Sondażowy chaos
Teoria chaosu jest konieczna do wyjaśnienia złożonych zjawisk. Już w czasach dawnych można było z powodzeniem opisywać proste zjawiska, jak wodne fale po wrzuceniu kamienia, czy ruch planet mało skomplikowanego układu słonecznego. Można było, oczywiście pod warunkiem, że opisywacz w trakcie rozmyślań nie został ukamienowany, względnie spłonął na stosie. Dzisiaj tęgim głowom grozi co najwyżej postępująca degradacja układu nerwowego.
Ziewający student może doprowadzić człowieka do pasji. Tak oto naukowcy, spokojni o integralność członków, od urodzenia do śmierci mogą wymyślać do woli. Twierdzą, że do zrozumienia chaosu wystarczą tylko podstawy teorii różniczkowej. Optymiści. Takie niewielkie, maluśkie, skromniutkie równania różniczkowe. Takie, których większość nie pamięta, a część chce o nich zapomnieć. Lekcje szkolnej matematyki u wielu wywołały nieodwracalne zmiany w psychice. W rodzinie królowej nauk jest statystyka i to właśnie koronowana matka powinna wziąć za nią odpowiedzialność. Niestety nawet najwybitniejsi twórcy teorii chaosu nie są w stanie wytłumaczyć tego co dzieje się ostatnio z sondażami politycznymi. Każdy, średnio nawet orientujący się w życiu społecznym Polak, wie, że rządzi nim Platforma Obywatelska i to jest ok. Dzięki temu płacimy podatki i nie musimy w nocy myśleć o oddychaniu. Jeżeli ktoś zapomniałby o tym mogłoby to mieć dla niego katastrofalne skutki. To niewątpliwie sukces PO, że przynajmniej to mamy z głowy. PiS zajmuje się sercem, ale ostatnio romantyzm jest passe. Jak zrozumieć jednak pragmatyczną rzeczywistość skoro Platformie spada w sondażach. Grzmią o tym wszyscy ze strachem spoglądając na wschód, czy oby zmiany w nastrojach politycznych Polaków nie powodują dziwnie znajomych ruchów rosyjskiej armii przy wschodniej i północnej granicy. Na wszelki wypadek odratowano z zapaści Wojciecha Jaruzelskiego. Ten czuje się już znaczenie lepiej i zapewnia, że pamiętników nie pisze. Chociaż sędziwemu już byłemu dyktatorowi i prezydentowi może już być wszystko jedno, to chce chłop jeszcze pożyć.
– Towarzysze nie strzelajcie! – to miały być ostatnie słowa towarzysza Borczuka przed popełnieniem samobójstwa. Nie ma się co dziwić generalskiej ciekawości, bo czasy w kraju dynamiczne. Nie tylko w polityce międzynarodowej ale i wewnątrzpartyjnej. Tak o to wracając do politycznych sondaży dowiadujemy się, że Platformie spada. Ma już tylko 41proc. społecznego poparcia. Spadek tym większy, że jeszcze tydzień wcześniej było 34proc. Niczym gorączka na rtęciowym termometrze, niebezpiecznie rośnie za to poparcie dla PiSu, które od pół roku utrzymuje się na poziomie dwudziestu paru procent. W najlepszej sytuacji jest SLD, które to ugrupowanie według sondaży zyskuje na niekorzystnych notowaniach Platformy. Dwa tygodnie temu lewica mogła cieszyć się 16 proc. poparciem, dzisiaj ma 13 proc.. W tzw. międzyczasie było nawet 19. W komfortowej sytuacji jest Polskie Stronnictwo Ludowe. Chłopi do Sejmu wchodzą na pewniaka. Podobno podpisali po cichu umowę z elektoratem. To ten dokument, a nie notatkę służbową, przyniósł premierowi Pawlakowi oficer służb specjalnych. Sporo kłopotów z sondażami może mieć za to PJN. W Sejmie pojawia się jak Murzyn na pasach. Muszą sobie swoje zamówić, chyba?
Bądź tu mądry człowieku i weź udział w plebiscycie. Znowu nie wiadomo na kogo głosować? Bez pół litra nie rozbieriosz – jak mawiają przyjaciele Rosjanie. I zakąski wyborczej. Zaraz się zacznie.
Mariusz Rytel