Abonament polityczny
Polacy oddali już wiele tak nielicznym.... ale wtrącać się w relacje: naród – telewizor, to tak jakby wchodzić między młot a kowadło
Swoją drogą znamienita część mieszkańców tego kraju mieszka poza zakładem zamkniętym w Choroszczy. Więc czemu mówi się do nich tak czule, z naiwnym uśmieszkiem? Tiu, tiu, tiu, gziećny Kowalski, Nie będzie abonamenciku?! Nie będzie serialiku! Człowiek się czuje jak na oddziale noworodkowym dla dorosłych. Dlaczego? W imię zasad...!– odpowiedziałby Bogusław Linda. Zasady są za to proste. Obywatel ma płacić, a w nagrodę przypomni sobie po raz 50 – że kiedyś można było z piskiem opon wchodzić w zakręty dużym Fiatem, w serialu o milicjancie który został posłem. Jak naprawdę zmienił się przystojniak, który już bez hitlerowskiego mundury prowadzi teleturniej. A dowódca T34 wcale nie ożenił się z Marusią bo nazywa się Pedros. Bardziej wartościowe programy z cyklu “Teatr Telewizji” pochodzą z czasów kiedy Fronczewski miał grzywę Pana Kleksa. A cykl: “Kocham Kino” konkuruje w paśmie z “Różową Landrynką”.
Mam lepszy pomysł! Zamiast nakładać kary i rygorystycznie wysyłać pracowników poczty z misją zbiórki na misję publicznych mediów i SLD, najpierw wprowadzić programy, które w bardziej subtelny sposób pokazywałyby korzyści płynące z opłaty. Rano – “Kawa czy Abonament”. Później program dla rodziców: “Porozmawiajmy o Abonamencie”. W tzw. międzyczasie, kreskówka: “Żwirek i Muchomorek płacą Abonament”. Wieczorem, po Wiadomościach (głównie o rosnącej ściągalności abonamentu) film: “Conan – poborca Abonamentu”. “W Jedwabnem nie chcą płacić Abonamentu” - to temat na kolejny program, z cyklu: “Sprawa dla reportera” itd., itd.
Trzeba mieć Wizję Panowie!
Mariusz Rytel