Grunt to inwestycje
„Schetynówka” na Zosinie, „Orliki” w Łomży, fontanny, centra kultury i pływalnie sportowe. Czego to w tym mieście nie będzie, żeby tylko mieszkańcom żyło się lepiej? Tak, macie racje, wybory już niedługo. Tylko nie popisywać się brakiem ufności w dobre intencje włodarzy. Niech nikt nie wątpi, że wszyscy robią to bezinteresownie, tylko po to żeby dobrze zrobić społeczeństwu.
Ostatnio obserwuje się niestety zanik ludzi innego typu. Coraz mniej takich, którzy za swoją robotę wezmą niezłą kasę. Teraz wspomnianą niezłą kasę zwykle bierze się za nicnierobienie. Przykład szefów spółki zajmującej się przygotowaniem stadionów, dróg i hoteli pod Euro 2012. Wprawdzie minister sportu prosił i groził, że gdy chłopaki ze spółki nie oddadzą kasy to on odda się do dyspozycji premiera. Nasi bohaterowie obiecali, że przy najbliższej okazji kasę zwrócą. Chociaż pewnie nie nastąpi to zbyt szybko, bo skąd normalny człowiek drugi raz takie pieniądze dostanie? Tak więc mamy tu kolejną mutację filozofii Kalego. Duża kasa za brak pracy, to dobrze. Duża kasa za pracę, to średnio ale gorzej niż mniejsza kasa za brak pracy. Pieniądze, za nicnierobienie dostają w radach nadzorczych spółek, zarządach, grupach doradczych czy zespołach gospodarczych strategów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w bardzo wielu przypadkach ludzie ci, mieli tyle wspólnego z poważną gospodarką ile razy sklepowej udało się im wcisnąć paragon. I tak funkcjonują wszędzie gdzie jest duża kasa za pilnowanie interesów określonej grupy społecznej. Grupa grupą, niestety z powodu nawału pracy i braków kadrowych nie ma komu pilnować interesów samego społeczeństwa. Wróćmy do tematu „schetynówek”. Powstała od nazwiska jednego z bardziej skutecznych polityków we współczesnej historii Polski. Droga, podobnie jak politycy skutecznie podnosi ciśnienie. Na najnowszej trasie gminnej łączącej Łomżę z Łomżą, ledwie zmieściło się paru facetów przecinających wstęgę a co dopiero mówić o samochodach, które muszą się minąć, wyprzedzić i co tam jeszcze samochód potrafi na drodze. Ta i wiele podobnych dróg nie miała szczęścia co do menagera. Zapewne człowiek, który opracowywał plan budowy drogi jest na średniem etacie, może pół albo ćwierć. Nikt kto zarabia rozsądne pieniądze i głowę kładzie w ramach gwarancji, nie dopuściłby do budowy czegoś takiego. Aż strach pomyśleć co będzie dalej. Fontanny, które tryskają wodą na oszałamiającą odległości trzynastu centymetrów. Ciśnienie, która pozwala rozbić w pył stóg siana z odległości kilkudziesięciu metrów. Dobra czepiam się. Na pewno będzie fajnie. W fontannie będzie można umyć nogi po meczu na superboisku Orlik. Boisku wyłożonym sztucznym czymś, co może zawierać substancje rakotwórcze. Oczywiści nie dotyczy to tylko Łomży, więc czepiam się po dwakroć. Pozostaje tylko życzyć nam wszystkim oby rura zjazdowa na nowo budowanym basenie nie była za wąska. W ogóle najlepszą strategią wykazują się władze miasta w stosunku do nadnarwiańskich bulwarów. Jesteśmy w ciągłej gotowości budowlanej, co pozwala nam ciągle o tym mówić. O tym jak będzie pięknie, kolorowo, wygodnie i funkcjonalnie. Brak realizacji sprawia, że nikt nie może się do budowy przyczepić. A czepialiby się niemiłosiernie, bo to przecież inwestycja w mieście, dla którego największą wartością od wieków jest rzeka. Prywatni powoli, ale systematycznie, zauważają w rzece dobry interes. Ludzie coraz częściej korzystają z kajaków, łódeczek, pływają gondolami czy ściągają na lokalne wody całkiem spore barki. Oczywiście gdyby coś szło nie tak, ci wszyscy ludzie mieliby masę uwag i próśb do spełnienia, a tak wszyscy mają święty spokój. Kasparow nie wymyśliłby takiego posunięcia.
Mariusz Rytel