Dehumanizacja czyli niepotrzebni ludzie
Patrząc na informacje pojawiające się na 4lomza.pl, doszedłem do wniosku, że człowiek w Łomży jest niepotrzebny. Dehumanizacja miasta i regionu postępuje bardzo szybko, choć być może, niezauważalnie. Weźmy taką oborę otwartą ostatnio przez ministra rolnictwa w Ciemnoszyjach. Nawiasem mówiąc, kiedy weselne grajki zostają ministrami, nachodzi na człowieka jakaś taka smutna refleksja o stańczykowych rządach. Nieważne, każdy ma prawo mieć hobby. Lepsze to niż cukier puder na twarzy polityka.
Wracając do ludzkich spraw. Wysokie bezrobocie nikogo już nie przekonuje o tym, że nas nie potrzebują. Potrzebują nas, no przecież! - myślimy sobie pod nosem. Problem w tym, że jesteśmy niewykwalifikowani i zbyt dużo kosztuje wyposażenie nas w odpowiednie umiejętności. Poza tym, nic pewnego, że inwestycja się zwróci. Potrzeba kierowców ciężarówek, spawaczy, techników od budowy mostów, hodowli i uprawy. Tymczasem większa część społeczeństwa to specjaliści od marketingu, menadżerowie i prezesi z przyzwyczajenia. Mówiąc krótko – jesteśmy tanią siłą roboczą z wygórowanymi ambicjami. Czyli, tak naprawdę nas nie potrzebują, tylko w pośredniakach trochę to ukrywają. Brak ochoty posiadania społeczeństwa zamierza jasno wyrazić premier. Podobno podczas swojego kolejnego strategicznego wystąpienia, zapowie wprowadzenie obowiązku płacenia składki emerytalnej od umów śmieciowych. W związku z tym, już teraz trzeba myśleć o spakowaniu się na dłużej. Jeżeli przejdzie od słów do czynów może nie być już na to czasu. Po pierwsze nastąpi tąpnięcie w wielu firmach, które dzisiaj są wzorem w statystykach gospodarczego rozwoju. Większość z nich, chętnie olewa koszty pracy, zatrudniając na umowy o dzieło. Będzie to chwilowy szok, nie dłuższy niż moment wielkiego wybuchu. Powstanie wszechświata, jak oceniają naukowcy, nastąpiło wręcz niezauważalnie. Tak szybko przedsiębiorcy zorientują się, że trzeba będzie te obciążenia przerzucić na pracowników. W myśl zasady – albo my ich, albo oni nas. Oczywiście nie będzie czasu zastanawiać się z czyjej inspiracji.
Na szczęście są ludzie, którzy się o społeczeństwo troszczą. Niejaki Sławomir Grygo, będąc pełniącym obowiązki dyrektora łomżyńskiego MOSiR-u, nabrał ochoty na stanowisko zastępcy dyrektora. Oczywiście dwie niewielkie literki czyli „p.o.”, robią wielką różnicę. Wygląda to jednak tak, jakby chciał zostać swoim własnym zastępcą. Na dodatek stanął też na czele komisji konkursowej, która miała go wybrać. Niezłe, i na wysoki procent zgodne z prawem. Sporo oburzenia było, kiedy niedawno ktoś powiedział, że w nosie ma literę prawa, liczy się jego duch. Duch się w grobie przewraca, kiedy widzi jak się czci literę.
Być może jednak chodzi o coś większego, bardziej wzniosłego. To troska dyrektora o społeczeństwo. Chłop, bierze na siebie tyle obowiązków, żeby wszyscy inni mogli się spokojnie spakować i wyjechać. Gdzie oczy poniosą.
Mariusz Rytel