Katarzyna Dowbor oddaje nowy dom w Nowogrodzie
- Dzięki Pani Kasi Dowbor i jej programowi „Nasz nowy dom” zamykamy stary rozdział w życiu, a otwieramy nowy, z nadzieją na lepszą przyszłość – opowiada z zapałem Adrian Żebrowski (lat 24) z Nowogrodu, który z siostrami: 19-letnią Patrycją i 15-letnią Klaudią wprowadził się w sobotę, 9. sierpnia, do odmienionego cudownym zrządzeniem losu i pięciodniowym staraniem ekipy Polsatu domu rodzinnego. Rozsypująca się ze starości chałupa została już wyremontowana nie do poznania.
Do popularnego programu TV Polsat „Nasz nowy dom” trójkę rodzeństwa Żebrowskich zgłosiła Aleksandra Dzbeńska, wychowawczyni Patrycji w 4. klasie Technikum Architektury Krajobrazu w Łomży. Jej wzruszający list wywołał duże wrażenie w redakcji programu, gdyż odsłaniał tragedie, jakie w krótkim czasie dotknęły dzieci: śmierć mamy przed trzema laty, a trzy miesiące temu śmierć taty. - Do tego moja choroba, bo załamałem się i przez trzy miesiące leczyłem w Klinice Nerwic w Warszawie – wyjawia Adrian. - W naszym domu zawsze było skromnie, może biednie, ale czysto...
Zwykły chłopak w telewizji
Potem wydarzenia potoczyły się szybko: do Adriana zadzwoniła kobieta z produkcji programu telewizyjnego.
- Byłem w szoku, że wytypowano nas do „Naszego nowego domu”, bo wydawało mi się dziwne, że ja, zwykły chłopak z małej miejscowości mogę być w telewizji – mówi Adrian. - To było nierealne. Prawdę mówiąc, nie wierzyłem, że może mnie i siostry spotkać takie szczęście.
Kiedy w sobotę koło domu Żebrowskich gromadziły się małe grupki zaintrygowanych sąsiadów i zaciekawionych przechodniów, Katarzyna Dowbor czekała w autobusie Polsatu, zaś producentka Olga Toporowska, operatorzy i technicy z kilku wozów przygotowywali plan zdjęciowy na przyjazd rodzeństwa. Trwało to kilka godzin, gdyż zdjęcia kręcono także podczas powrotu do domu. Pięć dni brat z siostrami spędził w kilkugwiazdkowym hotelu w Wesołej, gdzie – jak określa Adrian – „nie brakowało nam niczego”. Jednocześnie realizatorzy nagrywali wypowiedzi ludzi bliskich, takich jak Anna Lachowiecka (lat 29), projektantka wnętrz z Grójca. To ona projektowała „nowy dom” rodzeństwu Żebrowskich. Jak mówi współpracująca z ekipą architekt Martyna Kupczyk, list zrobił w redakcji tak duże wrażenie, że pierwsze łzy pojawiły się podczas czytania historii z Nowogrodu. Łzy radosnego wzruszenia zalśnią zarówno w oczach obdarowanych dzieci, jak Katarzyny Dowbor.
- Adrian jest dla sióstr matką i ojcem, jest motorem nadziei i pozytywnych zmian – twierdzi Anna Lachowiecka, przedstawiająca się jako „najbliższa przyjaciółka Aduśka”, co młodzian potwierdza.
- On musi mieć silną rękę, gdy siostry płaczą, on się nie poddaje. Ma taki rodzinny charakter. Tego nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego właśnie dobrych ludzi spotykają w życiu takie tragedie...
„Ledwo starczało na przeżycie...”
Ania chciałaby Adriana z siostrami – jak deklaruje na ulicy przed domem w obecności swej mamy Barbary – „przyjąć do naszej rodziny, bo nie oceniamy ludzi za to, co mają, ale jakimi ludźmi są”. Ani podobają się młodzi Żebrowscy: szczerzy, pomocni, uczynni. Jej sympatię budzi też Katarzyna Dowbor, u której „łzy wzruszenia nie są ot, na pokaz, nie pod publiczkę. To autentyczna kobieta...”.
- Bardzo fajna rodzinka, w dobrej komitywie i pozytywnym kontakcie rodzeństwa ze sobą – ocenia z kolei dziennikarka i Katarzyna Dowbor (lat 55). - Są pokrzywdzeni przez los i okaleczeni. Do tej pory przeżywają śmierć mamy i taty, zostali kompletnie sami na świecie i chyba dlatego trzymają się tak blisko... Po dwóch edycjach programu udało nam się pomóc ponad 20 rodzinom, a w trzeciej edycji będzie ich 12. Wizyta w rodzinie, gdzie jest bieda, ludzie cierpią, chorują, to dla nas swoisty wstrząs, któremu nie można się poddać. Przecież nie wchodzimy jako obcy do środowiska, które kipi radością i beztroską, ale poznajemy rodziny przytłoczone ubóstwem, chorobą i często śmiercią.
Rodzinka niespodziewanie nadjeżdża nieoznakowanym busem. Kasia Dowbor wita z uśmiechem dzieci. Adrian z niedowierzaniem rozgląda się po „leciutko” zmienionym ogrodzie: uporządkowana kompozycja trawnika, drzew i krzewów, dosadzone kwiaty... Potem powie, że jego „wynagrodzenie nie pozwalało, aby coś więcej zrobić z ogrodem, a tym bardziej z budynkiem. Ledwo starczało na przeżycie”. Przyznaje, że „woli popłakać w kącie, ażeby nikt nie widział, niż pokazywać słabości”.
Pogodne i radosne kolory szczęścia
- Myślę, że Adrian bardziej udaje mocnego, niż jest z rzeczywistości, ma dwie siostry pod opieką i musi im udowodnić, że wszystko będzie dobrze, że ich życie jednak dobrze się ułoży... – dzieli się wrażeniami Kasia Dowbor, gospodyni i prowadząca program Polsatu „Nasz Nowy Dom” w terenie. - Patrycja jest wrażliwa, czasami myślę, że nadwrażliwa. Klaudia wydaje się bardziej spontaniczna i naturalna. Szkoda, że tyle rodzin i ludzi samotnych w Polsce potrzebuje pomocy, a my nie jesteśmy w stanie dotrzeć do wszystkich... Myślę, że to rola samorządów, organizacji, krewnych i sąsiadów...
Za każdym odcinkiem kryje się ludzki dramat. Najbardziej cieszy mnie szczęśliwy finał. Finał, gdy rodziny wracają do zupełnie odmienionego domu. Ich powrót to faktycznie początek nowego życia. Adrian podpisał umowę, że do emisji programu w drugą niedzielę października, nie udostępni zdjęć ani informacji, jak dom po transformacji wygląda w środku. Może dzielić się wrażeniami:
- Była kuchnia, dwa małe pokoiki i łazienka. Teraz przybyło przestrzeni, pojawił się zupełnie inny wystrój, wszystkie elementy, detale, urządzenia i meble są najwyższej jakości. Dosłownie każdy szczególik. Zmiana nie do opisania! Wewnątrz było ciemno, smutno, a jest żywo i pogodnie. Kolory szczęścia!