Lot w Kosmos + jajko Kolumba - 280 stopni C na Starym Rynku
Z mikrofonem w ręce, rozwianym włosem, w okularach badacza uwodzi młodą publiczność energią ze sceny, jakiej mogłaby pozazdrościć niejedna gwiazda disco polo. Chemiczka Patrycja Gorczyca z Piotrem Stankiewiczem z Instytutu Geofizyki PAN wykonują eksperymenty, po których dziecięca i młodzieżowa publiczność piszczy i bije brawa, kiedy z czeluści wydobywają się kłębiaste dymy i mgławicowe pary. Na Starym Rynku stanęło 11 białych namiotów laboratoryjnych Festiwalu Nauki, pod którymi dzieją się cuda niewidy: uczniowie przebierali się za polarników, samochody i piłkarze poruszali się siłą magnetyczną, skorupka jajek miękła jak gumowa skórka. Detektory poszły w ruch i można było odnaleźć klucze do wiedzy w torebce lubianej nauczycielki nielubianego przedmiotu.
Grupka młodziutkich naukowców z Łomży znalazła się na Starym Rynku nieprzypadkowo. Zostali wybrani przez swoich wychowawców z Publicznego Gimnazjum nr 1 im. Noblistów Polskich, żeby reszta klas nie zmarnowała czasu na zgłębianiu teorii. W centrum miasta poruszenie, gwar i śmiech jak na targowisku, gdyż podręczniki i plecaki poszły na kilka godzin w zapomnienie i nie ma ocen. Przechadzają się między namiotami, przystając ciekawi, jak oko widzi, dlaczego w głowie się kręci i co mają do tego „włoski” w uchu (nie na uchu), jak robić ciecz nienewtonowską, która po wzięciu do ręki będzie ciałem stałym, jak zmierzyć temperaturę budynku i zobaczyć, którędy ucieka ciepło, jak postawić na czubku jajo Kolumba, jak nie dać się zjeść białym niedźwiedziom na Spitsbergenie, gdzie 4 i pół roku badaczem był dr Jerzy Giżejewski (lat 72), i jak nie zwariować z izolacji od ludzi.
Jak ratować ludzkość i niebieską planetę
Maria Magdalena Rypel (lat 15 i pół) zastanawia się od dzieciństwa nad pochodzeniem swego dość nietypowego nazwiska, lecz nie mniej pasjonuje ją geografia i pięć oceanów świata, jakie mogłaby poznawać, gdyby przemieszczała się z łatwością i szybkością bohaterów powieści science fiction. 13-letni Bartosz Dolinkiewicz zastanawia się nad nową metodą uzyskiwania bezpieczniej dużych prędkości i unikania bolesnych upadków podczas zjazdów narciarskich, na co byli narażeni podczas zimowiska w Białym Dunajcu z ks. Marcinem Labo. Starszy o dwa lata Łukasz Mikucki dowodzi, że umiejętne wywalanie się na nartach jest użyteczne, gdy nie można wyminąć wolnego narciarza z powodu drzew na za mało pochyłej trasie, aby przelecieć nad maruderem (brachistochrona). Bartek może zostanie medykiem, stąd troska o kości kolegów i własne, a Michał Grużewski, 14-latek z 2. kl. Katolickiego Gimnazjum, jest odważnym w snuciu refleksji wizjonerem. - Zastanawiam się nad takimi metodami uprawy pól i produkowania żywności, aby nasza planeta nie uległa całkowitemu zniszczeniu, gdyż monokultury roślin opanowują kontynenty, a krwią zwierząt spływa cała Ziemia – tłumaczy rezolutnie Michał, mający już dziś aspiracje zostania profesorem. - Mam kilka ogólnych projektów, aby ludzkość przetrwała, nie niszcząc naturalnego środowiska. Wymagają przemyślenia.
Łukasz, który nie chciał sięgać po książki, a teraz potrafi czytać do północy, naukę i wynalazki ceni, lecz woli zostać strażakiem, korzystającym z dorobku badaczy: najnowszego sprzętu i materiałów. - Jedni budują i sadzą, a drudzy muszą ratować zabytki i lasy – uzasadnia dobitnie strażak myśliciel.
Nauka leciała w Kosmos i nie poszła w las
Karol Wójcicki zza długiego stołu instruuje, jak z dwóch kartek papieru zrobić rakietę, która poleci na kilkanaście metrów w górę lub w dal. - Ja w dzieciństwie nie miałem takiej nauki przez zabawę – przyznaje przewodnik po niebie Kopernika w Centrum Nauki w Warszawie, podpowiadając, jak złożyć elementy pojazdu, pozując z dziewczynkami do selfijskich fotek i rozdając chłopcom, którzy znają go z telewizji Discovery Science, autografy. - Z butelki pet powstaje sprężarka, z której dech przez przewód plastikowy wynosi rakietę ponad głowami... Obawiam się, że żaden nauczyciel nie spowodował we mnie zainteresowania nauką. Jako dziecko nie miałem takich zabaw, rozwijających myślenie fizykochemiczne o grawitacji, sile wyporu czy materiałach. Z nauczycieli pamiętam panią Zielińską, która uczyła geografii w Szkole Podstawowej nr 127 w Warszawie. Zawsze zabiegana, z atlasami. Nie zostałem entuzjastą geografii, tylko astronomii, ale wspominam tę entuzjastkę nauki, udowadniającą nam każdego dnia, że nauczyciela może fascynować jego dyscyplina, a nie nudzić.
- Nauki matematyczno-przyrodnicze mogą być ciekawe, a Festiwal Nauki ma pomagać dzieciom w wejściu na drogę do odkrywania tajemnic świata – zapewnia dr Agata Gożdzik (lat 37) z Instytutu Geofizyki PAN, kierująca projektem „EduScience”, której pomagał Wojciech Piotrowski. - Czasami doświadczenia są łatwe, jak odnóża muchy w 1000-krotnym powiększeniu, czasami trudne: ciekły azot – 200 st. C z wodą o temperaturze 80 stopni nie jest dostępny w szkole, ze względu na koszty.
Zabawa z przedszkola trafia do wyobraźni
- Ponad 3 tys. szkół jest w tym projekcie: lekcje on-line, korzystanie z zasobów naukowych, pytania do badaczy i rozwiązywanie zadań. Cieszę się, że dzieci i młodzież w Łomży to Polska aktywna, bo ciągle jest ruch pod namiotami i ciągłe zainteresowanie eksperymentami, zabawami i konkursami. Agnieszka Żyjewska uczęszcza do 3. kl w PG nr 1 i układ planet - od Słońca przez trzecią Ziemię po 9. Plutona karłowatego – zna ze szkoły, jednak po raz pierwszy ich rozkład w terenie zobaczyła w centrum łomżyńskiej starówki, gdzie na rozłożystej płachcie nieba można było jak piłki układać najbliższe nam ciała niebieskie w dowolnej kolejności. - Lekcja, jak to wszystko działa w praktyce, bardzo udana – chwali inicjatorów spotkania z nauką, odpoczywając z koleżankami przy stoliku pod białym namiotem. - U nas w szkole zdarzają się tak ciekawe lekcje. Jak często? Wystarczająco.
Dziewczynka nie dodała, może przez skromność, że wygrywa ogólnopolskie konkursy plastyczne i jest laureatką wojewódzkiego konkursu języka angielskiego. Dziś angielski to język świata nauki...
Mirosław R. Derewońko