Pozew na Lachy
Pod koniec maja stołeczny sąd ogłosi wyrok w procesie cywilnym, jaki Adam Michnik wytoczył posłowi LPR Wojciechowi Wierzejskiemu za jego słowa, że redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" był członkiem PZPR. Mimo że wymiar sprawiedliwości prowadzi już sprawę od dawna, do końca nie wiadomo o co poszło. Oficjalnie o to, że to kłamstwo, bo Michnik nie był członkiem partii. Z drugiej jednak strony niektórzy domyślają się, że może chodzi o wyraz „członek”, inni, że poszło o skrót, który rozszyfrował niegdyś Leszek Moczulski.
Podobnie jak ospę wietrzną, pozwy mogą mieć wszyscy, a więc i przedstawiciele trzeciej władzy. Pamiętamy jak poseł Jurgiel obiecywał pozwać prokuratora Luxa. Prawnik popisał się luks wypowiedzią, kiedy w wywiadzie telefonicznym emitowanym na żywo w telewizji powiedział prawdę, przynajmniej tak wydawało się jemu i kilku milionom telewidzów, którzy wtedy zasiedli przed szklanym ekranem. Wydaje się również, że i ta sprawa uschła i nie będzie z niej owoców w postaci postawienia zarzutów. Mimo że pozwów związanych z politykami jest sporo, to niewiele z nich znajduje swój finał w sądzie. Rozsądni prokuratorzy, a i tacy, którzy są niebywale odważni, zwykle umarzają sprawy i jest po krzyku. W orzecznictwie cywilnym trudniej może o rozsądek i sąd musi głowić się nad sprawą do końca, co ilustruje pierwszy z podanych przykładów. Tym bardziej, że najczęściej rozeznanie trwa tak długo, że cichnie wrzawa medialna, a jak nie pokazują tego w telewizji, to nie ma sensu się kłócić. Podobnie jak służbowe limuzyny, pozwy są w polityce na porządku dziennym i spełniają swoje zadanie. Wyjątkiem jest Roman Giertych, który lata helikopterem, ale to wyjątek potwierdzający regułę. Pozwy są straszakiem nawet wtedy, kiedy wydaje się, że są bezzasadne, a osoby, przeciwko którym są kierowane, mają trochę racji. Podsumowaniem do tych i innych przykładów prawnych batalii oraz ich wyników jest w polityce niedawne wydarzenia jakie zaistniało przed poważną komisją bankową. Adwokat Józefa Oleksego ostrzegł swojego pracodawcę, by ten uważał na jednego z posłów, który „może być niebezpieczny, bo to kretyn”. Sprawa zniknęła z pierwszych stron gazet jeszcze szybciej jak się pokazała. Poseł postraszył pozwem i adwokat przeprosił.
Dobrze, że zaraz po ujawnieniu nagrań Gudzowatego Oleksy nie słyszał jak Aleksander Kwaśniewski nazwał go kretynem w wywiadzie w RMF FM. Nie godzi się straszyć nawet byłego prezydenta.
Mariusz Rytel