”Dni Łomży” w „C” klasie.
W kraju trwają spory ile dokładnie klas dzieli polskich piłkarzy od hiszpańskich megagwiazd tego sportu? Biorą pod uwagę zarobki i kwoty odstępnego oferowane za poszczególnych zawodników jakieś czternaście. Zastanawiając się nad wynikiem ostatniego meczu, pewnie czterdzieści. – Pieniądze nie grają – mówią spece od sportu. Problem w tym, że z pieniędzmi jest jaka w starym porzekadle. Szczęścia nie dają, ale pozwalają się bez niego obejść.
Klasa dzieli też podejście do tej dyscypliny. Nawet w wymiarze – jak by to ująć – werbalnym. Hit transferowy w Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii, to dziesiątki milionów euro i nazwiska, które zna większość uczniów podstawówki w Senegalu. Ostatnie transfery Legii Warszawa też okrzyknięto mianem hitów. Do stolicy kraju w którym żyje prawie 39 milionów osób przyjadą chłopcy radarowcy o których nie słyszał nikt poza sołtysem ich rodzinnej miejscowości. W takim kraju jak nasz też pewnie mamy talenty na miarę fury pieniędzy w twardej walucie. Musi tak być, skoro na zapisy w małej szkółce piłkarskiej trzeba dziś czekać w długiej kolejce. No to o co chodzi? Jeżeli nie wiadomo, to na drugim miejscu zwykle są ludzie. To oni decydują o pieniądzach, ale nawet z nimi czy bez nich to właśnie ludziom się zwyczajnie nie chce. Ktoś jakoś zamordował w tym narodzie pasję. W perspektywach mamy wielkie święto piłkarskie. Świat będzie się cieszył, kręcił reklamy z piłkarzami, organizował piwne transmisje, w domach dochodzić będzie do uroczych kłótni o pilota. Nam pozostaje czekać na powtórkowy sezon wakacji. Niby piłka nożna do życia nie jest potrzebna, ale jakoś człowiekowi raźniej na duchu, kiedy raz na jakiś czas okaże się lepszy od innych, równych sobie. Kiedy może czuć się szczęśliwy i radośnie się zabawić.
Dowiedziałem się właśnie, że świętujemy Dni Łomży. Mamy w tym roku 592. rocznicę, okrągłą rocznicę, nadania praw miejskich. To chyba jakieś „deja vu”. Już to gdzieś pisałem. Może w ubiegłym roku? Tak, na pewno wtedy! Oprócz daty nic się nie zmieniło. Żyjemy w czasach, podobnych do siebie jak dwie krople wody. Może jesteśmy szczęśliwi, bo tacy podobno czasu nie liczą. Jeżeli chciałbyś wybrać inną opcję, oznacza to ni mniej ni więcej tylko fakt, że faktycznie nic się nie zmienia. Taki chichot urzędniczej historii. To miasto ma szczęście do paru osób, którym zależy. Dzięki temu do planu obchodów wielkiego święta możemy wpisać festiwal „Walizka” organizowany przez Teatr Lalki i Aktora, kilka wystaw przygotowanych w łomżyńskich galeriach i koncertów Miejskiego Domu Kultury DŚT. To przecież miejskie jednostki – powiecie. Łaski nie robią, że coś organizują – dodacie. Poza tym, wszystko kosztuje, a u nas się nie przelewa – zauważycie słusznie. Tak, to wszystko prawda. Wszystko czego chcieliby mieszkańcy czyli koncerty gwiazd, pokazy filmowe, korowody, sztuczne ognie, powszechne piwne grillowanie z Okrasą – to wszystko pochłania dużo pieniędzy. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Podobnie jak procesy dotyczące wątpliwej jakości zwolnień, scaleń i odwołań. Może nie pieniądze są tu problemem a tzw.: czynnik ludzki. Czynnikowi się nie chce. Czynnik woli mieć święty spokój. Tak jest z piłką nożną, budowa dróg, służbą zdrowia w tym kraju. Tak jest też w wielu miastach i domach. Odpowiadając Wojciechowi Młynarskiemu na pytanie zadane w piosence, powiem – oj jeszcze dużo możemy spieprzyć Panowie, dużo. Z pieniędzmi czy bez nich.
Mariusz Rytel