Debiut Zygmunta Wołkońskiego
Fotografią zainteresował się jak sam mówi przypadkowo, ale na tyle go zafascynowała magia utrwalania obrazu, że został z nią na dobre. Z aparatem spędza każdą wolną chwilę, często niedzielny poranek w plenerze, najczęściej sam, choć czasem udaje się mu na wyprawę namówić dziewczynę. Galeria pod Arkadami tym razem wypełniona do ostatniej wolnej przestrzeni gościła stałych bywalców, fotografików łomżyńskich a także wiele osób było tu po raz pierwszy.
- Galeria pod Arkadami to dobre miejsce na debiut. Tu debiutowali młodzi artyści jak Zdzisław Folga czy Beata Macko, którzy rozwinęli się później w twórców bardziej dojrzałych – podkreślał Karwowski.
Kierownik Galerii zwraca uwagę na dużą wrażliwość i dobre oko Wołkońskiego. To że się zdobył na prezentację w Galerii, na żywo skłoni go do większej dyskusji i do większego doskonalenia się w fotografii.
Fotografowanie przyrody, krajobrazu przypomina trochę grzybiarza i trochę myśliwego. Aby zrobić dobre zdjęcie należy się nachodzić, odwiedzać swoje upatrzone miejsca w różnym świetle i w różnych warunkach, i czasem uda nam się coś upolować. Ta praca Wałkońskiego chyba się opłaciła, ponieważ obrazy utrwalone na płytce krzemowej (już nie na błonie fotograficznej) przedstawiają interesującą krainę podlaską, kolorową i tajemniczą.
Zygmunt Wołkoński podkreśla, że choć to jego debiut w Galerii, to już zdjęcia przedstawiał pod osąd innych w internecie.
- Miałem kilka zdjęć, zobaczyłem ze jest jakaś galeria internetowa, wysłałem, chciałem zobaczyć jak ludzie na to patrzą. Okazało się, że wielu ludziom zaczęło się to podobać – mówi Wołkoński.
Starzy fotograficy łomżyńscy z zainteresowaniem oglądali wystawę, zwracając uwagę na za dużą rolę komputera przy tworzeniu obrazu. Można powtórzyć za Przemysławem Karwowskim, że takie czasy i nic na to nie poradzimy, choć celem nadrzędnym jest obraz i jego wyraz, niezależnie od zastosowanych technik.