Na wschodzie bez zmian
Mamy czwartek, dwunasty dzień roku. Słońce wstało przed ósmą, i ustawiło w komórce piętnaście minut drzemki. Zajdzie, kiedy zechce. Dzień jest dłuższy od najkrótszego dnia w roku o dwadzieścia parę minut. Nic się nie zmienia, bo i my się nie zmieniamy. Mężczyźni nadal rozróżniają tylko trzy kolory: ...owy, ...bisty i różowy. Kobiety za najpopularniejszą markę samochodów na świecie uważają czerwony. Na domiar złego różnice łączą. Niewiele różni się już moda damska od męskiej. Nie o różnicach płci dzisiaj. To tylko przykład.
Dla nas to jak budowanie konia na oczach Trojańczyków (mawiał tak Miller o Pawlaku). Zero zaskoczenia. Marazm. Człowiek czuje się jak w worku foliowym po Polifosce. Nie ma nadziei. Biura podróży powinny na tym zarabiać. Podobno słońce widziane było wczoraj pod Wrocławiem. Rozlało się na góry i doliny. Później zgasło zostawiając po sobie mgliste wspomnienie. Nora taka, że można palić czarownice, a hiszpańska inkwizycja nie budziłaby zdziwienia z powodu różnicy dziejów. Średniowiecze jak makiem zasiał. Wciska się w każdy kąt, rów i pod każdą wiatę. Trochę suchego, ciepłego powietrza wieje z przekazów sportowych na temat rywalizacji w Dakarze. Swoją drogą ciekawe ile oni płacą tam za paliwa? Prawda, przecież to Orlen Teem. Znaczy że po sześć złotych prawie. Pewnie, nie do końca. Nie do końca też, to paliwo jest zapewne takie, jak na stacjach. Na zadowolenie kilku gości, i lekkie poczucie dumy przez naród, pracują całe sztaby analityków i laborantów. Przygotowują to co najlepsze. Zupełnie jak rolnik, który zawsze wie, od której krowy mleko można zanieść do domu, a które sprzedać do mleczarni. Tyle słońca u nas co zobaczymy na Dakarze. Swoją drogą to ciekawe, że nikogo już, afrykański głównie wyścig, z dawną metą w stolicy Senegalu nie dziwi w Ameryce Południowej. Siła marki. My swojej nie możemy zbudować. Nie ma słońca. Z tego tylko głupiego powodu, bawią mnie zapowiedzi stworzenia z Łomży i całego województwa podlaskiego turystycznej Mekki. Może Mekka to nie jest najlepszy przykład. To może się udać, ale nikomu nie życzę arabskich męczenników. W każdym bądź razie, innego rodzaju turystyki w naszych rejonach nie widzę. Oczywiście chodzi o turystykę masową, taką co to przyniesie trochę rzeczywistego grosza. Atrakcje? Jest oczywiście wiele, bardzo niszowych. Nie ma co liczyć na lazurowe wybrzeże i kolejki turystów.
Wojny lekarsko – rządowej ciąg dalszy. Kolejki są, u szeptuchy. Kryzysu podobno nie widać. Jest jak Yeti. Wszyscy o nim mówią. Dlatego, z rezerwą, wstrzymujemy się delikatnie z wydatkami. Jeżeli mamy jeszcze co wydawać. Jest więc jak było. Próżno wypatrywać zmian na horyzoncie. Jeżeli przyjdą, jak zwykle nas zaskoczą.
Mariusz Rytel