Pytania do ludzi, listy do Boga
- Pytaliśmy Profesora, czy możemy się wycofać, ale stwierdził, że raczej nie – żartowali młodzi aktorzy przed premierą „Oskara" w reż. Lecha Wolińskiego, wychowawcy w Bursie nr 2, prowadzącego od 1996 r. Teatr Eksperymentalny. - Przecież nie na darmo nas wyłonił! - Kartka o poszukiwaniu chętnych do grania w teatrze wisiała w bursie przez miesiąc i nic, bez echa – opowiadał mi z kolei Lech Woliński. - Ale obserwowałem wychowanków, jak się zachowują, o czym rozmawiają, jakie interesują ich książki i filmy. A potem mówiłem: „Grasz w teatrze”!
Oskar jest chory na białaczkę. Po nieudanym przeszczepie i chemioterapii przebywa w szpitalu. Lekarze dają mu kilkanaście dni życia, a pani Róża – wolontariuszka, przez chłopca nazywana „ciocią” - ofiarowuje mu swój czas, dodaje otuchy i budzi wiarę. Wiarę w Boga, do którego nieuleczalnie chory wysyła listy-modlitwy, zaczynające się od słów „Szanowny Panie Boże...”. Nie może w nich, tak jak w rozmowach z ciocią Różą, zabraknąć pytań o sens życia i zgodę Boga na ludzkie cierpienie. Te pytania brzmią tym dramatyczniej, że Oskara zastanawia niewinna śmierć – i jego własna, i Chrystusa.
Krucyfiks w szpitalnej kaplicy został powiększony ze slajdu do rozmiarów ściany, podobnie jak wcześniej maska, przez którą chłopiec przygląda się a to pluszowemu misiowi, a to publiczności. Skądinąd ciekawy zabieg realizatorski, uzmysławiający, że w świecie duchów i żywych człowiek „przemieszcza się” otoczony od narodzin aż po kres przedmiotami. Wśród przedmiotów są i takie jak słowa czy spojrzenia. Jak samotność i milczenie.
Lech Woliński wprowadził bardzo oszczędnie dialogi i monologi, motywy muzyczne i plastyczne, dekoracje i rekwizyty. Nawet rytm ruchów, gestów i wypowiedzi jest spowolniony. Na scenie szpitalna kozetka i kilka krzeseł. Nakryte białymi płótnami, pełniącymi raz rolę pokrowców na meble w opuszczonym domu – Oskara nie odwiedzają rodzice; innym razem są prześcieradłami na łóżkach chorych; jeszcze innym – pośmiertnymi całunami. Śmiała wyobraźnia podsuwa i takie skojarzenie: są welonem ślubnym, skoro Oskar może poczuć cielesną bliskość pacjentki szpitala Peggy Blue (bardzo dyskretna scena tańca zakochanych). Umowa cioci Róży z Oskarem jest bowiem taka, że jeden dzień to dziesięć lat. Niespełna dwa tygodnie pozwalają jak przez soczewkę spojrzeć na młodość, wiek dojrzały, starość i... wiek wręcz patriarchalny.
Dramatyczna historia dziesięciolatka, który kilkanaście ostatnich dni przeżywa intensywniej i pełniej w obliczu czasu zdążającego ku wieczności, przedstawiona została z powagą, oszczędnie i przejmująco. Dlatego w scenie finałowej te prześcieradła, te całuny mogą się również zmienić w obłoki na bezkresnym niebie...
Jednak puenty Państwu nie zdradzę, póki – jak obiecał po premierze wiceprezydent Krzysztof Choiński - „Oskar” nie pojawi się na zawodowej scenie Teatru Lalki i Aktora. Oby (jak najszybciej, póki młodzież chodzi do szkół)!
Mirosław R. Derewońko
P.S. W przygotowaniu sztuki pomogli Lechowi Wolińskiem inni wychowawcy Bursy nr 2 w Łomży, gdzie miała miejsce premiera: Renata Zduńczyk (scenografia), Izabela Chojnowska (choreografia) i Dariusz Śliwecki (światło). Asystentem reżysera była Anna Tomaszewska (2 kl. TW).