Zapomniany kontynent
Są rzeczy ważne i nieważne. Pomiędzy nimi są te ważne trochę mniej i te trochę bardziej nieważne. Waga zmienia się w zależności od wieku i zwyczajów. Od czasów, w których żyjemy, chyba najbardziej. To wyjątkowa waga, bo szale wcale się nie przechylają. One po prostu się zmieniają.
W czasach Średniowiecza najważniejszy był zamek. Od wypraw krzyżowych po samurajskie wojny, każdy chciał zdobyć jakiś warowny gród. Pomiędzy można było sobie hasać do woli, ale gród to było coś. Pokonana załoga, wyrżnięci mieszkańcy, zdziesiątkowana własna armia, ale zamek zdobyty. Słupek poważania zdobywcy wzrastał wprost proporcjonalnie do ego jego. Ktoś wreszcie wpadł na pomysł, że zamek to tylko zagrzybione mury i kupa gnoju w środku. Nie warto się starać, bo przecież takie zamki nie zajmują wcale wielkiej przestrzeni. Oczywiście, natychmiast spadła liczba zabitych i rannych, w związku z tym stan przestał się zgadzać. Trzeba wiec było tłuc się na stojaka, twarzą do nadlatującej kuli. Oczywiście, wszystko to ze względu na honor żołnierza, który, niestety, był tylko dorabianiem teorii do burdelu.
W miarę rozwoju cywilizacji, ludzie żyli jednak coraz dłużej. Higiena osobista i zbiorowa. Umysłowe niedomagania ucywilizowano w ramy nowych nauk. Każdy miał zajęcia, wszyscy mieli się na czym skupić. Rozwój medycyny i socjologii sumienia, wymknął się w pewnym momencie spod kontroli. Ludzi robiło się coraz więcej, trzeba więc było coś wymyślić. Dopracowano więc przemysł zbrojeniowy i wszystko nadal toczyło się swym torem. Do czasu. Broń w rękach durniów jest jednak niebezpieczna. Albert Einstein przeszarżował, pozostawiając nam całkiem mocny oręż. Do dziś jest autorem popularnego bon motu: „Nie wiem, jaka broń będzie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na kije i kamienie.” Niewykluczone, że nie będzie komu rzucać.
Świat zaczął więc ograniczać zbrojenia. Rozwinął za to konsumpcję, dzięki czemu kontrola społeczeństw może odbywać się w bardziej wyrafinowany i skuteczny, jak się okazuje, sposób. Niektórzy nie wierzą w spiskowe teorie. Dla nich nie ma tego, czego nie widzą.
U nas nie widać dróg. Dobrych dróg. Niebawem straciliśmy szansę na budowę ekspresowej S61. Oczywiście, nikt nie jest temu winien. No, może kryzys. Tylko że kryzys, jest dziś nie mniej mityczny niż Zeus. Można więc skargi wysyłać na Olimp. My zostajemy tu, na ziemi. Region omijany przez poważne i potrzebne inwestycje, pozostaje na peryferiach współczesnego świata. Jaka Europa?! To nawet nie jest Afryka. Tam dostosowuje się, w sposób naturalny, środek transportu do powierzchni poruszania. W miejscach, gdzie nie można przejechać samochodem, używa się mułów i zwierzyny wszelakiej. Nasz region to zupełnie inny kontynent.
Więcej niż jeden pas w jedną stronę robi różnicę. Droga, która jest w tej chwili, wydaje się służyć kontroli populacji.
Mariusz Rytel