Gazeta Bezcenna nr 185
Temat Rospudy powoli znika z pierwszych stron gazet, ujęć przedstawianych w telewizyjnych Wiadomościach, Dziennikach, Faktach, Wydarzeniach i innych Informacjach. W zależności od grupy trzymającej kamerę i mikrofon, płynące do nas treści cechował pozytywny lub negatywny stosunek do przeciwstawiających się stron. Z jednej strony dowiadywaliśmy się więc o złych ekologach, którzy zagrażają życiu bądź zdrowiu (wybór należy do Ciebie) mieszkańców Augustowa. Z drugiej strony, po obejrzeniu kilku „reportaży z Rospudy” widz odnosił wrażenie, że właśnie oto jest ten Ciemnogród, którym straszono go od dziecka, który odpowiada za wygnania wszystkich proroków z własnych krajów, niezależnie od szerokości i długości geograficznej, a także przestrzeni dziejów.
Jako niczym nie wyróżniający się konsument medialny nie słyszałem ani nie widziałem pogłębionego w treści przekazu z Podlasia (sic!). W prasie, radiu, telewizji i na internetowych portalach było tego tak wiele, że wielu zastanawiało się pewnie czy oby same media nie starają się o status pomnika przyrody. Szkoda, że tak niewiele było tam publicystyki i pogłębionych rozważań. Nie ma i dziś - kiedy wrzawa w dolinie i o dolinie powoli przycicha - rozprawek naukowych, są jednak kolejne pomysły światłych umysłów. Oto Główny Konserwator Przyrody uznał, że tego już za wiele! Miliardy lat konserwacji i serwisowania przyrody w zupełności jej wystarczą i jeżeli geodeci tak bardzo chcą, to mogą, nie zważając na okres lęgowy, przepłoszyć gąsiorka, dzięcioła, bociana, włochatkę, trzmielojada, orlika, a nawet bielika, jeżeli stanie im na drodze. Jeżeli uznają, że dla dobra ludzkości i białostockich polityków należy przepędzić głuszca, kropiatkę, derkacza, jarząbka czy żurawia – to też mogą to zrobić. Larum podniosły europejskie organizacje ekologiczne. Tłumaczenia nie pomogły, chociaż wiadomo ze źródeł zbliżonych do wiarygodnych, że polscy politycy nie wykorzystali argumentu, iż „okres lęgowy” to termin, który nie odnosi się wcale do przyrody, ale do nich samych. Zbliżają się bowiem przedterminowe wybory i niebawem wylęgnie się zapewne jakiś pomysł na kampanię wyborczą. Szkoda, bo na pewno taka argumentacja byłaby w stanie sparaliżować niejednego komisarza z Brukseli, co dawałoby szansę na odciągnięcie ich uwagi od głównego nurtu sprawy. W zamian zastosowano inny, bardziej prorodzinny wybieg techniczny i to ponoć jest już najprawdziwszą z prawd Rospudy. Owszem, płoszyć można, ale tylko samce. Nie wiadomo jeszcze co na to dziekani wydziałów geodezji i kartografii wyższych uczelni. Najznamienitsi przedstawiciele tego fachu będą musieli prędzej czy później pogłówkować jak obok nauki określania pionu, wyznaczania azymutu i zakreślania łuków uczyć młodych adeptów - czy „opierzony” to chłopczyk czy dziewczynka. Większy problem mają absolwenci, którzy udadzą się w ostępy wyznaczać trasę marzeń. Oni zajmą się tym w praktyce, bez uprzedniego przygotowania. Żeby ukoić ich skołatane nerwy pojawił się inny pomysł. Być może już wkrótce dowiemy się o terminie referendum w sprawie Rospudy, a głos oddamy podczas nieuchronnych wyborów władz samorządowych w województwie. W opinii specjalistów - ma być taniej i szybciej. Nieważne, że zgodnie z prawem wynik referendum nie ma w tym wypadku żadnej mocy wpływania na podejmowane decyzje. Nie będzie też taniej, bo w myśl przepisów prawa trzeba różne komisje i oddzielne lokale. Wliczając koszty druku kart do głosowania, diet członków komisji i wykałaczek do dłubania w zębach z nudów, będzie dwa razy drożej. Widocznie po zlikwidowaniu znaczących ulg podatkowych - stać nas! Determinacja organizatorów budowy drogi w zaproponowanym przez nich wariancie jest ogromna, a ostatnio nawet obiecują środowisku rekompensatę strat. Wszystko w myśl zasady – wilk syty i owca cała, a droga przez Białystok. Nie ma alternatywy dla tej trasy – słychać od zwolenników, którzy głęboko pod dywan zamietli plany budowy zatwierdzone jeszcze przez rząd Hanny Suchockiej, które nie robiły krzywdy ani ludziom ani przyrodzie.
Od czasu do czasu ktoś coś nieśmiało powie o atrakcyjnej cenie tamtejszych działek, ale to jest już jednak oddzielna kwestia. Podobnie jak ta mówiąca o poligonie doświadczalnym do naginania prawa. Chociaż, „jeżeli ze wszystkich wątków zagadki, odrzucisz to co niemożliwe, pamiętaj, że to co zostanie, choćby wydawało się nieprawdopodobne, musi być prawdziwe, drogi Watsonie” – mawiał Sherlock Holmes.
Mariusz Rytel