Gazeta Bezcenna nr 68
Sąsiedzkie... narodów perypetie
Owoce pracy polskich negocjatorów mogą odbić się czkawką ukraińskiej demokracji. Ukraińcy prawdopodobnie wyczuli pismo nosem i zerwali obrady ichniejszego “okrągłego stołu”.
Nie będą więc mieli swojej “hrubey ryski” swojego Balcerowicza. Na otarcie łez zostanie im, na wzór Polski, “czerwona pajęczyna”.
“Pomarańczowa rewolucja”, “Wyciskanie pomarańczy”, “Niebieskie chorągwie wschodniej gwardii” - prasowe tytuły całej Europy podczas relacji z wydarzeń w Ukrainie, koncentrują się głównie na dwóch kolorach. Problem jednak w tym, że udział naszych polityków w rozwiązywaniu konfliktu może doprowadzić do realizacji czarnego scenariusza. Kilka tygodni temu trzech muszkieterów polskiej sceny politycznej uderzyło na pomoc “zielonej Ukainie”. Lech Wałęsa czekał na zaproszenie, a kiedy już doszło, to nie mógł dojść do siebie. Marudził, że ma wykład w Kanadzie, i że do Kijowa jest kawał drogi, a on już nie kozak młody. Słowem, wybierał się jak sójka za morze. Aleksander Kwaśniewski nie chciał znów być “pierwszym”. Zasłaniał się, długoletnią współpracą z prezydentem Kuczmą, uwiecznioną na kilometrach fotograficznej kliszy. Można by z tego sporą wystawę zorganizować, pod hasłem ze słynnej ukraińskiej pieśni ludowej “Wina, wina, wina dajcie!”. Znawcy problemu ubolewali, że ukraiński ataman wybrał Putina. Ale nie zdrada była w tym wypadku najgorsza, a to, że Olek, obściskiwał się przez tyle lat z niewłaściwym facetem. Obydwu uprzedził Tadeusz Mazowiecki, który swoim “hej sokoły!” okraszonym “siłą spokoju” o mało nie powalił pół milionowej rzeszy kozaków i kozaczek. Tak czy owak wszyscy dotarli na miejsce. Jedni by dać choć złudną nadzieję na rozerwanie czerwonej pajęczyny, inni by pozbawić złudzeń tych pierwszych co do ostatecznej dekomunizacji. Jednak mnogość polskojęzycznych polityków może nieść ze sobą zagrożenie na siczy, powtórzenia scenariusza, który dotkną koronę. Mają już na Ukrainie okrągły stół. Czerwona pajęczyna była tam od zawsze, nie muszą nawet czekać na opinię Lecha eksperta. Naród jest inteligentny, znajdzie się i ataman Balcerowicz. Twardo osadzeni, na swoich imperiach przemysłowych baronowie donieccy, to wypisz wymaluj – grupa trzymająca władzę. Potrzebują tylko kogoś kto z ramienia mediów powalczy o rząd dusz. Może być ichniejsza “Hgora” i ataman redaktor naczelny. Dopiero później przyjdzie tam niejaki Hrywin, zażąda hrywien i nic z tego nie wyniknie. Będą mieli swój Horlen, swoje bezrobocie, swoją prywatyzacje, hiperinflację, komercjalizację, reinkarnację, kombinację, a permanentną irytację zostawi się narodowi. Hej sokoły! Gdzie wasza kozacza dusza!?
Mariusz Rytel