Gazeta Bezcenna nr 63
Bushowi gratulujemy Kwaśniewskiego
Dawno dawno temu, piwne ingrediencje wykuwali na glinianych tabliczkach już starożytni Sumerowie. Później przyjęło się ono w trochę młodszym Egipcie. Istniał jednak utrwalony tradycją obowiązek spożywania napoju przy przeróżnych okazjach. Starożytne bąbelki, w kraju faraonów, brylowały wśród napitków nawet na uroczystościach pogrzebowych. Rzymianie do produkcji piwa dołożyli jęczmień a chrześcijanie obok wina, które miało i ma swoje wartości sakralne traktowali piwo jako napój orzeźwiający. Wraz z rozpowszechnieniem zakonów w Europie średniowiecznej rozpowszechniło się piwo chmielowe.
Zainteresowanych historią i współczesnością „napoju bogów” jak mówią o piwie, po trzecim kuflu w Yam Caffe stali bywalcy, odsyłam do strony internetowej: piwa.smak.pl. Na ogół jednak koneserzy i piwni publicyści nie wspominają w historii rozwoju tego napoju o wydarzeniu najbardziej chyba znaczącym dla świata. Niewiele ponad 200 lat temu Brytyjczycy wysłali na swoje wschodnie rubieże transport obywateli z wilczym biletem. Na nieszczęście dla Europy mało było tam mętów, złodziei i morderców a sporo dysydentów politycznych. Ci są jak Lessie, zawsze wracają. W najgorszym razie hałasują tak mocno, że słychać ich wszędzie. I gdzie tu miejsce na jasne i pełne. Ano naważyli Brytyjczycy piwa sobie i całemu światu. Ze zbiegów, cwaniaków, plebsu i innych oryginałów powstało całkiem nieoryginalne państwo. Praktycznie nic nie różni tego państwa od Rzymian, Azteków, Hunów, Mongołów, Zulusów i Greków z jednym tylko małym wyjątkiem. Amerykanie wysłali swojego człowieka na Księżyc i go stamtąd zabrali. Tak powstała światowa potęga która trzęsie całym światem. Świat nie jest potędze dłużny i też trzęsie, tylko ze strachu. W nieokrzepłych jeszcze wyborach na prezydenta Świata zwyciężył dotychczasowy lokator Białego Domu George W. Bush. Pierwszy obywatel globu jak określali nowego-starego prezydenta komentatorzy polityczni, będzie miał wpływ faktycznie na wydarzenia na całej trzeciej planecie Układu Słonecznego. Jak już wiesz na czym stoisz to zwróć uwagę obok kogo – mawia stare ludowe przysłowie. I stój dumnie, nawet jak wdepniesz w g...aleretę. - mawiają nie tylko megalomani. Tysiąc lat temu, książę Mieszko I nie przysłużył się idei budowy Unii Europejskiej i nie wyruszył na pomoc osłabionemu cesarzowi Ottonowi, który miał problemy z knowaniami Bizancjum i potęgą papieża. Kuszony zaszczytnym mianem „pierwszego sługi” i królewskim berłem wybrał obronę przed Wikingami jakiejś zapyziałej krainy nad strugą, którą dopiero później nazwano Vistula. Możemy go teraz obarczyć winą za to, że nie produkujemy aparatów Nokii i podzespołów do Saaba a chłopy jeżdżą do Norwegii drzewo rąbać. Na tle doświadczeń historycznych trzeba się zastanowić co w darze od cesarza przyniesie nam książę-prezydent Aleksander Kwaśniewski. W środę jeszcze przed policzeniem wszystkich głosów w wyborach prezydent roztropnie zadzwonił do Busha z gratulacjami. Nieoczekiwanie okazało się, że jest to zgodnie z odtajnioną niedawno notatką służbową i Kwaśniewski jednak był „pierwszy”.
Nikt bowiem na całym świecie, przed oficjalnymi wynikami w tak wyrównanym pojedynku nie wpadł na taki pomysł. Kwaśniewski był „pierwszy” nawet od Kerrego, który w końcu uznał swoją porażkę. Teraz pozostaje tylko czekać na efekty. Może dostaniemy kufel piasku pustyni za wiadro wazeliny.