Poetycki film o przedziwnej przyjaźni malarzy
Roman Gancarczyk, 42-letni aktor Starego Teatru, wyruszył wczoraj przed południem z królewskiego Krakowa do książęcej Łomży. Dotarł na wieczór. Pretekstem do pierwszych odwiedzin grodu nad Narwią przez aktora była projekcja filmu "Mój Nikifor" w reż. Krzysztofa Krauzego (wcześniej, m.in., "Dług", ostatnio - "PLac Zbawiciela"). Gancarczyk przybył na zaproszenie Alternatywnego Klubu Filmowego.
- To film śmiały, ponieważ pod przykrywką ubóstwa, pokazuje ludzkie cierpienie - mówił prelegent AKF ks. Robert Łobko. - Z jednej strony jest nam wstyd, że nam jest lepiej, a z drugiej - odczuwamy bezsilność, bo ten paradokument wyzwala chęć niesienia pomocy i na chęci się kończy, niestety.
Odtwórca głównej, choć nie tytułowej roli, chętnie opowiadał o swojej pracy w tym filmie. Przyznał, że nie znał ani losów Nikifora (w tej roli Krystyna Feldman), ani tym bardziej człowieka, który za cenę własnego życia rodzinnego podjął się trudu opieki, przyjaźni i w ogóle bycia z Nikiforem, czyli Włosińskiego.
- Spotkałem pana Mariana osobiście, zmarł wiosną ubiegłego roku - opowiadał Gancarczyk. - Patrzył na naszą pracę okiem zawodowca, nie wkraczał na planie z uwagami korygującymi, bo wiedział, że najważniejsze jest oddać idee filmu, a nie detale. On na przykład nigdy nie nosił brody, jak ja w tym filmie. Czułem jego zadowolenie, że gram go w filmie o jego przyjacielu.
To właśnie ta "przedziwna przyjaźń" skłoniła Gancarczyka doi refleksji o poświęceniu.
- Ta przyjaźn była niezwykłą tajemnicą - mówił aktor. - Włosiński poświęcił Nikiforowi to, co jest najcenniejsze: swój czas, czas swojego życia.
Gancarczykowi towarzyszyła obawa, czy film jak najodleglejszy od kina akcji bądź telenoweli, znajdzie swoich widzów. Tym milej był zaskoczony aprobatą tak krytyki, jak i widzów dla pełnego poetyckich pejzaży i ujęć obrazu.
- Zaprzyjaźniliśmy się z panią Krysią Feldman - mówił z szacunkiem dwa razy od niej młodszy aktor. - Była niebywale punktualna, a zjawiała się na planie półtorej godziny przede mną, żeby charakteryzatorki mogły poradzić sobie z każdym włoskiem na jej, czyli potem jego twarzy.
Usłyszeliśmy sporo superlatywów o bohaterce także serialu "Kiepscy": że jest zdyscyplinowana, ma w sobie moc energii, popija winko w umiarkowanych ilościach i spala pięć papierosów dziennie. Dowiedzieliśmy się, że dziś 85-letnia Krystyna Feldman jest osobą o niezwykle głębokiej wierze, że ludzie do niej lgną, bo ma charyzmę w prywatnych relacjach, i że właśnie dzięki roli Nikifora po tylu latach grania zdobyła aż pięć międzynarodowych nagród.
- Pewnej nocy śniła mi się pani Krystyna w sytuacji erotycznej, ale tak bardzo delikatnie, a ja jej o tym powiedziałem - śmiał się Gancarczyk. - Nakrzyczała na mnie, że jestem nienormalny.