Czas na termin
Słyszałem kiedyś taką anegdotę. Jakby to było fajnie gdyby czas działał w odwrotną stronę. Przynoszą cię w ciepłym posłaniu i od razu trafiasz na imprezę. Tam rodzina, znajomi, przyjaciele. Żyjesz sobie spokojnie na emeryturze, czyli zaczynasz od dobrego wypoczynku. Dostajesz sporą odprawę i zaczynasz robotę na państwowej posadzie lub innej instytucji mniej lub bardziej zorganizowanej. Nawet jeżeli nie masz szczęścia, to po emerytalnym wypoczynku podołasz każdej pracy, bo stajesz się coraz młodszy. Pracujesz i poznajesz uroki życia. Zaczynasz używać go coraz więcej. Coraz częściej chodzisz na imprezy, intensyfikujesz swe kontakty z płcią przeciwną co wydatnie wpływa na poprawę twojego samopoczucia. Jak już masz wszystko opanowane trafiasz na studia. Tam jeszcze mocniej kontaktujesz, a imprez coraz więcej. Potem idziesz do szkoły. Ogólnie rzecz biorąc coraz mniej wymagań, coraz więcej czasu na zabawę. Pod koniec, przez dziewięć miesięcy wsłuchujesz się w uspokajający rytm bicia serca. Twoje życie kończy się, górnolotnie mówiąc uniesieniem. Nie twoim wprawdzie, ale odchodzisz w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Całe twoje życie było jasne i proste, a przede wszystkim przewidywalne w czasie. To normalnie sprawia, że miotamy się w ukropie, a czasu nigdy dosyć.
Przy normalnym obrocie sprawy – w prawo, nic nie jest pewne. Po prostu, tak jak jest nie jest normalnie. My jesteśmy krasnoludki... pisze Rybiński. Hop sa sa, mamy czas... można dodać nieśmiało. Niezależnie czy postrzegamy siebie jako jednostkę, asertywnie wierząc w swoje prawa czy należymy do całej watahy, czas był zawsze naszym narodowym wyznacznikiem. Sprzymierzeńcem w doli i powodem niedoli. Określenie czasu towarzyszy nam od narodzin po grób. Niestety nie zadziała to w odwrotnej kolejności. Nie chodzi tu wcale o przereklamowane urodziny. Już na porodówce noworodek dostaje „zegareczek” na nadgarstek. Dalej idzie przez życie. Co jakiś czas karmiony piersią. Później przychodzi czas na samodzielne przygotowywanie posiłków i konsumpcję tego co życie przyniesie. Najczęściej brakuje nam czasu. Ale od czasu do czasu sytuacja się zmienia. Zwykle nieoczekiwanie. Niestety najczęściej w sytuacjach trywialnych, dotyczących polityki i gospodarki. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w tych właśnie dziedzinach manipulacja czasem jest największa. Porażająca - jak to się zwykło mawiać w politycznych kuluarach.
Na przykład całkiem niedawno dowiedzieliśmy się, że azbest jest zły. Tak się konkretnie dowiedzieliśmy, nie z jakichś tam plotek. Około 3 mld złotych , według szacunków Urzędu Marszałkowskiego będzie kosztowała wymiana przede wszystkim eternitu z dachów budynków w całym województwie i pokrycie ich na nowo czymś co nie zawiera azbestu. W sumie na terenie województwa jest 365 tysięcy ton tego materiału, z czego bla bla bla. Najważniejsze jest to, że Polska i to nie tylko podlaska, musi to zrobić do końca 2032r. Czyli sia la la. Mamy czas! Kawał czasu z tym terminem. W ogóle termin jest tak odległy, że można wykorzystać również w innych sytuacjach. Tym bardziej, że urząd twierdzi, iż mimo jego odległości i tak możemy nie zdążyć. Ale z futbolowymi mistrzostwami Europy już możemy. Trzeba tylko napisać kilka fiszek, pojechać tu i ówdzie, pogadać z kim trzeba i mistrzostwa w 2032 będą jak ta lala. A z azbestem na dachu nie ma się co spieszy, skoro i tak nie ma szans na dotrzymanie umowy. Skruszeje to sam spadnie. Może nawet przed terminem. Trudno byłoby zmarnować taką fajną datę na jakieś tam bzdury. Do tego czasu - mistrzostw, mogłoby tu powstać coś niezwykłego. Kompletna infrastruktura drogowa z kolejowym wspomaganiem. Hotele, motele i hamakowe pola. W Łomży wybudowalibyśmy stadion. Stanąłby ponad rzeką. Taki na ogromnych filarach. Z przeszkloną murawą, żeby pływający po Narwi mogli oglądać zawody od spodu. Zrobi się w końcu bulwary, no i doczekamy się wreszcie taniej stacji paliw. Dokumenty umożliwiające otwarcie, dla wszystkich, stacji paliw MPK z tanim paliwem, w komplecie czekają na realizację już przecież od kilku lat. Będzie nam się żyło, łatwiej, piękniej i weselej. No dobra. Dość tego! Wprawdzie wszystko co tu zostało powiedziane jest możliwe. Przynajmniej jako polityczne obietnice. Ale ze stacją paliw z konkurencyjną w mieście ceną benzyny nie należy przesadzać. Ona oczywiście ma szansę powstać i powstanie na pewno. Nie wiadomo tylko kiedy, bo nie wiadomo, kiedy wyczerpią się złoża ropy na świecie, a samochody w mieście będą używały zupełnie innego rodzaju napędu.
Mariusz Rytel