Wygrali z miastem w sądzie, w rewanżu Brzeziński żąda od nich niebotycznych pieniędzy
Niemal 50 tys zł żąda prezydent Jerzy Brzeziński od Lilianna Lechowicz, matki głęboko upośledzonego chłopaka, który uczęszczał do funkcjonującego do sierpnia ubiegniętego roku Dziennego Domu Pomocy w Łomży. Wezwań z niebotycznymi kwotami jest więcej. To efekt nieprzyjęcia przez rodziców upośledzonych dzieci proponowanej przez miasto „ugody” po wygranym procesie sądowym. W marcu tego roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku prawomocnie orzekł, że uchwalone przez władze miasta i pobierane przez niemal pięć lat opłaty za pobyt ich dzieci w Dziennym Domu Pomocy w Łomży były niezgodne z prawem. Po tym wyroku rodzice zyskali prawo domagania się od miasta zwrotu nienależnie pobranych pieniędzy. W przypadku pani Lechowicz chodziło o około 13 tys zł. Propozycja „ugody” jaką zaproponowało miasto polegać miała na rezygnacji rodziców z tych roszczeń. Dwa dni po jej odrzuceniu dostali, podpisane przez prezydenta Jerzego Brzezińskiego, decyzje o żądaniami zapłaty od 26 tys zł do ponad 47 tys zł za pobyt ich dzieci w miejskim Ośrodku. Rodzice twierdzą, że decyzje są bezprawne i nie zamierzają płacić...
- To jest chore. Mamy dość tych problemów – mówi Lilianna Lechowicz matka jednego z głęboko upośledzonych dzieci, która od lat walczy o respektowanie praw jej dziecka i wywiązywanie się z obowiązków jakie spoczywają na samorządzie.
W sierpniu 2009 roku, po trzech latach walki z ratuszem, rodzice wygrali proces w sprawie zwrotu kosztów dowozu niepełnosprawnych dzieci do Dziennego Domu Pomocy w Łomży. Sąd uznał, że samorząd Łomży miał obowiązek płacić za dowóz dzieci do placówki, nawet jeżeli rodzice postanowili przewozić dzieci własnymi samochodami. Po przegranym procesie miasto musiało zwrócić rodzicom pieniądze jakie oni wydali na dowóz dzieci do placówki.
W tym roku rodzice wygrali kolejny proces. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku po rozpatrzeniu ich skargi stwierdził nieważność odpowiedniej uchwały Rady Miejskiej Łomży z dnia 29 grudnia 2004 r. w części odnoszącej się do ustalenia zasad odpłatności za pobyt dziecka w Dziennym Domu Pomocy w Łomży. Na podstawie tej uchwały rodzicom wyliczano miesięczne opłaty - od 300 do niemal 1300 zł – jakie musieli wnosić za pobyt ich niepełnosprawnych dzieci w miejskiej placówce. Po przegranym procesie miasto od wyroku się nie odwoływało, toteż stał się on prawomocny, a zgodnie z uzasadnieniem sądu rodzice zyskali prawo domagania się odszkodowania z tytułu szkody wyrządzonej przez wydanie niezgodnych z prawem rozstrzygnięć (art. 4171 § 2 Kodeksu cywilnego). I z tej możliwości chcieli skorzystać. Wyliczyli ile zapłacili przez niemal pięć lat obowiązywania bezprawnych przepisów i odliczając po 100 zł miesięcznie, co jak szacują powinno pokryć koszty wyżywienia, zażądali zwrotu nienależnie pobranych opłat. Było to od ok. 13 tys zł do nawet ponad 26 tys zł. Podczas spotkania z rodzicami trójki dzieci, którzy proces wytoczyli, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej opierając się na wyliczeniach DPS przedstawił propozycję „ugody”, która miała polegać na rezygnacji rodziców z roszczeń, w zamian za co miasto nie obciąży ich całościowymi kosztami utrzymania ich dzieci w Ośrodku.
- Odrzuciliśmy to, bo to jest szantaż i próba wywierania presji psychicznej. Wyrok sądu jest prawomocny i obowiązuje wszystkich – mówi pani Lechowicz.
Dwa dni później, po odrzuceniu propozycji ugody, rodzice otrzymali do prezydenta decyzje wzywające ich do zapłaty niebotycznych wręcz kwot. W przypadku pani Lechowicz to 47 tys 94 zł. Na wpłacenie tej kwoty dostała 30 dni czyli do 5 września.
Rodzice są zszokowani. Jak mówią te rzekome koszty to wyliczenia wzięte z sufitu.
- Przecież na nasze dzieci miasto pobierało z rządu subwencję oświatową, bo one realizowały tu obowiązek szkolny. Gdzie te pieniądze się podziały – pyta?
O te podstawy prawne i wydane przez prezydenta decyzje z żądaniami zapłaty podczas wczorajszej sesji Rady Miasta prezydenta pytał zbulwersowany takim postępowaniem radny Krzysztof Sychowicz. Prezydent Brzeziński odpowiadał mu, że podstawę do naliczenia kwot sięgających po kilkadziesiąt tysięcy złotych, który wpłat zażądał od rodziców dzieci z głębokim upośledzeniem, wyczytał z uzasadnienia wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Białymstoku stwierdzającego nieważność miejskich przepisów. Jak mówi ustawa gwarantuje bowiem dzieciom głęboko upośledzonym bezpłatne czterogodzinne zajęcia, a w miejskim Ośrodku dzieci były przez dziewięć godzin. Wobec tego miasto wyliczyło ile kosztowałyby pozostałe pięć godzin i stąd tak wysokie kwoty. Jak twierdzi prezydent żądania teraz może z rodzicami tych dzieci rozmawiać o wzajemnych rozliczeniach.