Muzyczna majówka w filharmonii
Majówkowy koncert Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego przyciągnął bardzo liczną i zróżnicowaną wiekowo publiczność. Byli wśród niej zarówno zwolennicy sopranistki Hanny Zajączkiewicz, jak też multiinstrumentalisty Jerzego Karwowskiego. Nie brakowało też miłośników muzyki polskiej, klasycznej i rozrywkowej w świetnym wykonaniu, ale wszystkich bez wyjątku zachwycił występ kwartetu saksofonowego łomżyńskiej Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia. Młodzi muzycy zagrali tak, że w drugiej części „Jazz suite“ dołączył do nich sam mistrz Karwowski, podkreślający bardzo wysokie umiejętności uczniów Urszuli Gosk-Baranowskiej.
Doroczne koncerty majówkowe łomżyńskich filharmoników od lat cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Podobnie było i w tym roku, więc podczas czwartkowego koncertu „Rhythm Games” rozdano zainteresowanym osobom ostatnie spośród bezpłatnych wejściówek.
„Muzyczna majówka” była jednym z punktów intergracyjnego cyklu, odbywającego się w ramach realizowanego przez Filharmonię Kameralną programu „Kultura bez barier“. Gwiazdą jednego z wcześniejszych koncertów był Jerzy Karwowski i jego kolejny występ w Łomży, po zaledwie 1,5 miesięcznej przerwie, odbył się na wyraźne życzenie tej części publiczności, która w ciągu dnia nie mogła posłuchać wirtuoza wszelakich instrumentów dętych.
– To bardzo miłe, że ludzie wciąż chcą mnie słuchać! – podkreśla Jerzy Karwowski, dodając, że w Łomży występuje już od ponad 20 lat i zawsze wraca do niej z ogromną przyjemnością.
Hanna Zajączkiewicz również brała już udział w tym cyklu koncertów integracyjnych, ale był to program kolędowy, więc tym razem miała okazję zaprezentować się w zupełnie innym reperuarze.
Publiczność szczególnie gorąco przyjęła słynną „Prząśniczkę“ Stanisława Moniuszki oraz pełną emocji wokalizę z filmu „Dziewiąte wrota”, skomponowaną przez Wojciecha Kilara, ale prowadzący orkiestrę Jan Miłosz Zarzycki zadbał również o to, by sopranistka w dniu tak szczególnym mogła też pokazać się w polskim repertuarze operowym. „Jako od wichru“ z „Halki” i Dumka Zosi z „Flisa“ były kolejnymi mocnymi punktami programu, a Hanna Zajączkiewicz potwierdziła też, że równie swobodnie czuje się również w repertuarze operetkowym, śpiewając Pieśń o Wilji z „Wesołej wdówki” Franza Lehára i na finał Czardasza Silvy z „Księżniczki czardasza” Imre Kálmána. Spore pole do popisu miała również sama orkiestra, zwłaszcza w dynamicznym Perpetuum mobile Bogusława Klimczuka i dla odmiany w nad wyraz refleksyjnej Medytacji z opery „Thaïs” Julesa Masseneta, jednak koncert miał zupełnie innego bohatera.
Okazał się nim, zgodnie z przewidywaniami, Jerzy Karwowski, którego najwyraźniej czas się nie ima. Grał nie tylko na tenorze, ale też na sopranie, a do tego na klarnecie i harmonijce ustnej. Fletu tym razem nie było, zabrakło bowiem popisowego „Skowronka” Grigorasa Dinicu, ale z nawiązką zrekompensowały ten brak błyskotliwe wykonania Parafrazy na temat Etiudy op. 10 Fryderyka Chopina, wiązanki tematów filmowych, irlandzkiej polki „Zuzanna” oraz jednego z największych przebojów The Beatles, to jest „Hey Jude“. Solista miał w nich świetne wsparcie nie tylko w orkiestrze, ale przede wszystkim w wyśmienitej sekcji rytmicznej Bogdan Szczepański – Łukasz Zamaryka. Dlatego bisy były aż trzy: „Gdybym był bogaczem“ ze „Skrzypka na dachu“, wspomiana już aria z „Księżniczki czardasza“ oraz powtórzone na życzenie publiczności „Hey Jude“. Zachwyt słuchaczy wywołał też krótki występ kwartetu saksofonowego łomżyńskiej PSM I i II stopnia w składzie: Paweł Rogalewski (sopran), Maja Wronowska (alt), Wiktoria Brzóska (tenor) i Marek Jankiewicz (baryton), uczniów Urszuli Gosk-Baranowskiej. Wykonali popisowo tylko dwie części „Jazz suite“ Lenniego Niehausa, a w drugiej dołączył do nich na tenorze sam Jerzy Karwowski, podkreślający, że śmiało mógłby być nawet pradziadkiem młodych muzyków.
– Znakomicie! – ocenia występ młodych saksofonistów Jerzy Karwowski. – Nawet nie wiedziałem, że taki zespół tutaj jest, chociaż kiedyś grałem tu z takim składem – Wiesiek był wtedy jeszcze młody i graliśmy coś na podobą nutę. – Sambę – uzupełnia Wiesław Wasik. – Są rewelacyjni, grają perfekcyjnie i dokładnie, dlatego chciałem, żebyśmy to wspólnie zagrali i bardzo fajnie to wyszło – podsumowuje Jerzy Karwowski.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elzbieta Piasecka-Chamryk