Ordynatorzy i lekarze w szpitalu na lata
Zakończyły się prawie wszystkie konkursy na ordynatorów Szpitala Wojewódzkiego w Łomży, w wyniku czego na stanowiskach pozostało 12 kierujących oddziałami - na 20. Nowych szefów mają: położnictwo i ginekologia: dr Tomasz Sokół i z-ca dr Robert Pijagin, noworodkowy - dr Dariusz Ślesicki, urologia – dr Marek Załęski, psychiatria – dr Irena Dworakowska, chirurgia – dr Bolesław Astapczyk oraz od kilka miesięcy także OIOM – dr Izabella Ziółek. Jednocześnie trwały negocjacje dyrekcji z lekarzami, w wyniku czego umowy o pracę lub kontrakty na trzy lub cztery lata podpisało 197 medyków. - W tej chwili zwolnień nie przewidujemy, mamy zoptymalizowaną liczbę osób personelu medycznego i administracyjno-technicznego – ocenia przewodnicząca komisji konkursowej Hanna Majewska – Dąbrowska, zastępca dyrektora szpitala, gdzie pracuje 417 pielęgniarek i położnych i 446 obsługi.
31. marca pokończyły się umowy cywilno-prawne z lekarzami, dlatego przeprowadzano konkursy w całym szpitalu, z wyjątkiem trzech oddziałów, gdzie umowy wygasają z końcem czerwca: SOR –część internistyczna, oddział dziecięcy i zakład diagnostyki obrazowej. Zostaną ogłoszone konkursy lub umowy zostaną tam przedłużone aneksem. Stabilizacja sytuacji personalnej skłania do pytania o kondycję największego pracodawcy w Łomży i regionie, od którego formy zależy nasze zdrowie.
Świadczymy usługi medyczne „na ostro”
- Naszym celem nadrzędnym, priorytetem było utrzymanie budżetu szpitala w ryzach, zwłaszcza w rubrykach: zatrudnienie i wynagrodzenie – wyjaśnia dyr. Majewska - Dąbrowska. - W miesiącu na funkcjonowanie szpitala mamy ponad 7 mln zł, w tym ponad 3 mln zł na płace i pochodne. Udało nam się w rozmowach z lekarzami jasno sprecyzować ich prawa i obowiązki, bo człowiek nie jest robotem i nie może pracować 12 miesięcy przez pięć lat, więc uporządkowaliśmy liczbę dni, kiedy lekarz ma prawo nie być w pracy, uwzględniając czas na szkolenia i podnoszenie kwalifikacji. Jeśli oddział wprowadza nowe metody operacyjne czy diagnostyczne, to lekarze muszą mieć czas, żeby się ich nauczyć i w tym celu gdzieś wyjechać. Mieliśmy podpisane z lekarzami 72 umowy o pracę i podpisaliśmy125 kontraktów, nie zawsze obejmujących etat. Czasem to raz w tygodniu w poradni czy określone operacje i zabiegi. Nie chcę mówić o zarobkach, nawet w widełkach, ponieważ budzą dużo ujemnych emocji, zwłaszcza w personelu niższym, zarabiającym na granicy płacy minimalnej. Jeżeli ktoś ma wykształcenie i doświadczenie w wykonywaniu wysokospecjalistycznych usług, to wymaga wyższego wynagrodzenia, bo inaczej nie podjąłby się do nas przyjechać i leczyć. Dostęp do łomżyńskiego szpitala nie jest zły, skoro świadczymy usługi medyczne „na ostro” przez całą dobę siedem dni w tygodniu. Fakt, że nie wszyscy kierowani są przyjmowani na oddziały, co nie podoba się niektórym pacjentom i ich rodzinom. Ale wiele schorzeń nie wymaga hospitalizacji, wystarczy leczenie ambulatoryjne. NFZ wyraźnie określił, który pacjent nie może być leczony ambulatoryjnie, a więc poza oddziałem, co kwestionują za każdym razem kontrolerzy... Mieliśmy 99-letniego staruszka, który wymagał zabiegu urologicznego i obserwacji podczas jednodniowej hospitalizacji na urologii. Wieczorem został wypisany do domu. Nie zgadzamy się z NFZ-em co do tego, że prawie 100-letni pacjent nie mógł mieć zabiegu w poradni, ze względu na bezpieczeństwo.
Informatyzacja potrzebna, ale czasochłonna
Oddzielny problem dla sprawnego funkcjonowania szpitala w Łomży stanowi wdrażana od jesieni całościowa informatyzacja tej placówki. - Na razie system bardziej przeszkadza, niż pomaga, i jest krytykowany za czasochłonność, ponieważ ma z niego korzystać prawie każdy pracownik szpitala na poziomie swoich zadań i uprawnień – tłumaczy wicedyrektor. - Nie dlatego krytykujemy, że nie chcemy, tylko że nie wszystko jeszcze działa i nie wszyscy umieją się nim sprawnie posłużyć. To będzie ważny mechanizm dla przepływu informacji między komórkami organizacyjnymi szpitala. Na przykład, dane pacjenta ze szpitalnego oddziału ratunkowego będą mogły być odczytywane na innych oddziałach, do których trafia, nie trzeba będzie wklepywać imienia i nazwiska czy historii choroby przy kolejnych skierowaniach na badania. Lekarze będą mieli bezpośredni wgląd w wyniki badań z laboratorium, ale w okresie wdrażania systemu prowadzimy równolegle dokumentację w postacie papierowej. Martwimy się, że w Łomży kolejki do przychodni są jak w całej Polsce. Nie jesteśmy zadowoleni z dwóch powodów: czasem mamy za małą kadrę specjalistyczną, ale drugą istotną przyczyną są limity Narodowego Funduszu Zdrowia, prawie zawsze za niskie. Zwiększenie dostępności lekarzy związane jest z tym, że trzeba im zapłacić za dodatkową pracę, lecz nie mamy gwarancji od NFZ, że zapłaci za świadczenia wykonane ponad limit. Częściowym rozwiązaniem byłoby udzielanie świadczeń za odpłatnością dodatkową - jeśli pacjent chce iść do określonego lekarza, na przykład, a kolejka jest na sześć miesięcy, to powinna zostać stworzona możliwość sfinansowania usługi medycznej na życzenie pacjenta. Oczywiście, poza godzinami pracy danego specjalisty w jego macierzystej poradni. Ale takie rozwiązanie wymagałoby już szerszych ustaleń.
Mirosław R. Derewońko