Do wyborów
Trwają spory, czy Łomża jest seksi. Po ostatniej akcji policjantów z Białegostoku i likwidacji burdelu niektórzy twierdzą , że już nie jest. Swoją drogą, rozpanoszyli się ci białostoczanie. Najpierw likwidacja województwa i przewożenie urzędu, a teraz jeszcze i to! To będzie, co najmniej, druga niezabliźniona rana we wrażliwych umysłach lokatorów znad Narwi środkowej. Są w województwie rachunki krzywd. Do próby ich wyrównania jednak nie dojdzie. Nawet ci, którzy czasem przebąkują o secesji, nie wierzą w to, co sami mówią. Ze sobą trudno, bez siebie funkcjonowanie jest praktycznie niemożliwe.
Zupełnie jak w polityce. Lista wyborcza to przecież nic innego jak mapa wielkości i możliwości partyjnych członków. Muszą być razem, żeby w ogóle do wyborów wystartować. Osobno, jeden drugiego próbuje rozegrać. Wiadomo, że ten na czele ograł wszystkich, co są niżej. Gra skończy się za niewiele ponad dwa tygodnie. Po wyborach nastanie czas względnego pokoju, koniecznego do wylizania ran i spłacenia kredytów. Warto uświadomić sobie, co jeszcze skończy się 25. października. Otóż skończy się bardzo ciekawa rywalizacja pomiędzy liderami sceny politycznej. W całym województwie wygląda tak, jakby Prawo i Sprawiedliwość dorżnęło już watahę. Platforma w odwrocie. Tymczasem PiS ledwo się zamachnął prezydentem Dudą. Jeszcze nie wszystko stracone, ale widocznie para cała poszła w gwizdek. Jakość członków wielkiej postępowej partii, pod której światłym kierownictwem żyliśmy przez ostatnie osiem lat, została wystawiona na próbę. Uwiędli. W Łomży widać to najbardziej. Z kandydatami PiSu na barierkach i płotach rywalizuje głównie „Kocham Polskę” . Hasło ostatnio trochę ryzykowne. Dobrze, że platformersi rozwiesili je nieco wcześniej, przed konferencją ks. Charamsy. Na placu boju pozostała więc tylko Kopacz Ewa i niejaki kandydat Serdyński Piotr. Człek młody, ale godzien przynajmniej chwilowej uwagi, bo jako jedyny z Łomży podniósł rękawicę. Mniejsza o to jego „seksi” hasło. W czasach, gdy nikt w grodzie nad Narwią środkową nie chce się przyznać do Platformy, on, niczym wierny Sancho walczy do końca. Gdyby nie to, że mimo młodego wieku, jest już doświadczonym członkiem, przywoływałby proste skojarzenia z PZPR. Byli tacy, którzy do matuszki partii zapisywali się na dwa miesiące przed jej rozwiązaniem. Niezależnie od historii partii politycznych, kandydat Serdyński zniknie z politycznej przestrzeni publicznej zaraz po wyborach. Zostanie zepchnięty w mroki politycznego niebytu, przytłoczony głosami nie tylko konkurentów z PiSu, ale też swoich partyjnych kolegów z Białegostoku i akalic. Tymczasem polityczna przyszłość łomżyńskich faworytów też nie musi być taka różowa, jak ją malują ogólnopolskie sondaże. Wprawdzie poseł Kołakowski Lech Antoni jest naturalnym faworytem, jednak faworyta przewodnicząca Krynicka Bernadeta też nie jest bez szans. Rozproszenie „łomżyńskich” głosów może jednak sprawić, że ktoś inny się ucieszy. Jedno jest pewne – po 25. października skończy się, przynajmniej na jakiś czas, to polityczne scenopisarstwo, także odcinków regionalnego serialu z udziałem lokalnych polityków. Niczego, co się skończy już niebawem, nikt nie powinien specjalnie żałować. Oczywiście, jeśli nie wypasa się właśnie na politycznym stanowisku. Jednego będzie jednak żal nam wszystkim. Tych wyjątkowych, w tym roku, politycznych obietnic. Bo przecież miało być tak pięknie, a będzie tak samo, chlip. To może jeszcze trochę, drodzy Państwo Kandydaci, tak na otarcie łez.