Wielkiej górki Rybno nie będzie
Stacja narciarska w Rybnie jest niewątpliwie największą zimową atrakcją w regionie. Jej właściciel miał ambitne plany wielkiej rozbudowy z podniesieniem górki o 15 metrów i znaczące wydłużanie stoków, tak aby usytuowane na nich cztery trasy zapewniały jeszcze większe emocje. Gigantyczna inwestycja, szacowana na kilkanaście milionów złotych, miała być zrealizowana przy wsparciu unijną dotacją. Niestety, mimo że wiosną ubiegłego roku zarząd województwa przyznał na nią 6 mln zł z „resztówek” RPO, właściciel stoku nie podpisał umowy z Urzędem Marszałkowskim. Jak mówi, nikt nie jest w stanie zrealizować tam tak wielkiego przedsięwzięcia do października, kiedy inwestycję należałoby ostatecznie rozliczyć. Mimo to, Stacja Narciarska Rybno ruszyła jak co roku już od 9 lat. Jest jeszcze lepsza niż przed laty, chociaż właściciel przyznaje, że nie jest to łatwy biznes. Ubiegły rok zakończył się stratą stacji rzędu 50 tysięcy złotych...
- Stworzyłem stację narciarską w Rybnie, ponieważ na nartach jeżdżę od ponad 40 lat, ale zostawiłem Tyrol w Austrii, bo to za daleko, a z naszych ośrodków w górach nie jestem zadowolony – mówił przedsiębiorca Mirosław Jankowski, który w oddalonej od Łomży 10 km wsi uruchomił stoki narciarskie z wyciągami. Stacja działa już od 9 lat. Podczas śnieżnych zim na stok przyjeżdżają tysiące mieszkańców Łomży, ale także narciarzy z okolic Ostrołęki, Białegostoku czy nawet Warszawy. Przyjeżdżają tu całymi rodzinami, także z małymi dziećmi i świetnie się bawią.
Marzenia czasami się nie spełniają
Właściciel kompleksu, obejmującego 16 hektarów, od początku zapowiadał, że Stację Rybno chce rozbudowywać. Przez kilka kolejnych lat, ze względu na to, że górka w Rybnie jest na terenach Natura 2000 i w sąsiedztwie Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi, przeciągały się prace nad planami zagospodarowania przestrzennego, umożliwiającymi podniesienie wzgórza o 15 metrów, co jest niezbędne do realizacji wymarzonej inwestycji. Przed rokiem Urząd Marszałkowski w Białymstoku poinformował o gotowości przyznania 6 mln zł dotacji ze środków Regionalnego Programu Operacyjnego na rozbudowę stacji. Oczami wyobraźni można było zobaczyć długi stok z prawdziwą górską kolejką krzesełkową. Zamontowany profesjonalny system naśnieżania, ze specjalistyczną wieżą chłodniczą, umożliwiać miał naśnieżanie stoku, gdy tylko temperatura oscylowałaby w okolicy zera, co z kolei pozwalałoby szusować po stoku już na przełomie listopada i grudnia.
W połowie ubiegłego roku pojawiły się pierwsze informacje, że inwestycja może jednak nie powstać. Powodem mogły być opóźnienia z wydawaniem prawomocnego projektu budowlanego oraz ostatecznej decyzji o dofinansowaniu przedsięwzięcia.
- Wszystko się odwlekało w czasie o około pół roku – mówi Mirosław Jankowski, podkreślając, że prawomocne dokumenty i ostateczne decyzje były dopiero w listopadzie 2014 roku. - Przy terminie rozliczenia inwestycji w październiku 2015 r., a więc kalendarzowo 10 miesięcy później, zaś faktycznie tylko 6 - 7 miesięcy mielibyśmy na roboty, nie było możliwości przemieszczenia blisko 300 tysięcy metrów sześciennych ziemi, tak by podnieść szczyt górki o 15 metrów i opuścić jej podnóże o ponad 5 metrów – dodaje z żalem, uzasadniając decyzję o rezygnacji z realizacji tego projektu.
Szybciej i dalej
Mimo tych problemów i kapryśnej zimy Stacja Narciarska w Rybnie gości narciarzy od początku roku.
- Do uruchomienia stacji byliśmy gotowi przed świętami Bożego Narodzenia, ale warunki pogodowe uniemożliwiły wówczas inaugurację sezonu, było za ciepło i deszczowo - mówi Mirosław Jankowski. - Pierwsi narciarze na stoku pojawili się dopiero 1 stycznia. Od tego czasu stacja działa codziennie, choć warunki pogodowe ustabilizowały się dopiero w połowie miesiąca.
Właściciel stacji, na miarę możliwości finansowych, ciągle ją ubogaca. W tym roku narciarze mają do dyspozycji jedno piętro w nowej wypożyczalni nart. Drugi jej poziom czeka na wykończenie, choć już teraz wypożyczalnia oferuje 400 par nart, 500 par butów oraz 50 desek snowboardowych z butami. Przed sezonem zamontowano najdłuższą możliwą w tamtym terenie linę do wyciągów 200-metrowych, dzięki czemu stok, po którym mogą zjeżdżać narciarze, ma już długość 400 metrów. Z nowinek technicznych usprawniających jazdę Mirosław Jankowski wskazuje nowoczesny system SkiData do rozliczania kosztów usług na stoku. - Ten nowy system widzi kartę nawet z odległości 1 metra, co znacząco usprawniło pracę wyciągów – mówi właściciel stoku.
Od nowego sezonu jest też nowy cennik – niestety, droższy. Podwyżka wyniosła 10 groszy za punkt rozliczeniowy. W poprzednim sezonie kosztował on 70 groszy, a teraz 80 groszy.