwe, ale należy próbować. Zdecydowanie łatwiej wyegzekwować odszkodowanie od swojego ubezpieczyciela. Podstawą wypłaty odszkodowania jest rachunek od mechanika, przy czym - co warto podkreślić – ubezpieczyciel wymaga, aby najpierw on ocenił czy kosztorys naprawy samochodu sporządzony przez mechanika jest rzetelny.
Podsumowując, łatwiej jeździć ostrożnie i omijać dziury z daleka lub... kupić sobie samochód terenowy – im dziury nie są straszne, bo i tak „kiepskich i dziurawych dróg my się prędko nie pozbędziemy” – dodają drogowcy..