Kara za dobroczynność
Zapłaty nawet po 100 tysięcy złotych, domaga się ZUS od trzech kierowców z OSP z Łomży i Piątnicy. Niebotyczne kwoty to zaległe składki ubezpieczeniowe wraz z odsetkami. Zdaniem wójta Piątnicy, Edwarda Łady, winne jest „zwariowane polskie prawo, które karze malutkich”, zdaniem ZUS „niewiedza rolników”. Tak czy inaczej baty dostaną strażacy ochotnicy, którzy osamotnieni stanęli przed widmem bankructwa.
„Zwariowane polskie prawo – malutkich się karze, a wielkich się puszcza” - mówi wójt Piątnicy, Edward Łada. W tej chwili w tej gminie jest dwóch kierowców, którzy znaleźli się w takiej sytuacji.
„Działałem w imię obcych ludzi. Zostawiałem obowiązki domowe, narażałem własne życie, bo komuś tam się paliło. Za co człowiek ma teraz pokutować? - pyta z rozgoryczeniem strażak, który otrzymał z KRUS informację, że powinien być ubezpieczony w ZUS i tam płacić składki. W sumie wyliczono mu, że „winny” jest ZUS–owi niemal 100 tys zł. „Skąd ja mam wziąć taką kupę pieniędzy?” - pyta. „Żebym ja to ukradł, ale przecież człowiek Bogu ducha winny. Człowiek nawet nie wiedział co to jest ten stosunek pracy”. Wójt Łada podkreśla, że umowy o pracę z kierowcami w OSP to pozostałość po dawnych czasach. „Myśmy zrobili im takie same umowy jak oni mieli z Państwową Strażą Pożarną przed 1989 rokiem” - mówi. Wraz ze zmianą PRL-u w RP straże ochotnicze przeszły pod samorządy. Teraz nikt nie wie jak strażakom pomóc. Kwoty roszczeń są ogromne. Wójtowie podkreśla, że w wielu przypadkach pieniądze jakie płaciły gminy kierowcom OSP nawet nie zasilały ich budżetów domowych. „Ci ludzie pieniądze przeznaczali na zakup ubrania nie tylko sobie, ale często i kolegom” - mówi wójt Kazimierz Dąbkowski. „A teraz za działalność dobroczynną ich się karze” - dodaje Edward Łada.
Dziś na terenie powiatu łomżyńskiego powiastki z wezwaniem do zapłaty zaległych składek ZUS otrzymało trzech kierowców, ale, jak twierdzą strażacy ochotnicy mogą one przyjść jeszcze do innych. „W kraju jest wiele takich przypadków” – mówi Łada i dodaje, że niestety, ale „nikt nie chce tego problemu rozwiązać”. Strażacy i wójtowie byli w tej sprawie już w Zarządzie Głównym Ochotniczych Straży Pożarnych w Warszawie, ale jak do tej pory żadnej pomocy nie dostali. Strażacy na razie na własną rękę sądzą się z KRUS-em, aby ich nie skreślał z listy ubezpieczonych. Takie rozwiązanie wydawałoby się najlepsze. „Nikt by na tym nie ucierpiał” - mówią. Ale niestety jeden z nich w pierwszej instancji sprawę już przegrał. „Będą składał o apelację. Nic innego mi nie zostało” - mówi. „Przecież 100 tys, zł nigdy nie uzbieram” - dodaje. „Gdybym musiał te pieniądze zapłacić, byłaby to dla mnie i mojej rodziny ruina do końca życia. Szczęście że jestem opanowany, bo słabszy psychicznie zawiesił by sobie pętlę na szyi i...”
Zdaniem Anny Krysiewicz z białostockiego oddziału ZUS, sąd raczej nie przyzna racji rolnikowi. „Nawet umowa zlecenia podlega ubezpieczeniu w ZUS, ale po ustaniu tej umowy nie można już powrócić do KRUS, a wiele osób tak powróciło.” - mówi. Przyznaje, że kwota zaległych składek ubezpieczeniowych jest ogromna, ale jak podkreśla - „wynika ona z przepisów prawa”. „Za cały okres podlegania ubezpieczeniu trzeba zapłacić składkę ZUS wraz z ustawowymi odsetkami” - dodaje. „Jest to działanie zgodne z literą prawa i takich decyzji było wydanych sporo” - przyznaje Krysiewicz. Dla tych, dla których roszczenia ZUS są zbyt duże proponuje rozłożenie ich na raty lub – to nowa możliwość wprowadzona całkiem niedawno – zwrócenie się o umorzenie należności. Jak podkreśla Krysiewicz „jest to możliwe w skrajnie trudnych sytuacjach. Trzeba naświetlić całą swoją sytuację rodzinną i w uzasadnionych przypadkach ZUS może odstąpić od egzekwowania należnych mu pieniędzy.” Krysiewicz dodaje jednak, że do dziś w całym województwie podlaskim do inspektoratów ZUS nie wpłynął nawet jeden taki wniosek.