Chłopcy z Piątnicy wygrali I Bieg „wilczym tropem”
- Interesuję się trochę historią Polski i Europy, a ponieważ biegam zawodniczo w LŁKS Prefbet Śniadowo – Łomża, postanowiłem spróbować sił na dłuższym dystansie niż moje koronne 400 m czy 1000 albo 1500 m w przełajach, żeby oddać hołd żołnierzom niezłomnym – mówi zwycięzca I Biegu „wilczym tropem”, jaki w pochmurne i chłodne sobotnie popołudnie odbywał się z udziałem ponad 50 biegaczek i biegaczy od przedszkolaków po seniorów. 15-letni Piotr Kurządkowski z PG nr 6 w Łomży dosłownie dzielił się wiktorią na dystansie 1963 m z krajanem z Piątnicy, 19-latkiem z II LO Michałem Runo, któremu zaproponował 100 m przed metą, że wbiegną razem. Solidarnie.
Kiedy wójt gminy Piątnica Krzysztof Kozicki gratulował im i wręczał trofea, chłopcy również byli solidarni: Piotr odebrał medal za pierwsze miejsce i puchar za drugie, zaś Michał – srebrny medal i złoty puchar. - Bez wytrwałego prowadzenia przez Piotra grupy na całym dystansie nie dałbym sam rady, a może nawet skończyłbym jeszcze za dziewczętami – śmieje się Michał Runo, przytulając szkolną sympatię Elizę Grzymałę, która wywalczyła w kategorii kobiet drugie miejsce na podium, gdzie na 1. miejscu stanęła Milena Plona, a na trzecim – Dominika Kurpiewska. - Taka impreza to okazja do rekreacji, poznania ciekawych ludzi i wyrażenia hołdu Niezłomnym poprzez obecność... Myślę więc, że przyświecała nam myśl nie o kolejnym zwycięstwie, ale o upamiętnieniu bohaterów.
- Ten bieg „wilczym tropem” miał nas zjednoczyć i pokazać „żołnierskie” braterstwo – dodaje Piotr.
Poświęcenie życia na polskiej ziemi
Trasa biegu to kręte piaszczyste dróżki w pobliżu Fortu III w Piątnicy. Dystans 1963 nawiązywał do roku, kiedy umiera ostatni żołnierz niezłomny. Co kilkaset metrów wyłaniają się twarze żołnierzy z bannerów. Powojenni partyzanci Ziemi Łomżyńskiej, których obszerne biogramy prezentuje nr 4. kwartalnika „Łomżyński Patriota”. Piotr i Michał są jednak skupieni na biegu, nie rozglądają się i nie oglądają za siebie. Za nimi biegnie Andrzej Grzybała, 62-letni maratończyk z 200 maratonami na koncie. Przybiegnie po 8 min 22 sekundach, za zdobywcą 3. miejsca Radosławem Rogalskim, 20-letnim absolwentem II LO - Dziadkowie walczyli w wojnie 1920 r., ojciec pochodzi z Brzeżan, skąd był Rydz Śmigły – wspomina maratończyk. - Patriotyzm wyssałem z mlekiem matki. Dlatego spodobał mi się pomysł oddania sportowego hołdu ostatniemu Niezłomnemu Józefowi Franczakowi ps. „:Lalek” i łomżyńskim Wyklętym. To patriotyczny obowiązek wobec dzieci i młodzieży, byśmy dostrzegli, dlaczego czujemy się wdzięczni za poświęcenie życia poprzedników na polskiej ziemi...
Wiceprezydent Agnieszka Muzyk nie zdążyła na start: w tym samym czasie była na ogólnopolskich zawodach tenisa stołowego w Łomży. - Chciałam pobiec razem z innymi, w jednej grupie, ale nie zdążyłam – tłumaczyła i chwaliła lokalizację biegu w terenie chłodnym i błotnym, podobnym może do tych stron z czasów, gdy wśród wzgórz i zagajników przemykali się wycieńczeni Niezłomni...
