Kupcom spod wiaty wiatr w oczy wieje
„Bardzo często nie jesteśmy w stanie pokryć kosztów, związanych z prowadzoną działalnością” - pisze w liście do prezydenta Łomży Mieczysława Czerniawskiego 65 kupców spod rozległej wiaty koło nowej hali targowej przy ul. Sikorskiego. Ich zdaniem, opłaty za metr kwadratowy stoiska pod wiatą „przewyższają ceny opłat na hali, pomimo gorszych warunków pod wiatą”. Wysoka jak nowa hala stalowa konstrukcja wiaty nie ma z boków żadnych osłon, więc pod dachem tworzy się komin aerodynamiczny i powstaje dmuchawa jak w wielkim tunelu. Póki deszcz nie pada, da się przeżyć i bez śniegu. „Dostaliśmy od Pana zapewnienie, że to wszystko ma służyć nam – zawiedliśmy się...”.
Po oddaniu ponad miesiąc temu do użytku nowej hali targowej, handlujący w niej kupcy mają w większości dobre humory. Jest ciepło, czysto, sucho, przewiewnie i toalety na miejscu za darmo, i można sobie herbatę zaparzyć, i zjeść w spokoju posiłek. A co najważniejsze – klienci nie brodzą w błocie i kurzu, nie ma tego bałaganu i chaosu rurek, stoisk, desek, brezentów i folii jak w slumsach. Ruch może w interesie nie największy, ale warunki poprawiły się o niebo – dlatego przechadzając się alejkami wewnątrz parterowego budynku, człowiek odczuwa przyjemność. Dużo różnorodnego towaru, sporo ludzi, gwar jak w trochę większym mieście i przyjazna, serdeczna atmosfera bazaru. Za 17 mkw. boksu w nowej hali targowej płaci się 450 zł brutto plus około 20 – 30 zł za światło.
Postulaty podpisane, a rozmówcy anonimowi
Inne nastroje panują podczas rozmów z kupcami pod wiatą. We wtorek nie ma wprawdzie ostrego słońca, ale temperatura wynosi kilkanaście stopni i tylko od czasu do czasu daje się odczuć chłodny powiew z rożnych stron. Ta dziwaczna cyrkulacja sprawia, że w chłodniejsze i wietrzne dni drżą z zimna od samego rana, gdyż od szóstej czy siódmej rozstawiają swoje stoiska. Podmuchy wiatru w deszczowe dni zwiewają towary na ziemię i zalewają towar na stoiskach, zwłaszcza na obrzeżnych. Kupcy proszą prezydenta „o odstąpienie od pobierania opłat za samochody, stojące obok stanowisk poza wiatą”. Woleliby ponadto, zwłaszcza że handlują głównie kobiety, w tym dużo starszych, mieć stoły i lady na stałe, aby nie musieć co dzień rozbierać ich i składać, by dnia następnego rozstawiać ponownie et cetera. Zobowiązują się do dbania o estetykę tych stołów, ale z nazwiska wypowiadać się nie chcą. Tłumaczą, że oglądają nieraz w telewizji, jak nasłane z Urzędu Skarbowego kontrole wykańczają drobnych kupców, producentów i rzemieślników. Wolą teraz pozostawać anonimowi...
Nadejdą ulewy jesieni i zadymki śnieżnej zimy
W piśmie przedsiębiorcy stawiają pod adresem włodarza cały szereg postulatów. Przede wszystkim, chcą obniżenia opłaty z 2 zł do 1 zł za metr kwadratowy, czyli żeby złotówkę płacić niezależnie od tego, czy to dzień zwykły, czy targowy (wtorek, piątek). Przekonują, że mierzące około 20 mkw. stoisko przez osiem dni targowych w miesiącu potrafi nieźle podnieść koszty handlowania. Z kolei Ci, którzy zajmowali się „przemysłówką” - ubrania, buty, drobny sprzęt gospodarstwa domowego – twierdzą, że jeszcze przed budową nowej hali oraz w trakcie, kiedy przez półtora roku handlowali na peryferiach dworca PKS, opłata za metr wynosiła... złotówkę. Dopiero po przeniesieniu handlu pod wiatę skoczyła aż dwukrotnie w dni targowe. To sprawia, że niektórzy z nich – targując dzień w dzień przez cały tydzień z niedzielą włącznie – płacą więcej niż kupcy w hali, mimo że obroty na stoiskach pod wiatą zmalały. Zgodnie uważają, iż trzeba w jakiś sposób zabudować ściany boczne wiaty. Obecnie próbują sami osłonić się przed wiatrzyskiem, zastawiając bokiem stoiska busami, ustawionymi na obrzeżach hali, albo płachtą z plastiku, podczepioną wysoko, prawie pod dachem metalowej konstrukcji. Ale wiedzą dziś dobrze, że niewielka z tego będzie pociecha, kiedy nadejdą wichry i ulewy jesieni, a zaraz po tym zadymki i śniegi zimy. Będzie zewsząd mroziło i nawiewało. Jak wówczas będzie wyglądało parkowanie samochodów dostawców i klientów – będzie zabawa...? Przedsiębiorcy, prowadzący działalność na terenie targowiska miejskiego przy ul. gen. Sikorskiego, wystosowali swoje pismo do prezydenta Łomży 6. maja (wpłynęło dwa dni później). A prezydent miał im obiecać, że w ciągu siedmiu do 14 dni uzyskają oficjalną odpowiedź. Agata Gołaszewska z Rady Miasta interpelowała w tej sprawie do prezydenta, który – jak tłumaczył - sprawę przekazał projektantowi wiaty.