Przejdź do treści Przejdź do menu
poniedziałek, 30 grudnia 2024 napisz DONOS@

Maria Konopnicka/Kamil Staniszek w Łomży

Główne zdjęcie
Kamil Staniszek

Kamil Staniszek był kolejnym gościem cyklu spotkań autorskich Miejskiej Biblioteki Publicznej. W Hali Kultury promował swą najnowszą powieść grozy „Pętla” oraz wydane wcześniej kryminały „Kocia morda” i „Zemsta ma smak czerwieni”. Nie zabrakło też opowieści o książkach o tematyce muzycznej, firmowanych pseudonimem Maria Konopnicka. Mają one związek z wielką pasją pisarza, co ma odbicie nie tylko w jego twórczej aktywności w sieci na autorskich stronach, ale też w rozmiarach płytowej kolekcji, liczącej ponad 30 tysięcy CD.

Wielu młodych ludzi marzy o karierze dziennikarza, ale u Kamila Staniszka owe pragnienia pojawiły się na bardzo wczesnym etapie życia, kiedy nie umiał jeszcze czytać. Zainspirowała go XVI księga przygód Tytusa, Romka i A'Tomka Henryka Jerzego Chmielewskiego, w której Tytus został dziennikarzem pisma „Trele Morele”: najpierw wielokrotnie czytana przez rodziców, później już samodzielnie. – Tak mnie ta historia zafascynowała, że od tamtej pory marzyłem, żeby być dziennikarzem i prowadzić jakieś swoje „Trele Morele”, co się sprawdziło, bo będąc na studiach otworzyłem lokalną gazetę, tygodnik, który prowadzę do dziś – mówił Kamil Staniszek. 

Pierwszą powieść „Spalone mosty” Kamil Staniszek napisał jeszcze w wieku nastoletnim, był to zbiór tworzących zwartą całość opowiadań, który jednak na lata trafił do szuflady.

– Będąc na studiach miałem praktyki w miesięczniku „Nowa Fantastyka” i tam poznałem, nieżyjącego już niestety, Macieja Parowskiego – opowiadał Kamil Staniszek. – Z uwagą wysłuchiwał nas, młodych ludzi-studentów, pytał co by nas w takim miesięczniku zainteresowało, w jakim kierunku naszym zdaniem powinien pójść rozwój tego czasopisma. Kiedyś wspomniałem, że coś piszę. Pan Maciek zaproponował żebym przyniósł, a on sobie przeczyta. A zawsze przychodząc do „Nowej Fantastyki” siadaliśmy na jakichś hałdach papieru i jak rozmawialiśmy powiedział, że dużo ludzi przysyła swoje opowiadania czy powieści i mógłbym nawet wziąć coś do domu i przeczytać. Zapytałem skąd je wziąć i usłyszałem, że siedzimy na nich – to był cały pokoik, założony próbami literackimi czytelników.

Mimo niezbyt dobrze rokujących okoliczności wszystko skończyło się dobrze – całość tekstu naczelnego „Nowej Fantastyki” nie zainteresowała, ale spodobał mu się jeden fragment, dzięki czemu w roku 2001 Kamil Staniszek zadebiutował opowiadaniem „Gracz”.

Od dziennikarza do pisarza
Następne lata poświęcił pracy w „Kurierze Południowym” i portalu informacyjnym oraz muzycznej pasji, ale chęć napisania czegoś większego wciąż w nim tkwiła – skończyło się na powieści kryminalnej, co dla niego samego było zaskoczeniem, bo nigdy wcześniej po nią nie sięgał.  

– Z kryminałami było tak, że w redakcji – to był 2014 rok – młodszy kolega bronił pracę magisterską i powiedział mi, że pisze ją o polskim kryminale – wspominał Kamil Staniszek. – Wyraziłem zdziwienie, że w Polsce napisano tyle kryminałów, że można o tym napisać pracę magisterską, ale odpowiedział, że tak. Wtedy poprosiłem żeby mi coś polecił, bo nigdy nie czytałem polskich kryminałów. Polecił mi książkę Miłoszewskiego i nie porwała mnie ona swoją fabułą, natomiast spodobało mi się to, że część tych wydarzeń rozgrywała się w Warszawie, w miejscach, które doskonale znałem i to było fajne, bo mogłem to sobie wszystko wyobrazić. Wtedy pomyślałem, że też napisałbym coś takiego, z założeniem, żeby bohaterem tego kryminału było moje miasto, żebym mógł je czytelnikowi pokazać i przybliżyć, a do tego zawrzeć w tej książce obraz Piaseczna sprzed 20 lat, którego już nie ma. 