„Całym sercem jestem z tymi matkami”
Zwycięzca przełaju na 1963 m pokonał trasę w czasie... - Nie miałem zegarka, ale zdaje mi się, że poniżej 7 minut – odpowiada Piotr. - Sport może spełniać rolę „koła napędowego”, ponieważ ludzie chętniej biorą udział w imprezach sportowych, chętnie także kibicują. Stwarza to pole do rozwijania tematów historycznych i pogłębiania świadomości narodowej. Przybliżane na tego typu imprezach postacie bohaterów na pewno zostaną w pamięci uczestników, jak mnie rotmistrz Witold Pilecki. To dla młodzieży ważne, że walczyli pod hasłami „Bóg, Honor, Ojczyzna”, nie nękali innych narodów.
Tata zwycięzcy nie mógł być dziś kibicem. Piotr: - Dopinguje mi od najmłodszych lat, ucieszył się z triumfu, ale nie było to dlań wielkie zaskoczenie. Wie, ze zawsze się staram i walczę na 100 proc.
Sygnał do startu dali wspólnie przedstawiciele organizatorów I Biegu „Wilczym tropem”: Damian Getek z Łomżyńskiego Klubu Myśli Patriotycznej i Marek Lechowicz z Podlaskiego Regionalnego Funduszu Filmowego. Zawodnicy mali i duzi przemierzali trasę, inż. Andrzej Wszeborowski piekł kiełbaski na grillu, a Bożena Zawadzka i Joanna Skrodzka słuchały rapowanych piosenek o historii, jakiej doświadczyły setki tysięcy Polaków po 1944 roku. - My jesteśmy matki Polki, zafrasowane i przejęte losem ojców, mężów, dzieci – ociera serdeczną łzę Joanna. - Zawsze, jak słucham piosenek o żołnierzach i pannach wyklętych, odczuwam sentyment, bo całym sercem jestem z tymi matkami. Oczekiwały, płakały, szukały pomocy, modliły się, pisały grypsy albo dostawały grypsy, jak „Inka”. Nosiła dziecko pod sercem, a nie ugięła się, nie zdradziła nikogo... Prawdziwa bohaterka Polaków.
Zdrowa tradycja od dziadka po wnuka
W dobrym humorze i nie gorszej formie przed biegiem w południe i dwie godziny później po biegu był Sylwester Zawadzki, współtwórca Łomżyńskiego Klubu Biegowego, który współorganizował symboliczne zawody przełajowe na Forcie III w Piątnicy i w okolicy. - Bieganie to najlepsza forma rekreacyjno-sportowa, która poprawia kondycję, reguluje metabolizm, wywołuje uśmiech na twarzy – objaśniał z uśmiechem, zaledwie lekko zdyszany 56-latek, który jako ostatni biegł na całej trasie, żeby towarzyszyć młodszemu o pięć lat koledze. Obaj trochę obawiali się, że nieprzygotowany do biegu debiutant niechcący wyzionie ducha lub złapie się za serce, więc niespiesznie dobiegli razem. - To nie wyścigi, tylko nasz sportowy hołd żołnierzom, którzy stracili życie z rąk utrwalaczy władzy ludowej w latach stalinowskich i późniejszych, „socjalistycznych”, w których mijała nam młodość. Cieszę, że dzisiaj w moje ślady pobiegł wnuczek, czteroletni Jaś Zawadzki. Zaczynał ze mną, kiedy miał dwa latka. Dobrze się rozwija, chętnie bawi się w sport i wyrośnie z niego biegacz łomżyński.
Może przyszły biegacz Jan osiągnie aż tyle w teście Coopera przez 12 minut co faworyt „Wilczym tropem” Piotr – 3260 m...? Na razie Jaś podzielił się swoim pierwszym miejscem z sześciolatkami: Laurą Białuchą i Wojtkiem Winko, juniorem. Ale nie żałował sukcesu w hołdzie Tym Niezłomnym.
Mirosław R. Derewońko