I love jesień
Jesień to znakomita okazja do rozpoczęcie nowego życia. Nie, oczy Was nie mylną – Jesień! Zastanówcie się. Przecież wszystko co najważniejsze w życiu dzieje się jesienią. Jesienią kończą się wakacje. Jesienią zaczynają się grzyby. Egzaminy poprawkowe są jesienią. Jesienią człowiek nie wie co ze sobą począć. Coś oczywiście musi, więc albo w jedną, albo w drugą stronę. Ale pogoda nie sprzyja podejmowaniu decyzji. Człowiek nie ma ochoty wychodzić z łóżka. Bezwiednie przyczynia się tym samym do określenia wiosny, jako symbolu - początku nowego życia. A kiedy, zapadła decyzja?! - ja się pytam! Kiedy?! Przecież nie na przednówku. Nawet jak powiew wichrów namiętności był przyczyną, a nie chłodna kalkulacja, to były to jesienne wichry.
Zresztą mocno ostatnio wieje. Często, tak z zaskoczenia nieco. Hitlerowska szaruga wkracza w polską złotą jesień, bez wypowiedzenia wojny. Bo, my wywiad mamy do bani! Meteorolodzy zachowali ciągłość myślenia. Za cholerę nie wiedzą jak będzie pogoda, co stanowi jedyny element łączący jesień z latem, a nawet wiosną. A jak tak przytnie z północnego wschodu z powiewem, to człowiekowi wszystkiego się odechciewa. Oto typowa kolejność zdarzeń: najpierw miałeś mokre ubranie, później przemarzłeś od wiatru. Już czujesz, że cię głowa boli. Resztkami sił dostajesz się do domu. Gorąca herbata, aspirynka, kocyczek, melancholia, depresja... i nowe życie. No chyba, że ktoś niewierzący. Od jesiennej deprechy wyrwać może nas kinowy i teatralny repertuar. Filharmonie walczą o podniesienie nas na duchu kulturą wysoką. Wysoko chcą podnieść, ponad chmury ponurej codzienności.
I tak windują wciąż wyżej, i wyżej, a tu człowiek patrzy z tego podnośnika. I patrzy. I widzi. Jakie kolory! Pastele u pani przedszkolanki nagle tracą swój naturalny blask. Nawet reklamy od debili nie przyciągają tak uwagi, jak jesień skąpana w odrobinie słońca. No, jak wyskoczy, choćby promyczek, to jak byś człowieku czosnek w miodzie namoczył. Przecież to wszystko od razu, zupełnie inaczej wygląda. Uśmiechać się chcesz to większości, zwalniasz tempo i marzysz. I myślisz. Myślisz o tym, co byś na wiosnę zrobił, gdybyś miał kupę kasy. Ale, jesienią to nie przeszkadza, że nie masz. Szczególnie na początku. Do wiosny, albo zdążysz wygrać w Lotto, albo zapomnieć o marzeniach. Dziś nie ma się co przejmować. Zupełnie bez sensu. Idziesz więc sobie dalej, totalnie zrelaksowany pogwizdując pod nosem – Mimozami jesień się zaczyna. Co to są te mimozy?! Zresztą nieważne, Cibie nie interesuje człowieku jakieś zielsko. Ty idziesz na grzyby. Szlachetne, a jakże. Innych nie zbierasz. Borowik, dajmy na to, jest szlachetniejszy niż niejeden prawdziwy szlachcic. Jeszcze, podgrzybek i kurka i koniec atlasu. Reszty lepiej się nie czepiać, bo można wrócić do tematu nowego życia. Może nawet, nie o te grzyby chodzi. Obcowanie z przyrodą jest najważniejsze.
W dzisiejszym zabieganym świecie, ludzie niedługo grube złotówki będą płacić za możliwość pochodzenia po lesie. Las bywa już lekarstwem na receptę. Obejmuje, otula, uspokaja i wycisza. 2453... czujesz się już lepiej... 2454... potrafisz się opanować... 2455... w ogóle, nawet nie patrz na nich, oni po prostu nie potrafią inaczej...2456... dobra jutro pojadę do lasu. Ale jak znajdę tego, co organizuje remonty łomżyńskich ulic i tak skutecznie utrudnia ruch, to nauczę się wnyki zastawiać na zimę.
Mariusz Rytel