Piłkarskie zwierciadło
Wielki tryumf przyjaźni nad nieprzyjaźnią skończył się wielką klapą. Strzeliliśmy Ruskim gola! Ryk tysięcy gardeł był tak wielki, że można go było usłyszeć w kosmosie. Lepiej mieć dwóch rannych, niż jednego zabitego – mówi Zibi. Remis też może być. Szkoda tylko, że z tej drugiej opcji, nikt nie wziął pod uwagę, że możemy przeżyć. Piłka nożna porównywana jest do wojny. To taki współczesny katalizator narodowych animozji.
W wojnie jak to w wojnie, przede wszystkim tłuką się faceci. Niestety, nie dzisiaj. W dzisiejszym świecie kończy się era patriarchatu. Kończy się era wszystkiego. Zniewieściali, bojaźliwi mężczyźni, wcale nie chcą konkurować z kobietami. One, nie chcą brać na siebie odpowiedzialności oficjalnej. Status szyi kręcącej głową i tak już mają. Nie o walkę płci. O walkę klas tu chodzi, i o wychowanie. Wzorem dzisiejszych młodych chłopców jest Cristiano Ronaldo. Bioniczna maszyna do kopania syntetycznej kuli, który kwadrans meczowej przerwy spędza u fryzjera. Sypialnie obłożył sobie lustrami, a największym jego osiągnięciem życiowym jest udo 2.0. Niczym kabel do USB. Do lamusa odeszły wyzwania w stylu: domu, syna i drzewa. Dzisiaj trzeba mieć jak najwięcej tatuaży. Niektórzy nawet tatuują sobie najważniejsze daty. Na lewej ręce koleżanki, na prawej koledzy. Z tyłu też jest miejsce. W przypadku mężczyzn może i to praktyczne, ale czy aż tak przydatne?! Idole, skoncentrowani na własnych ego i pieniądzach, są niedoścignionym wzorem dla maluczkich. Z reprezentantów zmienili się w olimpijskich bogów. To nie znaczy jednak, że nie są naszym odbiciem. Wymyśleni i obdarzeni przez ludzi ponadnaturalnymi cechami są tacy jak my. Z przejaskrawionymi narodowymi cechami. Temperamentnych Włochów czy Hiszpanów trudno zatrzymać. Doskonale dryblują są szybcy i z polotem. Francuzy i Anglicy, bladzi nawet przyjezdni, lekko ślamazarni, ale dobrze zorganizowani. Niemcy, konsekwentni i skrupulatni jak ich dziadkowie z plakatów. Rosjanie, bezwzględni. Niezależnie czy twarzyczka skacowanego nastolatka, czy twardego czekisty – w oczach każdego widać... mniej więcej to samo.
Polacy – to dopiero zagadka. Grają trochę dobrze, trochę źle. Są jak budowniczowie autostrad. Niby skończone, a niedługo znów trzeba zaczynać. Czasem sędzia ich skrzywdzi, rzadziej pomoże. Przypomina się europejski arbitraż w sprawie rury na dnie Bałtyku?! Proszę bardzo. Wracamy na murawę. Jeden do drugiego nie poda, chami się i oszukuje. Uśmiecha się. Rękę podnosi w geście aprobaty. Pod nosem przeklina, i głowę szybko odwraca. Razem niby wybiegani, a jednak sił nie starcza. Kto wymyślił te 90 minut! Gdyby państwem UEFA rządzili Polacy, zasady gry w piłkę kopaną zmieniałby się co dwie godziny. Na szczęście, są też piękne akcje, kontrataki i dośrodkowania. Momenty doskonałej współpracy, nawet jeżeli trochę wychodzi przez przypadek. Najlepiej grają, ci którzy wyjechali „za chlebem”. Nie, konserwatywni patrioci z kraju. I wcale nie europejscy liberałowie, z korzeniami i dalekimi krewnymi, za uszy wciągani do prezentacji. Najlepiej grają ci, którzy życie poznali i wyciągnęli wnioski. Jednak ciągle noszą nazwiska, na których komentatorzy sportowi z zachodu Europy łamią sobie języki. Zresztą widać to po ostatnim wyniku, o którym niektórzy mówią już: Russia – Borussia 1:1.
Mariusz Rytel