Przejdź do treści Przejdź do menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 napisz DONOS@
Gazeta Bezcenna nr 421

Na fermie… w przedszkolu.

Od maleńkości przyzwyczajani jesteśmy do dawania. Tego wymaga od nas świat, w którym żyjemy. Dorośli przekonują nas, że dawanie jest bardzo przyjemne. Zgarniamy prezenty, obiecując sobie, że jak człowiek dorośnie to na pewno coś komuś da. Taka altruistyczna postawa pomaga w odczuwaniu spełnienia. „Postępuj tak w stosunku do ludzi, jakbyś chciał, żeby ludzie postępowali w stosunku do Ciebie”. Mądrym głowom nie potrzeba Dekalogu. Wystarczy podobno ta podstawowa prawda, ukuta na własny użytek. Problem rodzi się, kiedy budzą się dewianci. Oni przecież mają szeroki margines możliwości. Nie potrzeba szczegółowych zasad. Ogólne są przecież bardziej mobilne. Można rozciągać w razie poczucie ochoty i zauważenia możliwości. „Baco, jak władza ludowa potrzebowałby krowy? Dali byście?! - Doł bych, no pewnie! - A jeżeli potrzebowaliby owcy?! - Nie. - A to czemu? - Bo mom!” Ze starych czasów jest jeszcze to u nas, dawanie.

W ogóle, są różne rodzaje dawania. Najpopularniejsze to dawanie się we znaki. Jesteśmy w tym mistrzami. Obdarowywanie innych własnymi sposobami na życie, najczęściej bywa uciążliwe. Sieci połączeń więcej niż w mózgu. Ja tobie, ty jemu, on jeszcze komuś, i ktoś mi oczywiście. Na pierwszy rzut oka społeczno-psychologiczna katastrofa. Pomieszanie z poplątaniem. Człowiek to jednak takie zwierze, które zaaklimatyzuje się niemal wszędzie. Odwieczna siła natury i pęd do życia. Później jest już gorzej. Dać małpie zegarek, nie wzięło się przecież znikąd, a PZPN nie był pierwszy. Najbardziej cennym ze wzniosłych prezentów jest bez wątpienia wolność.

Teoretycznie dawanie innym wolności jest nie tylko prawem, ale i obowiązkiem. Obdarowany wolnością nie powinien więc czuć szczególnej wdzięczności. Jej posiadanie należy nam się jak Kliczkom mistrzowskie pasy. Ktoś jednak musi tej ofiary nauczyć. U nas, zgodnie z wytycznymi ministrów, uczymy tego od przedszkola. Nie wolno wprawdzie uczyć tam czytać i pisać, ale można bawić się i pokazywać otaczający nas świat. Zgodnie z wytycznymi – sprawiedliwy i dobry. Małe kroczki dla człowieków, ale wielkie dla ludzkości.

W jednym z łomżyńskich przedszkoli, spotkanie z niczym nieskrępowanym poczuciem swobody i niewinnej dziecięcej radość zaczyna się od zamontowania czytników kart. Dzięki temu przedszkole wie, kiedy rodzic, wyposażony w urządzenie nadawcze, czyli kartę z chipem, doprowadzi niesfornego bachora. To zło konieczne, konieczne jest do wyliczenia stosownych opłat jakie rodzice ponoszą w ramach bezpłatnego systemu edukacji na wszystkich szczeblach. Nie ma w tym winy przedszkola. Samorząd miasta też nie jest winien. Nie należy też obarczać rządu. Jego członkowie raz są, innym razem ich nie ma. To wina systemu, który trwa, i rozwija się, ta hydra, od dwudziestu przeszło lat. W ramach zakrojonej na szeroką skalę decentralizacji państwa i oddawania władzy w ręce ludzi, ludź ma coraz mniej do powiedzenia. Bądźmy jednak wdzięczni systemowi. Mógł przecież genetycznie modyfikowanych przedszkolaków wyposażyć w kody kreskowe. Zresztą niewykluczone, że tak się stanie. To pomysł niegłupi. System kart ma bowiem swoje wady. Z kodem kreskowym i odpowiednia bramką, łatwiej byłoby liczyć dzieci wracające ze spacerku po parku. Odsiewałoby się również te z innych placówek, które zawieruszyłyby wśród naszych. Swoistym kłopotem staje się tylko próba wcześniejszego odebrania pociechy. Rodzić musiałby wziąć gówniarza pod pachę i odchipować go na bramce, po czym spokojnie wrócić do domu. Ten i ów, mógłby protestować, chociaż i dziś wykłócają się o każdą minutę. Darmowa edukacja trwa od ósmej do trzynastej. Krakowskie przekupki ich mać. Zresztą, rodzić nigdy nie był problem. Ten swoisty biobankomat uświadomi sobie swoją rolę dopiero później. W szkole trzeba będzie kupić zestaw podręczników, który zasadniczo różni się od zeszłorocznego układem stron. Wracając do przedszkola. Wyobraźnia podpowiada kolejne scenariusze nauki odpowiedzialności i mądrości życiowej. Czarny chleb, czarna kawa na śniadanie. Zbożowa rzecz jasna. Elektroniczne obręcze dla tych którzy nie chcą się bawić w króla ciszy. Izolatkę. Fakt, dzieci potrafią dać się we znaki. Mają jednak doskonale rozwinięty zmysł obserwacji. Popatrzą, posłuchają, i zafundują swoim dobrodziejom sprawiedliwe przeżycie spokojnej starości. Odbiją sobie jak dorosną. Tego przecież zostali nauczeni. Wzajemnego zaufania i wiary w sprawiedliwość? Niekoniecznie. Bliżej tu, do logistycznych praktyk na fermie drobiu. Niełatwo nam spojrzeć poza czubek własnego nosa. Szkoda, bo „trudne” prawie zawsze znaczy „ważne”.

Mariusz Rytel


 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę