Dawać palmę!
„Nie samochody, a rowery. Nie rozdają, a kradną.” Zużyta już pointa starego dowcipu z cyklu Radio Erewań jest jedyną szansą na wytłumaczenie reklamy z której dowiadujemy się, że po nowych drogach będą w Łomży jeździły nowe autobusy. Każdy kto w miniony weekend wstał wcześnie rano i postanowił pojechać po bułki już wie, że hasło „nowe drogi” oznacza u nas spękany asfalt, polany lepikiem i posypany gresem w miejscach pęknięć. Dzięki temu mogliśmy się poczuć jak Krzysztof Hołowczyc na szutrowych bezdrożach Andaluzji.
Tak też jest też z nowym brodzikiem, ufundowanym przez miasto w zamian za brak plaży i basenu. W blisko sześćdziesięciotysięcznym mieście, położonym nad jedną z największych rzek w kraju nie było gdzie zamoczyć kąpielówek. Rzeka się nie nadaje, wyremontowany basen – w remoncie. To niezwykle ciekawe zjawisko tłumaczone przez niektórych ogromną ilością spraw jakie na głowie mają władze. Wyeksploatowani polityczną układanką i rozwiązywaniem spraw urbanizacyjnych w mieście, które niejednego prokuratora przyprawiają o rumieńce, nie mają siły na załatwienie skomplikowanych spraw. Kilka ciężarówek piachu i paru ludzi załatwiłoby temat zbyt wysokiej wody. Wody, która zalała miejską plażę. Jej zbyt wysoki poziom nie pozwala na uroczyste otwarcie kąpieliska. Wiem, nie znam się. Tam trzeba pewnie załatwić jakieś pozwolenie, siam trzeba pewnie przebadać wodę. To nie zależy tylko od jednej instytucji. Zupełnie jak w typowej polskiej rodzinie. Trzeba trochę sytuację skomplikować. Uniecodziennić, żeby później mieć radochę.
Niezależnie od takich czy innych pomysłów, realizacji i planów, realnie słońce nas drażni. Kto wymyślił o tej porze temperatury sięgające trzydziestu siedmiu stopni. Swoją drogą po raz kolejny zastanawiają sposoby pracy meteorologów. Od lat, nie tylko sposób prognozowania, ale i pomiaru nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Trudno tylko zgadnąć czy jeżeli mówią, że będzie trzydzieści to będzie czterdzieści czy dwadzieścia? Pogoda jest skomplikowana. I dobrze. Nie ma się czym przejmować. Dzięki basenowi pod gołym niebem, każdy łomżyniak będzie mógł wyrobić sobie sprawności, za które chwalić nas będą wszystkie morskie wilki. Weźmy, taki na przykład biały szkwał. Jak tylko mocniej zawieje, na basenie można ćwiczyć walkę z dwoma żywiołami naraz. Nieco dalej, ci na których będzie wylewać się woda, będą mogli wcielić się w rolę testerów parasoli. Tak zwani oblatywacze, będą mogli na basenie sprawdzać ile węzłów jakaś supermotorówka wyciągnie na dziesięć metrów. Piloci amfibii będą ćwiczyć start i pionowe lądowanie. To podejście do tematu w sposób przemysłowy. Pojedynczy obywatele też skorzystają na konstrukcji. Jak donosi Radio Białystok, jeszcze w tym tygodniu ma pojawić się dmuchana zjeżdżalnia i zamek do skakania dla dzieci. Chyba były trochę problemy z dmuchaniem. Radni byli zajęci sesją. Są już toalety, boisko do piłki plażowej, przebieralnie. Pytanie tylko, kto odpowiada za brak palmy. Bez palmy inicjatywa traci na wartości. Jak byłaby palma można by zaprosić Erikę Eleniak. Była ratowniczka „Słonecznego Patrolu” ma już wprawdzie swoje lata. Ale może właśnie to jest jej zaleta. Pasuje do łomżyńskiego kompleksu sportowo-rekreacyjnego. Nie, no bez palmy to ogromna klapa. Dzięki temu mielibyśmy prawdziwe kokosy, realny symbol pomyślności miasta. Przeprowadziłoby się szybko, historyczny wywód, że jeleń z herbu, właśnie przez kokosy skacze. Bez palmy, ani rusz! Dawałaby trochę cienia, a tak słońce i wysoka temperatura tylko drażnią. Może, ktoś chociaż o małej sadzonce pomyśli? W tym mieście szybko by odbiła.
Mariusz Rytel