Niepogoda dla bogaczy
Pogoda nas nie rozpieszcza. Na dworze ziąb. Kałuże wody na ulicach to już codzienność. Stratocumulusy fundują nam prawdziwy kalejdoskop opadów: od mżawki, przez kapuśniaczek po intensywne opady. Rano mglisto czują się nie tylko amatorzy nocnych eskapad po piwnych barach. Słupek rtęci zamurowało w okolicach zera. Meteopaci sprawdzają w książeczkach RUM-owskich ważność skierowań na konsultację u ortopedy. A kierowcy już przypomnieli sobie, gdzie akurat zostawili skrobaczkę do szyb po wiosennych przymrozkach. Chmurka w nowej oprawie graficznej TVP, przekonuje nas, że przywieje ze wschodu powietrze polarnomorskie a front akurat przechodzi przez Bałkany. W wyższych partiach gór podobno spadł już śnieg. Na domiar złego najbliższe dni zapowiadają się równie pochmurne i deszczowe.
Nieprzyjemna pogoda, jaka panuje za oknem, udziela się również politykom. W najwyższej partii polskiego parlamentu wiatr historii hula jak ta lala. Wieje tak mocno, że niektóre pomniejsze chmurki zaczynają sypać kolegów, co powoduje prawdziwą burzę na górze. Ciśnienie rośnie, a termometry okienne już niedługo będą produkowane w kształcie polityków nabitych na pal za finansowe przekręty. Ostatnio trzech czołowych meteorologów z komisji ds. pogody ducha opozycji, znalazło skuteczne źródło podgrzewania atmosfery społecznej przy pomocy paliwa płynnego. Nad człowiekiem, który kiedyś występował w mediach tak rzadko jak kapuśniaczek na Szpitzbergenie, zawisły gradowe chmury. Problem w tym, że z nadmiaru gorąca zachorowało biedactwo i zachowuje się trochę jak mały bałwanek, którego chcą z USA ściągnąć za karę do ciepłych krajów. Bajdurzyć o pogodzie można by było jeszcze długo, gdyby nie oświadczenie owych trzech sprawiedliwych z rzeczonej komisji, którzy rozpoczęli nowy wątek tej historii. Otóż karą za nie stawienie się przed oblicze komisji może być kara porządkowa – oznajmił wiceprzewodniczący. Wnikliwy obserwator całej historii, których z powodu pory i ciężaru gatunkowego telewizyjnych transmisji nie jest zbyt wielu, zapyta czy oby nie kazali najbogatszemu Polakowi sprzątać!? A czemuż by nie! Nie jest tajemnicą żadnego domu, że podczas sprzątania znajduje się wiele dawno już zapomnianych rzeczy. Może znalazłby się notatnik prokuratora albo chociaż laptop ministra. Kiedyś słynny polityk, trochę mniej słynnej partii postulował powrót do polskiego prawodawstwa kary chłosty. Wydaje się jednak, że pomysłem bardziej cywilizowanym byłby nakaz wykonania czynności sprzecznej z naturą karanego. Umysłowym, praca fizyczna i na odwrót! Bo czymże jest na przykład kara finansowa dla wspomnianego najbogatszego Polaka. Ktoś kto ma tyle, że może z więzienia wyciągnąć Ali Babę i 40-stu rozbójników za poręczeniem majątkowym, nie przerazi się osobistej kary dla swojej książeczki czekowej. A jakby tak Ministrowi Infrastruktury kazać malować przejście dla pieszych na Al. Legionów o 16-stej. Minister Rolnictwa musiałby udeptać dwa silosy kompostu na bosaka. Politykom Samoobrony - napisać próbną maturę na nowych zasadach. Wtedy znów nastaną przyjemne czasy tytułów prasowych w stylu „500 procent normy!”. Poprawa kondycji psychofizycznej polskich elit stanie się faktem. A tak, zaczyna nam chorować nie tylko budżetówka ale też sektor prywatnych biznesmenów. Chory kraj, chorzy obywatele.