Skutek bez przyczyny
Grypy nawet w najcięższych przypadkach nie leczy się gruźlicą – miał powiedzieć Władysław Gomułka, podczas jednego z plenum w późnych latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Nie ważne o czym mówił. To była metafora, która odnosiła się do spraw politycznych, nurtujących ówczesnych komunistów. Już wtedy gospodarka i system wynagradzania określany przez rzeczonego sekretarza: „Komunista 4300, specjalista 3400” wydawał się niewydolny. Dzisiaj to powiedzenie znajduje nowe zastosowanie w dniach żałoby narodowej. Takiego bombardowania jakie przechodzą właśnie wszelkiego rodzaju wielkopowierzchniowe lokale socjalne nie było w tym kraju od czasu popisów Luftwaffe.
Trwa ogólnonarodowe śledztwo. Musimy dowiedzieć się kto ukradł czujki, dlaczego nie było gaśnic i co z pokontrolnym protokołem Najwyższej Izby Kontroli? Żeby była jasność. Nad tragedią trzeba się pochylić. Jest to nasz obowiązek. Tylko dlaczego powinniśmy wiedzieć to wszystko zaraz po tragedii? A nawet jeżeli, to nic tak nie rozśmieszało przez łzy, jak próba zrzucenia wszystkiego na strażaków. Źle działające służby miotały się ponoć z niesprawnym sprzętem wokół budynku. Nikogo nie przekonywały tłumaczenia, że najpierw trzeba było ocenić rozmiar tragedii, i tak po prostu, z największym wyrachowaniem na jakie może w takiej sytuacji zdobyć się człowiek, wybrać najbardziej potrzebujących. Nikt nie odważył się wspomnieć, że mogło być i tak, że dyspozytorka, która w krótkim czasie, po raz kolejny odbiera zgłoszenie z tego samego adresu, nie pomyślała nawet żeby postawić na nogi gwardię narodową. To tak, jak bywa zwykle z małym Jasiem, który kłamie tak często, że w końcu nikt mu nie chce uwierzyć, kiedy mówi prawdę. Trwa teraz poszukiwanie podobnych budynków w całym kraju, które grożą zapłonem. Można się spodziewać kolejnych, bardziej kontrolowanych, ale podobnych zdarzeń. Premier obiecał wspomóc poszkodowanych sumą dziesięciu tysięcy złotych. Nie chodzi wcale o pomoc, bo ta jest konieczna. Atmosfera w jakiej przeżywamy żałobę pozostawia jednak wiele do życzenia. Wyszło na jaw, że premier wiedział ale nie powiedział prezydentowi, że doszło do tragedii. Żałoba ogłoszona przez tego ostatniego wygląda jak odegranie się na tym pierwszym. Prezes rady ministrów szuka natomiast winnych. Znalazł. Jest to ni mniej ni więcej tylko właściciel, a więc burmistrz Kamienia Pomorskiego. W tamtejszym magistracie poruszenie nie na żarty. Żeby stało się zadość, działającemu jak piramida systemowi zrzutów odpowiedzialności, samorządowiec szuka teraz mniejszego od siebie, żeby to jego ukarać. Okazało się, jak jest zapisane w ISO, że za stan budynku odpowiada komunalna spółka. Najpewniej jej kierownik szuka teraz jakiegoś stróża bez kwalifikacji, który beknie za wszystko i jeszcze dostanie za parę innych rzeczy, których nie dopilnował w Polsce. O tym już jednak nie usłyszymy, bo za wysokie progi. Wszyscy szukają dziury w całym, a nikt nie zwraca uwagi, że stoimy nad przepaścią. Nikt nie zastanawia się, że być może błąd tkwi w samym systemie. Zawsze jest bezpośredni sprawca. Być może to lokalny pijaczyna, albo kobieta która zapomniała wziąć pigułki. Nikt nie zastanawia się nad edukacją, zmianą funkcjonowania opieki społecznej. Tak, żeby ludzie rozumieli, że robiąc głupstwa poniosą konsekwencje, albo najprościej w świecie bali się te głupstwa robić. Zgoda. Nie przyniesie to natychmiast skutków, ani nie poprawi słupków w rankingach popularności. Problem w tym, że to co się dzieje w tej chwili, też takich skutków nie przyniesie. Choćby cała armia urzędników zjadła tysiąc kotletów to nie udźwignie taki to ciężar. Ciężar odpowiedzialności, który w wielu dziedzinach naszego życia społecznego spychany jest na nieokreśloną przyszłość. Termin jutro – zawsze aktualny, mawia mój kolega od lat. Nic się nie zmienia. Jak by tego było mało wszyscy jesteśmy zapraszani na darmowy spektakl medialny z udziałem roniących krokodyle łzy. Dobrze, że jeszcze nie proszą o potwierdzenie przybycia, bo jedyną pasującą tu formułą jest odpowiedź na zaproszenie jakiej zwykle udzielał hrabia Dzieduszycki, pisząc – „dziękuję uprzejmie przyjdę akuratnie”, i podkreślając każdą pierwszą literę wyrazu. Szacunek i pamięć ofiar – konieczne! Jarmark medialny zamiast rzeczowych decyzji – niekonieczne.
Mariusz Rytel