Nowe ścieżki Anny Bureś i jej następczyni Agnieszki Chojnowskiej
Po 31 latach w Pracowni Plastycznej MDK-DŚT doszło do epokowej zmiany. Anna Bureś odchodzi na emeryturę, chociaż nie rozstaje się z MDK do końca. – Obserwowałam przez lata, jak te dzieci się rozwijają – mówi Anna Bureś. – Później obserwowałam jak idą w świat, podążają swoją drogą, stając się artystami lub aktywnymi uczestnikami życia kulturalnego i artystycznego. Dlatego rozpiera mnie duma, że ten kawał mojego życia nie poszedł na marne, ale teraz jest czas, żebym zrobiła coś dla siebie, czas pomyśleć o sobie. Jej następczynią została Agnieszka Chojnowska, młoda artystka i pedagog z odpowiednim doświadczeniem i przede wszystkim predyspozycjami, by zastąpić kogoś tak charyzmatycznego, twórczego i uwielbianego przez dzieci jak Anna Bureś.
Pracownia Plastyczna Miejskiego Domu Kultury-Domu Środowisk Twórczych powstała we wrześniu 1991 roku z inicjatywy ówczesnego dyrektora tej placówki Andrzeja Cholewickiego. Od samego początku prowadziła ją Anna Bureś. Po dwóch zmianach lokalizacji od roku 2001 pracownia mieści się przy ul. Dmowskiego, stając się nie tylko miejscem regularnych zajęć plastycznych, ale również rozlicznych warsztatów czy działań artystycznych. Ich uczestników trudno zliczyć, bowiem poza zajęciami w czasie roku szkolnego dochodziły do nich plenery, warsztaty oraz regionalne, ogólnopolskie i międzynarodowe konkursy plastyczne – łącznie wzięło w nich udział, szacując bardzo skromnie, ponad 15 tysięcy osób.
– Przez 31 lat na samych zajęciach przewinęło się tu mnóstwo ludzi, ponad dwa tysiące – podlicza Anna Bureś. – I to właśnie ci ludzie, dzieci, młodzież i dorośli, są największą wartością mojej pracy. Wiem to, bo mamy kontakt, nierzadko przychodzą do pracowni, odwiedzają mnie, nawet jak wyjechali z Łomży, pokazują że wciąż są aktywni twórczo, przynoszą swoje prace; wracają tu z sentymentem, przysyłają też swoje dzieci, co też jest dowodem na powstanie szczególnej więzi na płaszczyźnie sztuki. Ta więź nawiązuje się też podczas wyjazdów na plenery malarskie, bo od roku 1993 do wybuchu pandemii organizowaliśmy je bardzo często i liczę, że Agnieszka też będzie mogła je kontynuować. Takie wyjazdy nie tylko dodatkowo integrują grupę, ale dzieci wspaniale rozwijają się na nich plastycznie. Wzrost umiejętności jest naprawdę znaczny: porównując nawet do rocznej pracy tutaj jest to niewspółmierne, to nierzadko eksplozja talentów. Może dlatego, że jest tam inna częstotliwość, bo tutaj dzieci przychodzą raz w tygodniu, a tam pracują intensywnie przez kilka dni, wzajemnie się inspirując i dopingując.
Wysoki poziom zajęć oraz ogromne zaangażowanie w pracę Anny Bureś dawały wymierne efekty nie tylko w postaci ciągłego artystycznego rozwoju jej młodych podopiecznych, ale skutkowały również ogromem nagród i sukcesów na arenie krajowej i międzynarodowej – tylko do roku 2016 było ich około 700.
– Od jubileuszu 25-lecia przestałam liczyć te nagrody – mówi Anna Bureś. – Nie lubię statystyki, nie lubię się do tego odnosić, bo to chyba nie jest ważne. Oczywiście nagrody w konkursach międzynarodowych czy ogólnopolskich są dla tych młodych artystów bardzo istotne, bo potwierdzają ich umiejętności, ale ja traktowałam to zawsze jako konfrontację czy inspirację do dalszej pracy; najważniejszy był dla mnie rozwój tych młodych ludzi. Pracownia to zresztą wymarzona przestrzeń dla marzeń, można realizować się w niej na różnych płaszczyznach. Ważne jest też samo podejście do życia, wyjście ze strefy komfortu. Nie można bać się oryginalnych myśli, śmiałych pociągnięć pędzla czy szybkiego szkicu na kolanie.
