Końcówka na dobry początek
Sześć minut wystarczy, by alkohol uderzył do głowy. Badania przeprowadzili naukowcy z Heidelbergu. Trzeba im wierzyć, bo to przecież potomkowie neokantowskiej szkoły badeńskiej, którzy sami wierzyli, że wartości to określone cechy przedmiotu, dzięki którym ów przedmiot staje się potrzebny i ważny.
Niezależnie co to dokładnie ma znaczyć, jest to kolejny przykład marnotrawienia funduszy, tak potrzebnych w dobie kryzysu. Po to by wykonać eksperyment, trzeba przecież kupić alkohol, względnie etanol, który jest trochę trudniejszy do zdobycia i wyodrębnienia. Później zorganizować mały tomograf, w który zapakować trzeba obiekt badania i tenże obiekt spoić. Trzeba za to wszystko zapłacić, nie zapominając o godziwych pensjach dla całej rzeszy profesorów, docentów, inżynierów i salowych. Po drugie, działanie takie jest wysoce niehumanitarne. Pojenie alkoholem, przez plastikową rurkę w pomieszczeniu zamkniętym na dodatek w horyzontalnej postawie to jest nie do pomyślenia w Unii Europejskiej naszych czasów. A popić, zapalić i pogadać z kolegami? Wreszcie, gdzie można ulżyć potrzebom fizjologicznym? Już wiadomo, że w niektórych kręgach badania nie zostaną uznane za miarodajne.
Pokazują jednak co tak naprawdę, w wielkim świecie nauki zajmuje uczonych. Świat ten – co ważne – jest wzorem dla całej rzeszy elit polityczno-gospodarczych Europy. Tak więc, zamiast w pół godziny napoić jakiegoś lokalnego obywatela, który wywalczył w zapracowanej Europie parę wolnych dni, w ramach postojowego pod sklepem, oni robią wielką sprawę za grube miliony. Nie ważne, że po naszemu byłoby krócej i zostałoby więcej czasu na naprawdę ważne sprawy. Patrząc jednak na ten wywód przez palce, nie można nie zauważyć, że takie historie powtarzają się coraz częściej i to w instytucji europejskiej. Natomiast instytucje europejskie trzeba nam szanować, nie deptać flagi nie pluć na godło! Wszem i wobec przypominano nam o tym całkiem niedawno. Komisja Europejska na przykład, od lat – niczym żona Boryny - znana jest z zamiłowania do dawania ciała. Dzisiaj znów głośno jest o słynnych krzywiznach banana jakie powinny obowiązywać w Unii Europejskiej. Głośno z tego powodu, że urzędnicy się z pomysłu wycofują. Jednocześnie mówi się też o zakrzywieniu ogórka, wielkości i liczbie ziarenek w truskawkach, kolorze i połysku jabłek czy o kiściach winogron jako oficjalnej mierze. To nie koniec pomysłów, a ich różnorodność może zatrważać. Pod karą grzywny, zakazu sprzedaży i europejskiej ekskomuniki koncerny produkujące telefony komórkowe zgodziły się ujednolicić ładowarki do telefonów. Temat nie jest może tak błahy jak wcześniejsze przykłady, bo szukanie ładowarki z cienką końcówką do Nokii, często zajmuję nam trochę czasu, ale wpisuje się niestety w wątpliwości co do produktywności tysięcy dumnych unijnych urzędników. Dyskusje na ten temat toczyły się całymi tygodniami. Napisano setki monitów, wniosków i ekspertyz. Dokonano szeregu wizyt, inspekcji i badań. Wątpliwe jednak, że chociaż jeden urzędnik schudł z tego powodu, czy chociaż nie przespano jednej nocy w zespole antykryzysowym. W dobie rosnącego bezrobocia, hochsztaplerskich interesów bankowców, kryzysu demokracji i upadku wiary w wolność jednostki. W czasach naznaczonych terrorem, etycznym bezładem i brakiem wizji na przyszłość słoń urodził mrówkę. Sztuczne substancje wpływające na percepcję u niektórym widocznie szybciej docierają do mózgu i zostają tam na dłużej.
Mariusz Rytel