Efekt to dwie powieści kryminalne „Kocia morda” i jej kontynuacja „Zemsta ma smak czerwieni”, cieszące się sporym zainteresowaniem i zbierające dobre recenzje. I kiedy można było spodziewać się kolejnej książki tego typu Kamil Staniszek zaskoczył wszystkich zmianą zainteresowań.  

– Współpracowałem z wydawnictwem Vesper, bo pod szyldem In Rock wydaje ono również książki o tematyce muzycznej, do których polskich wydań przygotowywałem przedmowy czy jakieś uzupełnienia – mówił pisarz. – I redaktor Kuba Kozłowski zapytał mnie kiedyś: „a może byś jakiś horror napisał?”. Odpowiedziałem, że w życiu nie czytałem horrorów, na co usłyszałem: „ale kryminałów też nie czytałeś, a napisałeś i wyszedł świetnie”. Odłożyłem to jednak na bliżej nieokreśloną przyszłość. Kiedy w roku 2020 zaczęła się epidemia i okazało się, że trzeba zmienić charakter pracy i więcej pracować w domu, odezwał się do mnie Kuba, że przygotowują antologię opowiadań grozy pod hasłem epidemia i może miałbym jakiś pomysł. Pomyślałem: czemu nie, opowiadanie nie jest pracochłonne, bo ja szybko piszę i właściwie w jeden weekend napisałem opowiadanie „Nagła śmierć”, które ukazało się w antologii „Grobowiec”.

Mimo obaw autora zostało ono przyjęte bardzo ciepło, dzięki czemu za jakiś czas, raptem w dwa tygodnie, napisał powieść grozy zatytułowaną „Pętla”.

– Też napisałem ją przez przypadek, bo miałem kłopoty ze zdrowiem – okazało się, że mam jakiś kamień w nerce, kolki nerkowe i siedziałem w domu: czułem się już na tyle dobrze, że mogłem coś robić, ale te bóle powracały na tyle, że nie chciałem jeszcze iść do pracy, żeby ten atak nie złapał mnie gdzieś po drodze – wyjaśniał autor. – I wówczas napisałem „Pętlę”, pisałem ją jakieś 15 dni.

To z jednej strony klasyczna powieść grozy, ale Kamil Staniszek pochyla się w niej nad bardzo istotnym problemem, depresji i wywołanych tym stanem coraz częstszych samobójstw.

– Ten problem był od zawsze, ale mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach narasta, a do tego jest tematem tabu – mówił Kamil Staniszek, dodając, że jako dziennikarz często jest w sytuacji gdy policja prosi, żeby nie pisać na ten temat, bo można taką informacją wyrządzić dodatkową krzywdę rodzinie, więc na wszelki wypadek nie pisze się o tym w ogóle, chociaż statystyki wzrastają. 

– „Pętla” jest książką, która o tym mówi: i o samobójstwie, i o depresji – mówił Kamil Staniszek. – Przedstawia ona losy takiego młodego, współczesnego Wertera, który zawiedzony miłością żyje w tej depresji i jest na tyle zdołowany i osamotniony, że postanawia popełnić samobójstwo. 

To dopiero początek całej opowieści, która kończy się w bardzo zaskakujący, chociaż przy uważnej lekturze możliwy do przewidzenia sposób. – W pewnym momencie z sielskiego klimatu wsi na Lubelszczyźnie zaczynają wyłaniać się przerażające historie – przybliża tematykę „Pętli” Kamil Staniszek. – Bohater nie za bardzo wie, czy to się dzieje naprawdę, czy jest tak zdołowany i w tak fatalnym stanie psychicznym, że ma urojenia. (…) Ta książka ma kilka warstw, jest też bardzo symboliczna, więc możliwości interpretacyjne tego, co się tam tak naprawdę wydarzyło są duże. Jest pewien motyw, powtarzający się w recenzjach, że ktoś przewidział jak się ta książka zakończy – liczę na to, że czytelnik się domyśli, tym bardziej, że jest to powieść grozy, ale dochodzi do tego szereg okoliczności dla niego zaskakujących. 

Kamil vel Maria
Zaskoczeniem dla wielu uczestników spotkania była też informacja, że pisarz ma swoje alter ego, od lat z powodzeniem publikując pod pseudonimem Maria Konopnicka. Wyjaśnił więc jego genezę, przybranego początkowo tylko na potrzeby aktywności na muzycznych forach internetowych. Kolejnym krokiem było stworzenie własnej strony i fanpage'a muzycznego oraz komiksowego. 