Uwielbiana przez kolejne pokolenia dzieci i młodzieży instrutorka nie zajmowała się wyłącznie edukacją plastyczną oraz organizowaniem warsztatów lub licznych konkursów o tematyce łomżyńskiej, ekologicznej czy świątecznej – z powodzeniem dbała również o wszechstronne kształtowanie i edukowanie młodych ludzi na różnorakich płaszczyznach
– Zawsze starałam się uwrażliwiać dzieci nie tylko na piękno przyrody, ale też jej wartość czy kwestie ochrony środowiska – podkreśla Anna Bureś. – Uczyłam szacunku do przyrody i za każdym razem to podkreślałam, a do tego dzieci uczyły się zachowań proekologicznych, bo mnóstwo prac wykonywaliśmy z materiałów pozyskiwanych z natury, albo z recyklingu. Uczyłam też szacunku dla wzajemnej pracy, na zasadzie: szanuj swoje, szanuj cudze. Starałam się przez te wszystkie lata edukować dzieci nie tylko plastycznie, kształtować je jako ludzi, ale myślę, że nie tylko ja, bo zajęcia plastyczne rozwijają dziecko wszechstronnie.
Po tylu latach owocnej i wytężonej pracy nadszedł jednak dla Anny Bureś czas zmian, niejako nieuchronnie związany z upływem czasu. Poświęciła go Pracowni Plastycznej bardzo dużo, teraz zastąpi ją Agnieszka Chojnowska. – To pół mojego życia, 31 lat, można więc na tej podstawie obliczyć ile ja mam lat! – mówi Anna Bureś. – Z tą pracownią wiążą się różne wspomnienia i na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Jest to miejsce dla mnie wyjątkowe i trochę boli mnie serce, że po tylu latach bycia z dziećmi i młodzieżą, wspierania ich twórczej ścieżki, muszę się z tym rozstać, ale zamierzam robić inne rzeczy, a Pracownia Plastyczna MDK-DŚT zyskała nową instruktorkę. Mam nadzieję, że Agnieszka będzie dalej prowadzić to w takim duchu jak do tej pory, ale będzie robiła to po swojemu i wierzę, że pracowni wyjdzie to na dobre.
Trudno się z tym zdaniem nie zgodzić, bowiem Agnieszka Chojnowska to idealna kandydatka do zastąpienia kogoś tak wyjątkowego jak Anna Bureś. Nie tylko dlatego, że zaczynała przed laty pod jej kierunkiem, ale pochodzi z artystycznej rodziny – jest wnuczką wybitnego, bardzo wszechstronnego twórcy Henryka Osickiego, odebrała też wszechstronne wykształcenie w łomżyńskim liceum plastycznym oraz na lubelskim UMCS. Wcześniej pracowała w Galerii Sztuki Współczesnej Muzeum Północno-Mazowieckiego oraz w dwóch łomżyńskich szkołach podstawowych, ma więc niezbędne doświadczenie do prowadzenia zajęć z najmłodszymi. Do tego jest osobą nad wyraz kreatywną i znaną z różnych form twórczej aktywności: od grafiki, którą prezentowała na wspólnej wystawie z dziadkiem, aż do wykonywania biżuterii artystycznej.
– W związku z tym, że twórczość plastyczna była obecna w naszej rodzinie od zawsze, więc i moje drogi były związane z Pracownią Plastyczną i Miejskim Domem Kultury – mówi Agnieszka Chojnowska. – To miejsce zawsze dobrze mi się kojarzyło: sama uczestniczyłam w tych zajęciach, później do pani Ani chodziły również moje dzieci. Dlatego, kiedy tylko pojawiła się informacja o poszukiwaniu przez MDK-DŚT instruktora, zgłosiłam się natychmiast. Co więcej; kiedyś prowadząc tu warsztaty sutaszu, albo przyprowadzając swoje dzieci, myślałam: to jest miejsce dla mnie, też bym tak chciała. Kiedy więc okazało się, że jest taka możliwość, nie zastanowiałam się ani sekundy i cieszę się bardzo, że się udało. Czuję jednak, że będzie to spore wyzwanie, bo mam świadomość, że pani Ania jest osobą tak znaczącą i rozpoznawalną, mającą na swoim koncie tak wiele sukcesów, że nie ma mowy o skopiowaniu sposobu jej działań – muszę robić wszystko po swojemu i mieć nadzieję, że zostanie to odebrane pozytywnie.
