Twierdzi, że nie zabiła dzieci, a jedynie nie udzieliła im pomocy
Z aktu oskarżenia wynika, że kobieta w latach 2000, 2003, 2008, 2010 i 2012 zabijała swoje nowo narodzone dzieci. Przed Sądem Okręgowym w Łomży ruszył proces 42-letniej Beata Z. z Hipolitowa. Po odczytaniu przez prokuratora aktu oskarżenia Beata Z. na pytanie sądu czy przyznaje się do popełnienia zarzucanych jej czynów odpowiedziała, że „nie przyznaję się do popełnienia tych morderstw, ale przyznaję się do nieudzielenia dzieciom pomocy”. I tłumaczyła, że nie potrafiła udzielić im pomocy. Kobieta odmówiła składania wyjaśnień, ale w imieniu oskarżonej jej obrońca Edyta Tawrel zapowiedziała, że Beata Z. później będzie mówiła, bo „chce opowiedzieć swoją historię”. Mecenas mówiła także, że chociaż większość osób już wydała wyrok na jej klientkę w czasie procesu będzie chciała pokazać, że to co się stało, to także wina niewydolnego systemu pomocy społecznej, a również tego, w jakich warunkach i sąsiedztwie żyła Beata Z.
Wykrycie serii zabójstw noworodków po koniec października ubiegłego roku wywołało szok nie tylko w regionie, ale i całym kraju. Makabryczna sprawę wyszła na jaw po informacji od pracownic pomocy społecznej, że kobieta była w zaawansowanej ciąży i już nie jest, ale dziecka nie ma. Okazało się, że dziecko urodziło się w czerwcu, ale natychmiast po porodzie zostało zamordowane. Kobieta początkowo twierdziła, że rzuciła je psu na pożarcie, później zmieniła zeznanie... Policjanci ciało dziecka znaleźli w piwnicy pod stodołą w jej gospodarstwie. Tam też były szczątki jeszcze jednego noworodka.
Z odczytywanych przez sąd zeznań składanych przez Beatę Z. w śledztwie wynika, że kobieta kilkakrotnie je zmieniała i modyfikowała. Początkowo przyznawała się do zabójstwa tylko jednego dziecka – tego urodzonego w czerwcu 2012 roku, później do uśmiercenia dwójki, następnie piątki, by ostatecznie w śledztwie przyznać się do zabicia czwórki noworodków – szczątki kolejnej dwójki zamordowanych noworodków znaleziono na strychu domu w którym mieszkała kobieta. W śledztwie kobieta przyznała się także do utopienia jednego noworodka w stawie znajdującym się nieopodal domu i szczegółowo opisała to zdarzenie, ale później zmieniła zenanie mówiąc, że znalezione w stawie dowody dotyczą zapewne dziecka, które po urodzeniu w 1998 roku zabrał jej nieżyjący już mąż i teściowa. W jednej z wersji wyjaśnień winą obarczyła konkubenta, z którym miała dzieci co potwierdziły badania DNA, twierdząc „że przez niego zabiła te dzieci” i żeby był inny to by do tego nie doszło. Ostatecznie mężczyzna w procesie ma status pokrzywdzonego.
Według prokuratury kobieta za każdym razem działała w zamiarze bezpośrednim pozbawienia ich życia. Po urodzeniu nie zapewniała odpowiednich warunków ani opieki doprowadzając do zgonów noworodków. Z ustaleń biegłych na podstawie odnalezionych szczątków dzieci wynika, że ich śmierć mogła nastąpić w kilka a nawet kilkanaście godzin od urodzenia. Według ustaleń biegłych kobieta w chwili mordowania kolejnych dzieci była poczytalna. Biegli ocenili Beatę Z. jako kobietę „chłodną uczuciowo”, „nastawioną na siebie”, która „nie przejawia poczucia winy” i ma objawy choroby alkoholowej.
Beata Z. od zatrzymania przed rokiem przebywa w areszcie. Przy zarzucie zabójstwa, grozi jej od 8 lat więzienia do dożywocia.