Aloha
Tak ciepło jeszcze nie było. Nie pamiętam, chociaż przykro stwierdzić, że do najmłodszych już nie należę. Jeszcze paręset lat temu ludzie chwilę przed czterdziestką należeli do wioskowej starszyzny. Ta świadomość pozwala jakoś oswoić się z nieubłaganie upływającym czasem. Oni wiedzieli, że jedną nogą są już po drugiej stronie, ja jeszcze mam nadzieję. Nie, to nie są stany przed-samobójcze, to grypa połączona z anginą, a w efekcie zawroty głowy. Zresztą, nie ma co się targać na życie. Jest coraz lepiej. Na razie w statystykach. Liczba samobójców już niebawem ma zacząć spadać. Są skuteczni, skubani.
Państwowi głównodowodzący twierdzą jednak, że to sytuacja w kraju bądź poza jego granicami jest zła. U nas jest ok.. Bo to przecież jątrzą Brytole. Zresztą, oni zaczęli. Mówią, że nas nie chcą. No, może nie do końca nas, ale naszych dzieci, bo trzeba na nie płacić z kasy ich państwa.. Jak już k... ktoś nam do dzieci fika, to nie ma zmiłuj. Minister Sikorski stanął w obronie godności narodu błyskawicznie. Zwymyślał dyplomatycznie Angola i zawołał pisanym: „Rodacy, wracajcie.” No, i wyszło jak zwykle. Rodacy od razu zauważyli, że wezwanie jest bez wykrzyknika. Jest więc nieszczere. Myślę, że ministrowi ręka zadrżała, kiedy wciskał enter. Był jednak, być może, w toalecie, i nie było odwrotu? Rodacy krzyczeli pisząc: „A do czego my mamy wracać panie minister?”, i mieli rację. Wątpliwości?! Z kraju, który zapewnia blisko 500 złotych miesięcznie dodatku na dziecko, nie wliczając w to oczywiście wyprawek edukacyjnych, odzieżowych i jakie tam jeszcze mają, i w którym rodzice są w stanie zarobić 20 tysięcy funtów bez ekwilibrystyki logistyczno-zdrowotnej rodziny (koszty życia zbliżone), mają wrócić do kraju swoich ojców? Jeżeli tak, to jedyny chyba argument w tej chwili, jeżeli ktoś odrobinę czuje czwarte przykazanie. Innych nie ma, w kraju z trzydziestoletnim kredytem na kilkudziesięciometrowe mieszkanie z wielkiej płyty. W którym rachunki sięgają połowy zarobionych pieniędzy, które zostały po horrendalnych podatkach.
Główne problemy głównodowodzący państwem widzą jednak w zależności od zapotrzebowania bieżącego. Po tragedii z udziałem pijanego kierowcy, teraz cała uwaga kierowana jest na walkę z nimi. Jakby pojawili się najdalej przed świętami. Teraz dopiero zawiązują się sztaby kryzysowe, pospolite ruszenia, wiejskiej i miejskie komanda. Nikt nie zwraca uwagi na policyjne statystyki. Im też daleko do wiarygodności, ale jedno jest pewne. Przybywa środków, a co za tym idzie wzrasta liczba kontroli oralnych. Dmuchamy na potęgę nawet na nielicznych autostradach i drogach ekspresowych. Swoją drogą, to bardzo ciekawy pomysł, bo wtedy policja obstawia się znakami „zoll”. Może szukają tych, co spożywają produkt bez akcyzy? Żeby było jasne – prowadzenie na bani to skandal i granda. Powinno się za to karać surowo i skutecznie. Równie surowo i skutecznie powinno się karać za kradzieże, lichwę i błędy urzędników na przykład. Nie potrafię jednak oprzeć się wrażeniu, że kiedy szum opadnie, kary będą takie same, czyli żadne. Taka oto sprawiedliwość społeczna made in Poland. Żeby odwracanie kota ogonem można była zważyć i sprzedać, bylibyśmy bogatsi od Putina. Żeby poprawić sytuację tych, których namawia się do powrotu i na drogach, trzeba znaleźć trochę czasu na rzetelną pracę i mieć nadzieję, że efekt pojawi się kiedyś. Tymczasem ostatni pomysł premiera to obowiązek posiadania w samochodach przyrządów do dmuchania. Dzięki temu, pijany wiedziałby, ile miał promili, jak zaczął, a nie tylko, jak skończył. Brawo!Aż się boję, na jakie pomysły wpadnie walcząc z niżem demograficznym?!
Mariusz Rytel