Koniec roku
Zastanawiam się jak ludzie poradzą sobie bez wyborów. Polityka stanie się taka nudna. Istnieje realne zagrożenie. Nie będzie już bilbordów z uśmiechniętymi twarzyczkami kandydatów. Pomniejszych plakatów na przydrożnych drzewach czy audycji na wysokim poziomie politycznego makijażu. Mijający rok zapewniał nam stały dopływ świeżych dowcipów. Były wybory prezydenckie i samorządowe. Wszystkie, razy dwa. To prawda, że rzeczone dowcipy były rodem z „Dobrego Humoru”, periodyku, który przestaje śmieszyć po pierwszej klasie gimnazjum. Ale zawsze to jakiś powód do grymasu. Choć czasami z zażenowania. Szybko przeszliśmy do porządku po katastrofie.
Plakaty wyborcze, szczególnie w regionach gdzie kandydaci nie dysponują większą gotówką na promocje, przypominają orkę na księżycowym ugorze. Niezależnie od tego co na nich jest, bez wątpienia są dopełnieniem wyborczego krajobrazu. Wybory bez plakatów byłyby jak święta bez choinki. Przez kilka miesięcy będziemy musieli bez nich wytrzymać. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że najbliższe odbędą się dopiero jesienią. Te parlamentarne. Niektórzy niesłusznie twierdzą, że to najważniejsze wybory. Najważniejsze być może w swojej masie, ale nie w szczegółach. Pojedynczy posłowie, o senatorach nie wspomnę, znaczą tyle, co saperka w walce z rzymskim legionem. A raczej Cezarem w roli szefa partii. Te doświadczenia uzmysławia mijający rok. Tak jak parlamentarne, tak i samorządowe wybory to wyrzucenie pieniędzy w błoto. Niektórzy wprawdzie twierdzą, że to jedno z najważniejszych wydarzeń mijającego roku. Niestety najważniejszym zdaje się być sugestia szefa partii w sprawie najlepszego kandydata na stanowisko marszałka województwa podlaskiego. Premier starał się być delikatny. Niczym prawdziwy kochanek, zatroskany o swoją oblubienicę partię. Ta okazała się zwykłą latawicą.
Problemy w wielu partiach historycy i socjologowie wyjaśniają w sposób zoologiczny. Samiec Alfa – to słowo klucz. Każdy chciałby nim być, niewielu zostaje. Rywalizacja o to stanowisko trwa od samego początku zawiązania się mniej lub bardziej formalnej grupy ludzi. Naukowe rozwiązania tajemnicy dochodzenia do takiego stanowiska są jak podróżowanie zimową nocą do Białegostoku - niepewne. Wszelkie definicje można skwitować w kilku zdaniach. Po pierwsze, nieprawdą jest, że gdzie dwóch się bije tam korzysta trzeci. Razem są w stanie co najwyżej podzielić włos na czworo bez terminu zakończenia dyskursu. Nawet nie zauważą, że brak im piątej klepki. Plotą tak piąte przez dziesiąte nie wiedząc, że nie tędy droga. Nie tak rodzi się samiec alfa. On w ogóle nie ma racji bytu bez samicy. Przy tak postawionej tezie prace badawcze spełniają swoją rolę, czyli generują więcej pytań niż odpowiedzi. Jak bowiem znaleźć brakujące ogniwo w ewolucji takiego samca w polityce. Tam kobiet jak na lekarstwo, a czasami mniej. To właśnie z kobietami wiąże się niezauważone przez wielu, a jedno z najbardziej doniosłych wydarzeń mijającego roku. Zgodnie z nowym prawem na pięciu pierwszych miejscach wszystkich list wyborczych muszą być przynajmniej dwie kobiety. To jest dopiero kukułcze jajo podrzucone wielu przez tak nielicznych. Nowy rok zacznie się więc poszukiwaniem ponadnaturalnych kryteriów naboru kobiet do polityki. Będzie wesoło. O podziale miejsc zdecydują szefowie partii, i nikt nawet nie zauważy, że w łeb wzięła cała walka o równouprawnienie. Tak więc trwał będzie rok 2011. Może nie w świetle reflektorów, ale będzie. Oczywiście mniejsze społeczności będą miały swoje własne małe początki. Dla nas Łomżyniaków, nowy rok zaczyna się imieninami Mieczysława!
Mariusz Rytel