Nowa instruktor do spraw plastyki MDK-DŚT ma już sprecyzowane plany co do obecnego roku szkolnego. Nie zapowiada rewolucyjnych zmian, zamierza korzystać z rozwiązań sprawdzonych w pracowni przez lata, ale chce również zaproponować coś własnego i oryginalnego.
– Na początek chciałabym zapoznać się z dziećmi i z ich możliwościami, bo wydaje mi się, że trzeba patrzeć na nie dość indywidualnie, bo mają różne możliwości czy preferencje – zapowiada Agnieszka Chojnowska. – W pracowni jest dobra przestrzeń, żeby dać im możliwość eksploracji własnych możliwości i zainteresowań. Zamierzam umożliwić uczestnikom zajęć poznawanie różnych technik. Na pewno będą chciała kontynuować tu drogę pani Ani łączenia technik oraz eksperymentowania, przy czym wielkim plusem jest możliwość udostępnienia podopiecznym tego w pracowni, co w warunkach domowych nie zawsze jest możliwe. Będziemy też oczywiście kontynować takie inicjatywy jak konkurs „Makulatura to nie śmieć” – mam już nawet kolejny temat, ale jeszcze go nie zdradzę; powiem tylko, że będzie dawać duże pole do popisu wyobraźni.
Annę Bureś czekają zaś nowe cele i wyzwania. Wiadomo już, że mimo emerytury będzie nadal współpracować z MDK-DŚT, prowadząc zajęcia ze starszą wiekowo grupą miłośników sztuki.
– Swoją emeryturę wyobrażam sobie jako czas spędzony twórczo – podsumowuje Anna Bureś. – Mam taki zamiar, ponieważ jest to moja pasja i moje marzenie, chciałabym więc znaleźć teraz swoją ścieżkę twórczą, odnaleźć w sobie tego wewnętrznego artystę, na co w ogóle nie miałam przez tyle lat czasu. To też była twórczość, ale inny jej rodzaj, bo wszelkie wprowadzane tutaj techniki musiałam sama przetestować. Zresztą dzieci też zawsze zachęcałam do eksperymentowania, nawet jeśli się bały, mówiąc: jeżeli nie spróbujesz, nie będziesz wiedział, a takie podejście jest w plastyce bardzo cenne i prowadzi do fantastycznych rozwiązań. Na co więc trafię nie wiem, ale będę poszukiwać, jednak tą drogą nie kroczę sama. Jestem w doborowym towarzystwie ludzi twórczych, którzy są podobni do mnie, ale nierzadko na kilkanaście czy więcej lat przerwali twórczość plastyczną, a teraz do niej wracają. Są to licealiści, ludzie czynni zawodowo i seniorzy – słyszałam już w lokalnych mediach, że jest to arteterapia, na co się absolutnie nie zgadzam, bo ci ludzie nie potrzebują żadnej pomocy; chcą się artystycznie rozwijać i wypowiadać, powrócić do swojej pasji. Ja im to umożliwiam i razem idziemy tą drogą, dzięki zajęciom, które już prowadzę jako współpracownik MDK-DŚT. Rozpoczęliśmy działalność plenerem malarskim w lipcu, spotykamy się w naszej pracowni regularnie co tydzień, w grupie liczącej 12 osób. To sporo, tak więc są plany powołania kolejnej grupy, skupiającej osoby początkujące. Zresztą każdy kolejny rok pracy uświadamia mi, że nasza kreatywność się nie wyczerpuje, nie ma kresu naszych możliwości twórczych, co zamierzam teraz wykorzystywać.
Wojciech Chamryk