Pasztet z Gmyza
„Konserwa typu pasztet o łącznej wartości nie mniejszej niż 4,20 zł” - tyle zapamiętałem z wypowiedzi prokuratora w łapówkarskim procesie policjantów z Tykocina. Nie wiem czy jest jakieś lekarstwo na powstrzymanie spazmów śmiechu, ale na pewno czasami mogłoby się przydać. Człowiek mógłby dosłuchać nagrania do końca. Nie udało się. Jeżeli dołączymy do tego jeszcze poważną minę organów ścigania i nieprawdopodobne zmartwienie trwale malujące się na twarzy stróżów prawa, można bojkotować kabarety przez najbliższe 10 lat. Na pewno nie wymyślą niczego lepszego.
Młodzi przedstawiciele niebieskiego zakonu, w zamian za pasztet odstąpili podobno od ukarania kobiety, która złamała drogowe przepisy. Wydział wewnętrzny ma podobno dowody na to, że kary uniknęli też dwa inni kierowcy z Finlandii. Oni, z kolei mieli zaproponować coś po angielsku. Nie można wykluczyć ponad wszelką wątpliwość, że jeden miał chleb, a drugi ogórki. Oficjalna obrona tego wątku sprawy rzuca jednak cień na podejrzenia w stosunku do podejrzanych. Policjanci nie znają języka. Najsmutniejsze jednak jest to, że wszystko – poza podejrzeniem w sprawie chleba i ogórków – to szczera prawda! Gdyby Stanisław Bareja myślał nad tym 10 lat, to nie wykombinowałby takiego scenariusza.
Wpadłby za to prawdopodobnie na udrożnienie dla łosi przeprawy pod mostem. Nie jest to trudne w sytuacji, kiedy pojawia się sporo tematów na temat potrzeby ochrony wszelkiego rodzaju fauny z kategorycznym wyłączeniem człowieka. Prawdziwa historia z przebudową mostu na „Ósemce” pod Białymstokiem, jest jednak bardziej brzemienna w skutki od historii z pasztetem. Brzemienna finansowo. Wyobrażacie sobie ile będzie kosztowała przebudowa nowego mostu?! Wszystko po to, żeby łoś mógł przejść pod nim z podniesionym czołem. Normalnie i tak by przeszedł. Ciekawe, co by Bareja zrobiłby ze „Smoleńskiem”?
Obok tak absurdalnych i kosztownych tematów jak wyżej wymienione, poszerza się margines pod hasłem – wiara w nie do wiary. To nie możliwe, że tam był trotyl i nitrogliceryna. Im mniej to niemożliwe, tym gorzej dla Gmyza i wysokokalorycznych cząsteczek. Przynajmniej w stosunku do tego pierwszego publiczny wyrok zapadł nim jeszcze sprawa trafiła na wokandę. Nikt przy okazji nie udowodnił, że dziennikarz napisał nieprawdę. W dzisiejszym świecie „wiary w nie do wiary” istotne jest to, że nie mogło się stać to, co się stać nie mogło. Jeżeli się stało, to tym gorzej dla wzwodu. Podniesienie tematu, nie tylko przez dziennikarzy, to dzisiaj ryzykowny temat.
Wiem. Czasami ciężko to zrozumieć. Łatwiej przełączyć na „Bitwę na głosy”.
W Hipolitowie, małej wiosce pod Stawiskami, słynnej ostatnio na cały kraj, wieczorem nikt nawet nie zapala świateł w domach. Pewnie wyjdą się przewietrzyć, kiedy odjadą ekipy telewizyjne. Nie wiadomo dlaczego, nikt nie chce rozmawiać z dziennikarzami? Przecież wszyscy mówią prawdę. Tam przez czternaście lat nikt nie zauważył, że szczupła, filigranowa kobieta niemal co roku chodziła w ciąży. Podobnie jak nikt nie widział później dzieci. No, chyba że było inaczej. Że na wzrok wpływ miał strach, obojętność i chęć posiadania świętego spokoju. Wtedy wyłącza się racjonalne, ludzkie spojrzenie na rzeczywistość. Człowiek szybko zapomina, że bez zdrowych oczu łatwiej wdepnąć w gówno.
Mariusz Rytel