List od Św. Mikołaja
Szanowne społeczeństwo Łomży. Piszę do Was powoli, bo tak mi w nogi zimno, że długopisu w rękach nie mogę utrzymać. Utknąłem na granicy. Wracam właśnie od Mroza. Zbliżają się święta, więc musieliśmy ustalić strefy wpływów. Dziadek Was pozdrawia i mówi, że tęskni. W tym roku jednak jeszcze nie przyjedzie. Kim zażyczył sobie nowe Teapodongi dalekiego zasięgu i zastanawialiśmy się jak je przeszmuglować do Korei. Mróz ma szerokie kontakty więc się tym zajmie. Zresztą, co Was będę zanudzał globalną polityką. Macie swoje problemy. Ja, póki co obrabiam dotychczasowe poletko. Wpadnę więc i do Was. Niestety mogę nie zdążyć przed szóstym.
Wszystkiemu winna ta niewdzięczna Zima. Uwierzcie mi, że też o niczym nie wiedziałem. Pani Zima postanowiła oficjalnie zakończyć rundę jesienną. Nigdy nie przejmowała się kalendarzem. Przychodziła kiedy chciała. Odchodziła mniej więcej tak samo. Zawsze twierdziła, że jej na mnie zależy. - Dzięki mnie Santusiu, nie musi stać w kolejkach do wulkanizatora – przekonywała o swoim zaangażowaniu. Niestety ostatnie wydarzenia wskazują jednoznacznie. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, że obywatelka Zima jest podwójnym agentem. Nigdy tak naprawdę nie przepadałem za Mrozem, ale ona mówiła, że liczę się tylko ja. Powinienem się domyślić już wtedy, kiedy rano to ja musiałem smażyć jajecznicę. No cóż, było minęło. Wiem co sobie myślicie. Nigdy nie pchałem się do godności. Czy ktoś słyszał, żebym kiedykolwiek udowadniał, że jestem Święty?! Nie mam też zamiaru zaprzeczać. „Św.” do Mikołaja pasuje jak „Mc” do Donalda. Tyle w tym temacie.
Ugrzęzłem w Kuźnicy. Najpierw czekanie w kolejce, później odprawa. To wszystko trwa. Worek mi zabrali. To już jednak Wasz problem i Wasza wina! Musicie mieć świadomość, że powiem o każdym, kto pozwolił napisać dziecku, że chce pistolet. I nie mówcie mi, że moje renifery potrafią latać. - Tisze jedziesz, dalsze budiesz – zwykł mawiać Dziadek. „Jedziesz” a nie „latasz”. Szczególnie na wschód! Dobra, dosyć już tych złośliwości. Tak naprawdę staram się być wyrozumiały. Lubię Was, i robię co mogę. Niestety w związku z całą tą kałabanią, musicie sami zorganizować moje imieniny. W buty, skarpety, pod poduszkę, zresztą sami wiecie najlepiej gdzie, włóżcie trochę słodyczy, drobne upominki i co tam kto woli. Poranek może być ciężki, ale przy odrobinie dobrej woli zdążycie obdarować swoich najbliższych. Do pomocy wysłałem Wam dwa moje renifery. Oba dobrze znacie. To Rudolf i Kometek. Jeden zagwarantuje, obieca, skontaktuje. Drugi roztoczy perspektywy i wizje. Obydwaj są w stanie obiecać wam wszystkie prezenty jakie tylko chcecie. Tylko zaklinam Was, kiedy spotkacie któregoś z nich, bądźcie czujni. W pierwszej kolejności pilnujcie tego co już macie.
Do zobaczenia w Święta.
Mikołaj
PS. Pozdrówcie dzieciaki. Niech uczą się i obserwują świat dookoła. Może kiedyś będą mądrzejsze od swoich rodziców.
Mariusz Rytel