– Pomyślałem, że nie będę pisał o muzyce na profilu Kamila Staniszka, bo 99,99% moich znajomych by to nudziło, uznałem więc, że fajną formą byłoby stworzenie takiego fanpage'a o muzyce metalowej i nie miałem już wtedy wyjścia, byłem rozpoznawalny jako Maria Konopnicka i poszedłem tym tropem – opowiadał Kamil Staniszek. – Od 2012 roku mam więc na Facebooku fanpage poświęcony muzyce metalowej, ale nie tylko. Pisałem mnóstwo historii, które bardzo się ludziom podobały, wspomnień z nastoletnich czasów, gdy chodziłem na pierwsze koncerty, kupowałem kasety magnetofonowe, wydawane przez pirackie firmy, takie jak Takt, Elbo czy MG. To było dla czytelników fajne, że miałem 12 czy 13 lat, wsiadałem na rower, jechałem na targ i szukałem kasety Sodom wśród stoisk z ziemniakami, rabarbarem i nie wiem z czym tam jeszcze. I ktoś kiedyś rzucił mi tekst: „to wszystko marnuje się na Facebooku, te wszystkie historie z czasów, których już nie ma, a które wspominamy z sentymentem, a młodzi tego nie znają; dobrze by było, żebyś to wszystko spisał i wydał ksiażkę”. Powiedziałem sobie wtedy, że tylko ciekawe, kto by tę książkę kupił, ale napisałem, że jak uzbiera się sto osób, to ją wydam, czemu nie, jest druk cyfrowy, można zrobić sto egzemplarzy. Następnego dnia po południu sprawdzam, patrzę i mam ponad pięćset zamówień na tę książkę. Zacząłem więc składać teksty z tego bloga i powstała książka „Kucem być”, a druga, sumplement tej książki, to „Headbanger's Fiction”, zbiór opowiadań, które pisałem jeżdżąc na koncerty busem lub pociągiem. 

Tej muzycznej aktywności publicystycznej nie byłoby bez miłości do muzyki, głównie wszelkich odmian metalu, ale też jazzu czy krautrocka. Jej rezultatem jest ogromna, nie tylko jak na polskie realia, kolekcja płytowa, obejmująca od 32 do 35 tysięcy płyt CD, a do tego kilkaset kaset magnetofonowych i 1500 płyt winylowych. – Moja kolekcja płyt jest spora, zbieram je od jakichś 30 lat – wyjaśniał pasjonat, opowiadając, że na początku zbierał kasety, z czasem miał zaś coraz więcej płyt kompaktowych – pierwszą, klasyczny album „Sabbath Bloody Sabbath” Black Sabbath, kupił za 350 ówczesnych tysięcy w roku 1990 mając 12 lat, wcześniej pracowicie przez miesiąc zrywając porzeczki, bo była to dla niego ogromna kwota. 

Jego najbliższe plany, poza pracą zawodową, również obejmują muzykę, myśli bowiem o ukończeniu książki „Metal w Polskiej krwi”, zawierającej relacje z czasów kształtowania się tej sceny w Polsce. Ma też zarysy kolejnych książek pozamuzycznych. Pierwsza to „Przebudzenie we śnie” psychologiczna powieść grozy, kolejną jest, również utrzymana w takiej stylistyce „Dziewiątka”, z fabułą osadzoną w kilku przestrzeniach czasowych.

– Nawet zacząłem ją pisać w ubiegłym roku, napisałem około 250 stron, ale obowiązki zawodowe mnie od tego odciągnęły i trudno mi jest do niej wrócić, bo nie chcę do niej wrócić tylko na chwilę – koncepcji mam w głowie mnóstwo, gdybym mógł zająć się pisaniem na spokojnie to myślę, że mam kilkanaście pomysłów do zrealizowania – zdradzał Kamil Staniszek. Pisarz bezpośrednio po spotkaniu potwierdził, że jego pasja do muzyki w żadnym razie nie jest wymysłem, udając się do pobliskiego pubu „Pod Ratuszem” na solowy koncert Zenka, frontmana zespołu Kabanos, najbardziej znanej formacji rockowej z Piaseczna. Wcześniej otrzymał muzyczne prezenty od Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego, w tym nagrodzoną Fryderykiem płytę „Polish Contemporary Concertos” oraz nominowaną do niego dzień wcześniej „Harmonia Polonica Nova”, która ucieszyła go szczególnie jako zwolennika jazzu. 

 

Spotkanie prowadził i wrażenia spisał Wojciech Chamryk

Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk

Foto: Kamil Staniszek
Foto: Kamil Staniszek, Wojciech Chamryk
Foto:

 
Zobacz także
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę