Zapomniana potrzeba konsekwencji
Gdzie te czasy, kiedy po zaśnieżonych polach – jak pisał Rybiński – niósł się stukot siekierek ostrzących drewniane pale. Dźwięk o niestrawność przyprawiał liberałów, czarownice i pograniczników. Każdy miał swojego wroga i wiedział, że licho nie śpi. Nawet jak przeciwnik był tylko bliżej niezidentyfikowanym podmiotem domyślnym, to trzeba było się pilnować. Popełniłeś błąd, w najlepszym razie straciłeś szansę i tyle. Wobec własnych i innych czynów ludzie wyciągali konsekwencje, a czasem samopały. Każdy jednak wiedział czego się spodziewać. Dzisiaj: odpowiedzialność, strach przed porażką, to już pojęcia względne. Być może stało się jak u Bułhakowa – zbyt go straszyli, żeby mogli go przestraszyć. Może z drugiej strony karmieni na poły wszędobylską sensacją lub nieprzydatną papką coraz częściej dochodzimy do wniosku, że wygodniej jest reprezentować tumiwisizm.
Brak konsekwencji w informacjach, które do nas docierają sprawia, że nie interesujemy się dalszym losem komisji, projektów i dezyderat. Personalnie też już nic nas nie wzruszy. –Jeżeli ty nie będziesz kandydował to dalej będziesz premierem, ja tracę wszystko. – to najciekawsze chyba zdanie, którym miał odpowiedzieć Lech Kaczyński na propozycję rezygnacji ze startu w wyborach prezydenckich. Propozycję składał rzecz jasna Donald Tusk. Nieważne, że pojawił się sondaż, w którym Kaczyński wygrywa w pierwszej turze. Mało nas też interesują same wybory, czego wyraz damy w dniu głosowania. Ciekawa jest tylko gramatyka. – To oni są ze sobą na „ty”?! – dziwi się pani Kazimiera (62l.) popijając wrzątkiem kęs kanapki z luncheon meat’em? Nie ma się co dziwić komukolwiek, kto zadaje takie pytania. Po prostu brakuje nam normalności. Nie tylko w polityce. Oficjalne plany walki o poprawę stanu służby zdrowia nijak się mają do tego o czym mówi się w przychodnianych kolejkach. Policyjne statystyki, apele i komunikaty o setkach zabitych na drogach, każdy kierowca choćby podświadomie zderza z widokiem patrolu drogówki ukrytego w zaspie w centrum miasta. Tam, jak wiadomo, dochodzi do największej ilości drogowych przestępstw. W Łomży powoli przemija zainteresowanie sprawą remontu pływalni i odwołania dyrektor Hanki Gałązki z funkcji dyrektor szkoły podstawowej nr 10. Rzadko bywa, by tak wielu wypowiadało się w sprawie tak nielicznych. Wiele też pism napisano, w których stosunek prawdy w przeliczeniu na domysły był tak niewielki. Mimo wszystko zainteresowanie tematem przemija. Powód, brak konsekwencji. Kto chciał zrobił swoje, podobnie jak ten kto mógł. Nic z tego nie wynika. Grunt, że woda ciepła jest. Podobnie jak w przypadku znalezienia winnego inwestycyjnych zaniedbań w mieście. Gospodarcze prosperity miały zapewnić w mieście firmy powstające w specjalnej strefie ekonomicznej. Wiadomo mniejsze podatki i koszty, większe zwolnienia z obowiązujących opłat. Strefy nie ma. Dlaczego? Kogo to obchodzi?! Jakoś tak wyszło, a w konsekwencji jest jakikolwiek brak konsekwencji. Ważne, że już niebawem obchodzić będziemy kolejne „walentynki”. Dosłownie kilka dni później – Dzień Kota. Wszystkiego najlepszego.
Mariusz Rytel