Wegetacja w natarciu
Sześćdziesięciu sześciu na stu mieszkańców województwa podlaskiego twierdzi, że ten region jest najgorszym w Polsce miejscem do życia. Podobne wyniki są na reszcie ściany wschodniej. Warto zauważyć, że to najgorsze zdanie o swoim miejscu zamieszkania, jakie mają wszyscy Polacy. Nawet górale się nie skarżą, chociaż życie ich ostatnio nie oszczędza. W całym kraju znane jest już słynne pytanie o różnice pomiędzy Łomżą a Zakopanem. Odpowiedź: w Łomży można jeździć na nartach. Tak więc nawet ludzie gór, przyzwyczajeni do biadolenia z powodu permanentnego niedoboru „dutków”, doświadczeni ostatnio ciepłym halnym z południa nie narzekają aż tak bardzo.
Dlaczego więc wyniki w naszym regionie są tak świadczą o takim sceptycyzmie w spojrzeniu na rzeczywistość? Aż trudno uwierzyć, biorąc pod uwagę, że szczególnie ludność wschodniej części województwa nie należy do nazbyt wymagającej. Przywykli do surowości klimatu i polityki, nie wymagają od życia zbyt wiele. Coś upędzić, „pohulać” i jakoś to będzie. Z uśmiechem na ustach idą przez życie dopóki nikt im się za mocno nie wtrąca. Nie zwykli narzekać na deszcz, kiedy pada zaledwie od dwóch dni, i psioczyć na silne mrozy, kiedy dopiero pojawiły się w prognozie. Chociażby te przykłady pokazują, że wschodni Słowianie regionu różnią się w znaczący sposób od zachodnich Słowian mazowieckich z łomżyńskiej części województwa. To symptomatyczne niczym topnienie lodowców na Grenlandii.
Skoro więc ci ludzie są tak pozytywnie nastawieni do życia, mimo przeciwności losu i głupoty ludzkiej – to znaczy, że… należy pochylić się nad problemem. Problemem dla ludzi jest bowiem brak pracy. Nie ma u nas kultury dbania o pracodawcę i kształcenia wedle zapotrzebowania rynku. Dużo się o tym mówi. W ogóle w gębie jesteśmy mocni. Strategie długoterminowe, krótkoterminowe plany, zapewnienia o wsparciu to dla nas chleb powszedni. Przyjęliśmy nawet pod strzechy biurokratyczną nowomowę. Nawet ludzie napotkani na ulicy płaczą do kamer i mikrofonów, że w regionie nie będzie lotniska. A po co nam lotnisko?! Do emigrowania wystarczą nam w zupełności te Warszawie i pod stolicą. Niezależnie od tego, czy akurat działają obydwa, czy na tym drugim topi się pas startowy. Znacznej części całej reszty pozostaje postępująca wegetacja, nawożona informacjami o kolejnych miejscach pracy tworzonych przez hipermarkety i parabanki z chwilówkami.
Z drugiej strony, coraz gorsze wyniki postrzegania jakości życia w naszym regionie nie znaczą wcale, żeśmy nagle w większości doszli do depresyjnych wniosków. Prawdopodobnie te ciemięgi z ankietami nie zadzwoniły do żadnego wójta, burmistrza czy innego radnego. Wtedy odsetek zadowolonych z życia podskoczyłby od razu.
Mariusz Rytel