Ćwiąkalski na kłopoty - czyli co połączyło obecnego ministra sprawiedliwości z łomżyńskim biznesmene
Choć Zbigniew Ćwiąkalski ministrem sprawiedliwości jest raptem od niecałych dwóch miesięcy już zasłynął w mediach. Popularności przysporzyło mu przede wszystkim to, co robił zanim objął resort po Zbigniewie Ziobrze. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny w rządzie Donalda Tuska wcześniej był m.in. obrońcą tuz polskiego biznesu ściganych przez prokuratorów. Okazuje się, że wśród bronionych przez mecenasa Ćwiąkalskiego przedsiębiorców był także łomżyński biznesmen Jerzy W. oskarżony i skazany za paserkę.
Zbigniew Ćwiąkalski, zanim został ministrem był m.in. wykładowcą akademickim i uznanym w kraju adwokatem.Występował m.in. jako obrońca Andrzeja Modrzejewskiego, byłego prezesa PKN Orlen, a także niemalże do samego zaprzysiężenia na ministra reprezentował poszukiwanego przez kilka miesięcy listem gończym przedsiębiorcę i byłego senatora Henryka Stokłosę. Największą medialną popularność przysporzyły mu jednak ujawnione przez prasę ekspertyzy i opinie prawne jakie napisał. Jedna z nich dowodziła, że prokuratura nie może postawić zarzutów karnych Ryszardowi Krauze w związku z tzw. przeciekiem przy aferze gruntowej w ministerstwie rolnictwa, a z innej ekspertyzy korzystali obrońcy lobbysty Marka Dochnala.
Biznesmen Jerzy W.
Przedsiębiorca jest dziś jednym z bardziej znanych obywateli Łomży. Niedawno kupił tereny po dawnej Bawełnie, gdzie teraz planuje budowę wielkiego centrum handlowo-rozrywkowego z hipermarketem. Inwestycja szacowana jest na grubo ponad 100 mln zł. Dziś jest także właścicielem lub współwłaścicielem kilku całkiem sporych zakładów pracy w mieście. Sprawa, w której przedsiębiorca występuje jako Jerzy W. dotyczy wydarzeń z końca XX wieku. Policja wpadła wówczas na ślad grupy przestępczej, zajmującej się m.in. obrotem towarów pochodzących z kradzieży i oszustwa. Jak ustaliła prokuratura jednym z jej filarów był łomżyński biznesmen, właściciel bardzo dużej hurtowni spożywczej. Prokuratorzy z Łomży postawili mu zarzuty związane m.in. z posługiwaniem się nieprawdziwymi fakturami, co miało powodować uszczuplenie lub unikanie podatku VAT a także obrót towarami o wartości co najmniej 300 tys. złotych, mimo że przedsiębiorca miał wiedzieć że pochodziły one z kradzieży. W pierwszym wyroku sąd uznał, co prawda, że Jerzy W. dopuścił się paserstwa, ale nieumyślnie. Od tego wyroku zażalenie złożyła Prokuratura Okręgowa w Łomży. Sprawę do ponownego rozpatrzenia otrzymał sąd w Dębicy, który uznał, że paserka była świadoma i pod koniec 2006 skazał biznesmena na trzy lata bezwzględnego pozbawienia wolności oraz grzywnę. Wyrok ten nie był prawomocny, a oskarżony odwołał się od niego. - To właśnie na tym etapie procesu jako obrońca Jerzego W. pojawił się mecenas Zbigniew Ćwiąkalski – potwierdza prokurator Maria Kudyba rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łomży. Rozprawa przed kolejnym sądem, nie poprawiła sytuacji w jakiej znalazł się przedsiębiorczy łomżanin. Wczesną wiosną 2007 roku wyrok trzech lat bezwzględnego pozbawienia wolności stał się prawomocny. W maju 2007 roku na stronie internetowej Prokuratury Okręgowej w Łomży pojawił się nawet komunikat następującej treści: „W związku z prawomocnym wyrokiem zarządzono osadzenie skazanego Jerzego W. w Zakładzie Karnym. Stosownie do orzeczenia Sądu spędzi tam następne trzy lata.” Póki co Jerzy W. nie trafił jednak za kratki. W międzyczasie mecenas Ćwiąkalski wystąpił do Sądu Najwyższego o kasację wyroku skazującego łomżyńskiego biznesmena. Kasacja ta czeka na rozpatrzenie.